10 LAT IDP W POZNANIU. CZY PAMIĘTACIE ICH PRZEBRANYCH ZA DINOZAURÓW?
Stowarzyszenie Inwestycje dla Poznania obchodzi w tym roku dziesięciolecie działalności. Postanowiliśmy sprawdzić co sprawia, że poznańskim społecznikom wciąż chce się działać, jakie były przyczyny ich zaangażowania w działalność stowarzyszenia oraz czy jest sens dalszej pracy w IdP.
Kiedyś
Początki IdP sięgają roku 2005. Wtedy, wśród dyskutantów forum SkyscraperCity.com - Forum Polskich Wieżowców zebrała się grupa Poznaniaków chcących coś zmienić w swoim mieście. Pomysł na powołanie organizacji działającej w sferze polityki miejskiej, jej przyszli członkowie zaczerpnęli z istniejącego już w Katowicach Stowarzyszenia Moje Miasto. Projekt statutu stowarzyszenia został sporządzony w marcu 2006 roku, a ostateczna rejestracja przez sąd rejonowy nastąpiła 7 lipca. Pierwszym prezesem Inwestycji dla Poznania został Piotr Borowczyk, którego po pewnym czasie zastąpił Paweł Sowa.
- Związałem się ze stowarzyszeniem z dwóch powodów. Po pierwsze, znałem Pawła Sowę na długo nim stowarzyszenie powstało. Mieliśmy wspólne doświadczenia wyniesione z branży turystycznej. Po drugie, jestem osobą, która lubi zmieniać rzeczywistość wokół siebie. – wspomina Rafał Jankowiak.
Inny członek stowarzyszenia Arkadiusz Borkowski o IdP usłyszał, gdy miał 17 lat. Stowarzyszenie prowadziło wtedy akcję „Chcemy latać z Poznania”. Sprawa dotyczyła niewielkiej liczby połączeń lotniczych z Poznania. Stowarzyszenie chciało nakłonić władze miasta do rozszerzenia oferty Ławicy.
- Dzięki tej sprawie trafiłem na forum SkyscraperCity.com - Forum Polskich Wieżowców, skąd wywodzi się stowarzyszenie i dlatego wszyscy mamy ciągotki do budownictwa, architektury i urbanistyki. Bardzo podobał mi się sposób w jaki działali członkowie IdP, to był pozytywny przekaz, różne akcje, zbieranie podpisów a nie siedzenie na zebraniach i gadanie. Napisałem wtedy do stowarzyszenia ale mnie nie przyjęli, byłem niepełnoletni i zgodnie ze statutem nie mogłem zostać przyjęty. Dopiero w 2007 roku mogłem dołączyć do kolegów. – opowiada obecny wiceprezes IdP.
Nie wszyscy byli ze stowarzyszeniem od samego początku, ale jednak pewien portal łączył wszystkich.
- Było to chyba 7, czy 8 lat temu. Na forum SkyscraperCity.com czytałem i wypowiadałem się na tematy inwestycji w Poznaniu. Tam właśnie trafiłem na chłopaków ze stowarzyszenia, wysłałem maila z zapytaniem o spotkanie i w ten sposób włączyłem się w Stowarzyszenie. – przypomina sobie Łukasz Kozłowski.
W rozmowie z naszym portalem rok temu Paweł Sowa odniósł się do przeszłości stowarzyszenia - Wielu z nas wtedy studiowało, nikt nie miał dzieci. Wtedy ma się więcej czasu na działania, które miały często charakter happeningu. Teraz bardziej wykorzystujemy nasze doświadczenie i chcemy proponować różne rozwiązania. – dziś dodaje – 10 lat temu nie chcieliśmy tylko siedzieć i narzekać, chcieliśmy działać. Krokiem do tego było założenie stowarzyszenia a później wszystkie akcje w które przez 10 lat się angażowaliśmy, a sporo się tego nazbierało.
W międzyczasie
- Co najbardziej utkwiło mi w pamięci z działalności stowarzyszenia? 2006 rok, kampania prezydencka poznańska, Maria Pasło-Wiśniewska kontra Ryszard Grobelny, druga tura. Przebraliśmy się w kilka osób za dinozaury. Chodziliśmy po mieście rycząc „WRAAA!” i rozdawaliśmy ludziom ulotki, w których było napisane, że na Placu Kolegiackim rządzą dinozaury. – wspomina ze śmiechem Rafał Jankowiak.
Do dziś niezmiernie rozbawiają członków Inwestycji dla Poznania młodzi niedoświadczeni dziennikarze lub facebookowi komentatorzy, którzy zwracają się do ich stowarzyszenia z pytaniami typu „dlaczego jeszcze nie wybudowaliście tego” zakładając, że IdP to organizacja państwowa.
