WARYŃSKI CZY BŁEŃSKA? CZY PLAC NA OGRODACH OSTATECZNIE ZMIENI NAZWĘ?
Na ostatnim posiedzeniu komisji kultury i nauki radni dyskutowali między innymi o zmianie nazwy placu Waryńskiego na plac Wandy Błeńskiej. Temat wzbudził kontrowersje, GEOPAZ zaproponował (jak sam określił) zgniły kompromis, aby z placu wydzielić skwer i nazwać go imieniem pani doktor.
Przeciwni temu, aby zmienić nazwę całego placu są radni Zjednoczonej Lewicy. - Generalnie nie jestem zwolenniczką takich zmian, one pokazują historię miejsca – podkreśla Katarzyna Kretkowska, dodając, że to także problem dla mieszkańców, którzy byliby zmuszeni do wymiany dokumentów. - Nie będzie powszechnego zachwytu wśród osób, które mieszkają w blokach znajdujących się przy placu, to kłopotliwe – dodaje. - Czy ktoś robi szacunki i bada koszty w przypadku zmiany nazwy ulic czy placów tam, gdzie są domy? - pyta z kolei Beata Urbańska. - Tam znajduje się około 100 mieszkań, czy tak chcemy uraczyć mieszkańców? - powątpiewa radna Zjednoczonej Lewicy.
Nieco innego zdania jest radna Joanna Frankiewicz. - Wydaje mi się, że to nie jest do końca tak, że nazwy ulic tworzą historię, tu bardziej chodzi o to, aby miały one godnych patronów. W mojej ocenie wydzielenie skweru i i nazwanie go imieniem pani doktor Wandy Błeńskiej na placu Waryńskiego jest zgniłym kompromisem. Ludwik Waryński nie powinien być patronem jednego z głównych miejsc w Poznaniu – podkreśla.
Z. Skibniewski: „Pani doktor to była chodząca dobroć”
- Miałem tę ogromną przyjemność znać panią doktor Wandę Błeńską osobiście, bywałem u niej w domu i wiem o niej bardzo dużo. Była człowiekiem niezwykłym; przez 43 lata prowadziła szpital dla trędowatych w Ugandzie, tam też założyła od podstaw do dzisiaj działający ośrodek Buluba w Ugandzie nad jeziorem Wiktoria – mówi w rozmowie z nami inicjator pomysłu Zbigniew Skibniewski. - Po tych latach pani doktor wróciła do Polski i zamieszkała w Poznaniu, tu też jest jej rodzina – dodaje.
- Pani doktor mieszkała przy ul. Miłej, która znajduje się dosłownie 150 metrów od placu, o którym mówimy, a została pochowana na cmentarzu na Nowinie. Gdyby poprowadzić linię prostą z jej miejsca zamieszkania na miejsce jej wiecznego spoczynku, to ona na pewno przejdzie przez ten plac – słyszymy od Skibniewskiego. - Panią doktor wszyscy znali, była zawsze uśmiechnięta i niemalże do ostatnich dni aktywna fizycznie. Wszyscy sąsiedzi ją mile wspominają, to była chodząca dobroć. Nazwanie placu imieniem pani doktor będzie pięknym upamiętnieniem jej osoby, która jest Honorowym Obywatelem Miasta Ponania – uważa Skibniewski.
„Z jednej strony Waryński, z drugiej Błeńska – to się troszeczkę gryzie”
- Pomysł, aby nazwać ten plac imieniem Wandy Błeńskiej powstał w mojej głowie dużo wcześniej, już wtedy, kiedy pani doktor skończyła 100 lat. Wtedy owiedziałem się jednak, że nie można nazywać ulic, placów czy skwerów imionami osób żyjących. Gdy pani doktor zmarła, następnego dnia napisałem pismo, wówczas poparło mnie trzech czy czterech byłych rektorów Uniwersytetu Medycznego i jeszcze kilka innych osób. W ten sposób to się zaczęło – wspomina.
- Przyznam szczerze, że wydzielenie skweru jest zgniłym kompromisem. Z jednej strony Waryński, z drugiej Błeńska, to się troszeczkę gryzie. Poza tym ten plac jest w kształcie litery „L”, właściwie trudno go w ogóle nazwać placem – twierdzi. - Faktem jest, iż nie wiemy dokładnie ile osób jest za, a ile przeciw naszej inicjatywie. Wiemy natomiast od pani, która zbierała podpisy, że jest duże poparcie społeczne. W ciągu jednego dnia udało jej się zebrać ponad 40 podpisów wśród osób mieszkających na placu. Później nam opowiadała, że w momencie, kiedy mówiła ludziom o takiej propozycji, oni mieli łzy w oczach. Wielu z nich stwierdziło, że dla nich to byłby zaszczyt mieszkać przy placu im. Wandy Błeńskiej – uzupełnia Zbigniew Skibniewski.
Wśród radnych przeważyła opinia dotycząca zmiany nazwy całego placu. Do sprawy jeszcze powrócą w ramach posiedzenia komisji kultury i nauki.