POWSTANIE WIELKOPOLSKIE. ZAPOMNIANE ZWYCIĘSTWO
W tym roku obchodzimy 100 rocznicę Powstania Wielkopolskiego, jednego z niewielu w polskiej historii, zrywu narodowego zakończonego pełnym zwycięstwem. Jedynego mogącego służyć nie tylko za wzór oddania i waleczności, lecz także świetnej organizacji, kreatywności i umiejętności wykorzystania sytuacji. Świętować będziemy jednak głownie My, Wielkopolanie, nasze Powstanie wyróżnia bowiem także to, że jest zapomniane.
Powstanie Wielkopolskie wybuchło 27 grudnia 1918 roku, gdy do Prowincji Poznańskiej na wschodzie Prus przybył znany polski kompozytor, a późniejszy Premier II RP Ignacy Jan Paderewski. Stało się to okazją dla Poznaniaków do zamanifestowania swojej polskości. Wielkopolscy skauci wyszli z konspiracji, by zapewnić ochronę Paderewskiego na całej trasie jego przejazdu przez miasto, a zwykli mieszkańcy zaczęli licznie przybywać pod Hotel Bazar w centrum Poznania, gdzie miał wygłosić przemówienie. Widok ten rozwścieczył Niemców. Żołnierze atakowali Polaków niosących barwy narodowe, a także wtargali do budynków i mieszkań prywatnych zrywając flagi brytyjskie i amerykańskie. Początkowo prowokacje niemieckie pozostawały ignorowane. Gdy jednak kilka osób odniosło rany, Polacy w przypominającej beczkę prochu rejencji Poznańskiej, przygotowujący się do powstania od pokoleń chwycili za broń. Nie wiadomo kto pierwszy strzelił, wiadomo natomiast, że strzał ten zapoczątkował być może jedno z najważniejszych wydarzeń polskiej historii.
Szybko powstające oddziały scalił w jedną Armię Wielkopolską mjr Stanisław Taczak, który został pierwszym przywódcą Powstania. Walki bardzo szybko rozlały się na całą Wielkopolskę, a kolejne miasta i miejscowości były oswobadzane. Chcąc utrzymać porządek i ład w regionie Naczelna Rada Ludowa zdecydowała o powołaniu władz cywilnych jednocześnie żądając pozostania na swoich stanowiskach urzędników niemieckich. Na początku stycznia Wielkopolska miała już własne władze wojskowe i cywilne, armię oraz lotnictwo.
Traktowanie Wielkopolski po macoszemu
Wciąż nie wierzący w wygraną, marszałek Józef Piłsudski 8 stycznia 1919 r. delegował na nowego dowódcę Powstania swojego rywala politycznego – gen. Józefa Dowbora-Muśnickiego. Liczył, że były oficer armii rosyjskiej, któremu obce były realia Wielkopolski oraz dyscyplina jaką powstańcy wynieśli ze służby w armii niemieckiej skompromituje się i zostanie przez Polaków w zaborze pruskim znienawidzony. Dla władz w Warszawie priorytet stanowiła granica na wschodzie, co znalazło swoje odzwierciedlenie w decyzjach dotyczących dzielnicy poznańskiej. Na jej żądanie wysłano nawet kilka oddziałów powstańczych do walki na wschód i można sądzić, że gdyby nie stanowczy sprzeciw właśnie gen. Dowbora-Muśnickiego wysłano by ich więcej. To postawiłoby pod znakiem zapytania sukces Powstania.
Kolejny konflikt z władzami II RP miał miejsce w drugiej połowie stycznia. NRL chcąca ustrzec się przed umiędzynaradawianiem konfliktu, ustaliła tekst przysięgi Armii Wielkopolskiej zobowiązujący żołnierzy do wierności jej samej, a nie rządowi w Warszawie. Doprowadziło to do usunięcia piłsudczyków z dowództwa Powstania, m.in. dotychczasowego Szefa Sztabu Stachewicza, którego zastąpił Władysław Anders. Po okresie ciężkich walk w rejencji poznańskiej, 16 lutego podpisano w Trewirze przedłużenie rozejmu pomiędzy wojskami niemieckimi oraz państw Ententy, do których staraniami francuskiej dyplomacji włączono także Armię Wielkopolską. Ta data uważana jest (pomimo nienatychmiastowego zaprzestania wszystkich działań zbrojnych) za symboliczny koniec Powstania Wielkopolskiego.