- Często spotykamy się również z komentarzami pod tytułem „nie robicie nic w tej sprawie, bo boicie się utraty stołków”. Tylko, że my w stowarzyszeniu działamy na zasadzie wolontariatu, więc nawet tych przysłowiowych stołków nie mamy. – tłumaczy Arkadiusz Borkowski.
Zapytałem również o najciekawsze sprawy, jakimi w ramach stowarzyszenia zajmowali się poszczególni członkowie. Łukasz Kozłowski uważa, że taką ważną rzeczą ostatnio była koncepcja dla Wolnych Torów i jego pomysły do konkursu, które pozwoliły mu, jak twierdzi, puścić wodze wyobraźni i zaproponować ciekawe poszerzenie Wildy.
- Poza sprawą z torami to cały projekt Latamy z Poznania był bardzo ważny. Pracowałem na Ławicy kilka lat i pamiętam wiele rozmów na temat najpierw rozbudowy lotniska, potem jego funkcjonowania i połączeń. Mogę powiedzieć, że w pewnych rozwiązaniach, które są obecne na Ławicy mam swój udział, swoją cegiełkę, gdyż kilka moich pomysłów zostało zrealizowanych. – cieszy się Kozłowski.
Arkadiusz Borkowski za niewątpliwy sukces stowarzyszenia uważa zastopowanie podwyżek cen biletów komunikacji miejskiej a później doprowadzenie do obniżki tych cen oraz wprowadzenie rabatów na bilety długookresowe, gdy wprowadzano system PEKA.
- Przy okazji tej sprawy do Urzędu Miasta trafiła pierwsza w historii Poznania obywatelska uchwała, którą niestety i trzeba to przypomnieć, radni miejscy odrzucili. – przypomina Borkowski.
Teraz
- Naszym największym osiągnięciem jest to, że po 10 latach działalności nadal mimo różnic poglądów potrafimy wypracować wspólne zdanie w danej kwestii. To nie jest tak, że jesteśmy monolitem, choć na zewnątrz może się tak wydawać. My w stowarzyszeniu różnimy się w podejściu do różnych spraw, czasem nawet bardzo. Mimo to, potrafimy skutecznie współpracować i to jest ewenement w naszej Polskiej rzeczywistości. – podkreśla prezes Paweł Sowa.
Wszyscy członkowie Inwestycji dla Poznania z którymi rozmawiałem podkreślają, że prawdziwym osiągnięciem ich organizacji było udowodnienie zwykłemu Kowalskiemu, iż coś można w mieście zmienić, jeśli tylko się chce.
- Nigdy nie jest tak, że władza „oni” źli, ludność miasta „my” dobrzy i nic nie da się zrobić. Pewne rzeczy da się wspólnie zmieniać. – przekonuje Rafał Jankowiak. Łukasz Kozłowski uważa, że dużym sukcesem IdP jest fakt, że przez 10 lat udało się stowarzyszeniu pozostać obiektywnym i apolitycznym. - Nie wiązaliśmy się z partiami, nie tworzyliśmy własnej. Przez te wszystkie lata w opinii mieszkańców, mam wrażenie, Inwestycje dla Poznania mają zupełnie inny odbiór niż inne stowarzyszenia, czy społecznicy działający w mieście. – dodaje Kozłowski.
Przyszłość?
- Czy przyjdzie taki czas, że nasze stowarzyszenie nie będzie potrzebne? Oczywiście! Będzie to dzień w którym zostanę prezydentem tego miasta i wszystko będzie się działo tak jak sobie wymarzyłem. – odpowiada żartem Arkadiusz Borkowski.
Inni członkowie Inwestycji dla Poznania są jednak przekonani, że taka platforma wymiany myśli i pomysłów jaką jest w tej chwili ich stowarzyszenie nigdy nie przestanie być potrzebna.
- Zawsze jest potrzebne kolejne spojrzenie na jakiś problem, inwestycję. Inwestycje to platforma do wymiany myśli i pomysłów dla ludzi, którzy się Poznaniem interesują, którzy chcą mu poświęcić trochę swojego czasu. Stowarzyszenie będzie trwało, pytanie tylko jak bardzo głos jego członków będzie słuchany. – zastanawia się Łukasz Kozłowski.
Prezes IdP nie wyobraża sobie czasów w których takie organizacje jak jego nie będą potrzebne. W takiej rzeczywistości, według niego, wszystko musiałoby działać jak w szwajcarskim zegarku. Niepotrzebne byłby dyskusje o mieście, gdyż urzędnicy intuicyjnie wprowadzaliby zmiany dobre dla mieszkańców. Niestety, takie rzeczy w realnym świecie są niemożliwe.
- Czy nadejdzie taki czas kiedy Inwestycje dla Poznania nie będą już potrzebne? Mam nadzieję, że nie i, że zawsze w mieście będzie coś, co da się zmienić na lepsze. – dodaje Rafał Jankowiak.