RUSAŁKĘ TRZEBA ODKRYĆ NA NOWO
Ludzi mogłoby być więcej, ale pracy mamy tyle, że i tak prawie nie ma kiedy wyjść na przerwę – opowiada mi jeden z pracowników Piach Baru. Fakt, odpoczywających jest całkiem sporo, to nie to samo jednak, co było jeszcze kilkanaście lat temu.
Wakacje 2005, a wakacje 2015. Gdzie te tłumy?
Ze swoich pobytów na Rusałką pamiętam, że jednym z głównych czynników decydującym o tym ile osób przybyło na wypoczynek, była pogoda. Jak tylko świeciło słońce, nie było chmur i wiatru, a na dodatek dzień wcześniej nie padało można było spodziewać się tłumów. Jeżeli, któryś z tych elementów nie był spełniony, ludzi było wyraźniej mniej. Teraz jest podobnie, co potwierdza pracujący nad Rusałką kucharz Michał – Koledzy obok przeprowadzili test i jak temperatura była tylko dwa stopnie niższa niż dzień wcześniej, od razu było mniej ludzi. To jest odczuwalne.
Inne wspomnienie to ilość ludzi. Miałem okazję być na Golęcinie ostatnich kilka weekendów oraz kilka razy w tygodniu. I chociaż nad wodą było sporo odpoczywających, to jednak nie to samo co chociażby 10 lat temu. A w latach 90-tych tłumy były jeszcze większe. – Nie tylko nie było miejsca na samej plaży, ale również zajęty był cały zielony teren. Poznaniaków było tyle, że siedzieli aż tutaj, pod lasem – słyszę od jednego z przedsiębiorców, który jest tutaj od końca lat 80-tych. Potwierdza też jeszcze jedną rzecz. – Jak tylko przyjechał autobus 64, to mieliśmy tutaj potoki ludzi ciągnące od strony przystanku. Teraz tak nie jest – dodaje.
Początek
Historia Rusałki nie jest łatwa. Samo jezioro powstał podczas II wojny światowej, w 1943 roku, poprzez spiętrzenie wód Bogdanki. Do wykonania prac ziemnych związanych z utworzeniem zbiornika zostali zmuszeni Żydzi osadzeni w niemieckich obozach pracy przymusowej na terenie Poznania. Tak pisał tym wydarzeniu dr Wojciech Meixner:
W pracach tych brali udział Żydzi osadzeni w obozach pracy przymusowej w Krzyżownikach, w Strzeszynie, na Golęcinie i w forcie Radziwiłła. Więźniów wykorzystywano do rozbijania cegieł, pochodzących z rozebranej cegielni przy ulicy Niestachowskiej. Następnie tłuczeń wysypywano na powstające drogi i ścieżki, a później je walcowano. Prace niewolnicze obejmowały także umacnianie brzegów rzeczki Bogdanka. W najgorszej sytuacji znaleźli się ci Żydzi, których zmuszono do pracy na terenie Lasku Golęcińskiego. Przez lasek przepływała Bogdanka. Znajdowały się tam również glinianki. I właśnie w takim miejscu, często stojąc po pas w wodzie, Żydzi musieli kopać zagłębienie, które po spiętrzeniu wód rzeczki Bogdanki stało się Jeziorem Rusałka. Do umacniania dna i brzegów jeziora, a także do innych okolicznych konstrukcji wykorzystywano macewy.
Pamiętam, gdy byłem dzieckiem często chodziłem z rodzicami na spacery nad Rusałkę. Z tamtego czasu pamiętam mostek, w miejscu, gdzie na Woli, rzeczka Bogdanka wpływa do Rusałki. Zbudowany był z płyt kamiennych pokrytych hebrajskim pismem. Były to macewy. Mostek stoi tam do dzisiaj, tylko, że nie widać już hebrajskich liter.
Zmiany
Tegoroczne wakacje to czas kiedy nad Rusałką dochodzi do wielu zmian. O większości z nich pisaliśmy już wcześniej. Niektóre pojawią się jednak wraz z mijającymi wakacjami.
Jedną z nich jest możliwość wypożyczania sprzętu wodnego. Do dyspozycji są nie tylko rowerki wodne, ale również kajaki czy łódka. To coś, czego w ostatnich latach nad Rusałką brakowało. Jak dowiedziałem, w trakcie weekendów sprzęt jest wypożyczany praktycznie cały czas, w tygodniu jest większa szansa, żeby się załapać na wodną podróż.
Dzierżawcy terenu stawiają na wodę – bo to ona musi przede wszystkim przyciągać poznaniaków. Ci, którzy co roku bywali nad Rusałką, zobaczą, że woda jest wyraźnie czystsza niż w ostatnich latach. To jednak nie wszystko, bo jak nieoficjalnie usłyszałem, planowana jest poprawa jakości wody we współpracy z Aquanetem. Pracę mają się zacząć w przyszłym roku.