(Nie)pamięć narodowa
Najlepiej dysproporcje w „pamięci narodowej” ukazuje zestawienie z Powstaniem Warszawskim. Nauka o nim odbywa się nie tylko podczas lekcji historii lecz także, a może przede wszystkim poprzez popkulturę. Obecnie to właśnie popkultura najbardziej oddziałuje na pamięć społeczeństwa o ważnych wydarzeniach historycznych. Piękną historię Powstania Warszawskiego zobaczymy w wysokobudżetowych filmach, serialach czy posłuchamy o niej na albumach muzycznych. Tymczasem młody człowiek (często nie mający nawyku sięgania po książki), który chciałby dowiedzieć się czegoś o Powstaniu Wielkopolskim, znajdzie jedynie dwa naprawdę kiepskie filmy produkcji TVP (dokument i film fabularyzowany) oraz będący totalną klapą film „Hiszpanka”. Z okazji 90. rocznicy Powstania Wielkopolskiego jego historię opowiedział w przystępny sposób poznański raper Peja. Na polu innych gatunków muzycznych próżno szukać czegoś podobnego.
Czy przyczyną tego zapomnienia jedynego zrywu narodowego zakończonego pełnym sukcesem może być fakt, że w 1939 roku Niemcy po ponownym wkroczeniu do Wielkopolski odszukali powstańców sprzed 20 lat? W bestialski sposób odebrali im bowiem nie tylko życie, ale i możliwość opowiedzenia historii przyszłym pokoleniom. Czy może być nim jednotorowość narracji niemal wszystkich ogólnopolskich mediów skoncentrowanych wyłącznie w jednym mieście?
A może po prostu grudniowa aura, nie sprzyjająca obchodom i inscenizacjom przyciągającym całe rodziny?
Powodem takiego zapomnienia może być też czas. Powstanie Warszawskie pamiętają nasi dziadkowie, natomiast Wielkopolskie pamiętali dziadkowie naszych rodziców. Innym powodem może być umiłowanie Polaków do martyrologii; budowanie tożsamości na cierpieniu. Zwycięskie powstanie nie wpisuje się w ten kanon. Obu tym argumentom przeczy jednak Bitwa Warszawska 1920 r. Jest ona jednym z najbardziej opiewanych zwycięstw w polskiej historii, a odbyła się w podobnym okresie. Czy jest zatem zwycięstwem ważniejszym? Gdyby nie Powstanie Wielkopolskie nie wiadomo czy do „Cudu nad Wisłą” w ogóle by doszło. Pozbawiona byłych ziem zaboru pruskiego Polska stanowiłaby bowiem znacznie słabszą przeszkodę dla bolszewików.
Poza siłą ekonomiczną Wielkopolska miała do zaoferowania znakomicie wyszkolonych, zdyscyplinowanych i doświadczonych w boju na frontach I wojny światowej oraz Powstania żołnierzy Armii Wielkopolskiej. Dość powiedzieć, że w wojnie polsko-bolszewickiej udział wzięło 50 tysięcy byłych powstańców (co stanowiło 15% oddziałów Wojska Polskiego na 1 linii), a także 30-50 tysięcy nie walczących wcześniej w Powstaniu, ochotników. W samej Bitwie Warszawskiej walczyły aż 3 dywizje Armii Wielkopolskiej*. Sam marszałek Józef Piłsudski powiedział zresztą, że poza Legionami najbardziej liczyć mógł właśnie na Wielkopolan.
Potrzebna lekcja
Historycy są zgodni co do tego, że zarówno bitwa o Warszawę jak i cała wojna polsko-bolszewicka wygrane zostały niewielką różnicą sił. Można więc zaryzykować twierdzenie, że szalę zwycięstwa przechyliły wówczas właśnie oddziały Armii Wielkopolskiej, które gdyby nie Powstanie, nigdy na froncie by się nie znalazły. Niewątpliwie zatem, było ono kluczowe nie tylko dla historii Poznania i Wielkopolski, lecz całej Polski.
Pomimo tak wielkiej wagi tego wydarzenia jest ono przez więszkość społeczeństwa zapomniane, a w ogólnokrajowych serwisach informacyjnych często nie pada nawet wzmianka o jego rocznicy. Niezależnie od przyczyn takiego stanu rzeczy, czas przypomnieć sobie o jednym z najważniejszych zwycięstw polskiej historii, które wywalczono nie tylko siłą i determinacją, lecz także mądrością, organizacją i pracą u podstaw przez pokolenia. Przypadająca za dwa lata setna rocznica tego wydarzenia będzie idealną okazją do jego popularyzacji.
*Za prof. Januszem Karwatem w rozmowie z Piotrem Bojarskim na łamach GW http://poznan.wyborcza.pl/poznan/1,36001,8248911,Jak_Wielkopolanie_w_1920_r__walczyli_o_Warszawe.html,36001,8248911,Jak_Wielkopolanie_w_1920_r__walczyli_o_Warszawe.html
-----
Tekst ukazał się pierwotnie grudniu 2017