Zmian ciąg dalszy
Co ciekawie Rusałka nie będzie zamykać się po zmroku. Muzyka będzie również grała wieczorem, wtedy będzie bardziej imprezowo. Pewnym problem jest w tej chwili brak odpowiedniego oświetlenia. – To temat, który musimy w najbliższym czasie rozwiązać. Wymaga jednak nakładów finansowych i trochę czasu. Nie uda się tego zrobić w miesiąc czy dwa – usłyszałem. Ci, którzy jednak mimo tego pojawią się nad jeziorem będą mogli skorzystać m.in. ze strefy wolnego grillowania – To miejsce gdzie może przyjść każdy ze swoim grillem i po prostu miło spędzić czas – informują przedstawiciele Samej Frajdy.
Takich zmian jest więcej. Z myślą o najmłodszych postawiono ogrodzony plac zabaw, w których najmłodsze dzieci pod okiem dorosłych mogą spędzić czas. Spytałem Panią Marię, która była ze swoją córką na placu, czy takie miejsce jest przydatne. – Oczywiście, że tak. Trudno byłoby wytrzymać z dzieckiem kilka godzin tylko siedząc na trawie. Ile razy trafiłem nad Rusałkę za każdym razem na placu zabaw widziałem kilka lub kilkanaście osób.
Dla bardziej aktywnych gotowe są boiska do siatkówki. W weekendy odbywają się tutaj często mini – turnieje, na które każdy może się zapisać. Wkrótce powstanie też stacja naprawy rowerów dla tych, którzy przyjeżdżają nad Rusałkę dwoma kołami. A jest ich coraz więcej – bo trasa rowerowa łącząca Rusałkę z Kiekrzem i Strzeszynkiem jest jedną z najpopularniejszych w mieście.
Jeszcze o jedzeniu
Sama Frajda duży nacisk położyła na gastronomię. Wypoczywający na Rusałką ma cztery możliwości. Może zjeść najsłynniejszą rybkę w Poznaniu u pana Woźniaka, spróbować orzeźwiającego napoju w Piach Barze tuż przy jeziorze, zjeść to i owo z grilla, albo spróbować coś bardziej wyszukanego. Te główne dania są dostępne w dużym murowanym budynku, a kuchnią kieruje tam doświadczony kucharz Michał Tórz (swoją drogą cały czas kompletuje zespół, więc jak szukacie pracy, możecie tam zajrzeć). Wśród dań znajdziemy m.in. żeberka, grillowaną polędwiczkę wieprzową, skrzydełka z kurczaka, a na przystawkę nawet tatara! Osobiście polecam pizzę, która może nie jest zbyt duża, za to robiona w zupełnie innym piecu. Muszę powiedzieć, że się nią naprawdę uraczyłem.
Dostępne są oczywiście piwa (po przyzwoitych cenach), lody, hot-dogi i hamburgery dla tych, co wolą dania klasyczne. Ekipa pracujących tam ludzi prowadzi obsługę bardzo sprawnie, a całość umila wpadająca w ucho muzyka. Kolejek, żeby trzeba było czekać 10 minut za obsługą - jak to było chociażby 10 lat temu - ani razu nie widziałem.
Co dalej
Przed Rusałką jest potencjał. Mimo że jej konkurenci też się mają dobrze (Termy Maltański i Malta, czy Strzeszynek) to ostatnie zmiany na Golęcinie dają szansę na to, że poznaniacy na nowo odkryją to miejsce. Kwestia tylko przekonania się do tego, odwiedzenia raz i zobaczenia jak jest. Mam wrażenie też, że nie każdy wie o tym, że tuż obok ośrodka znajduje się parking dla samochodów, a przyjechać można nie tylko autobusem nr 64, ale także 93,82, czy 91 – wtedy po prostu mamy kwadrans do przejścia na piechotę.
Zmiany nadal są potrzebne. Trzeba wyremontować scenę, moim zdaniem lepiej oznakować dojście do toalet (i bardziej podkreślić, że są darmowe, bo sporo osób, z którymi o tym rozmawiałem nie wiedziało, że tak jest), warto pomyśleć również nad tym, żeby mapa całego terenu pojawiła się gdzie indziej niż na tylnej ścianie budynku – tam po prostu nikt na nią nie zwraca uwagi.
Został jeszcze niecały miesiąc wakacji, więc kto jeszcze nie był nad Rusałkę musi się koniecznie wybrać. Czy to rower, czy żeby się opalać, a może po prostu na spacer. To miejsce zasługuje na to, by je odkryć na nowo.