NOWOCZESNE MIASTO TO NIE WIELKIE INWESTYCJE
Michał Klincewicz jak przystało na człowieka trzeźwo, krytycznie myślącego i szukającego dystansu do nastrojów, emocji zastanawia się już dzisiaj, czy wczorajsza radość nas wszystkich emocjonalnie zaangażowanych w zmienianie Poznania, była radością z otwarcia dróg dla postępu, czy nie była radością ze zrzucenia RG, zwykłą ulgą, oddechem albo jeszcze gorzej - schadenfreude.
Wpis Michała Klincewicza, o którym piszę poniżej. A następnie mój komentarz.
Bynajmniej!
3 rzeczy upoważniały nas do wczorajszej euforycznej radości przy świadomości stanu i potrzeb miasta.
Będzie można działać
1. Pobudzenie krytycznej aktywności mieszkańców, które jest teraz namacalne, zostało wyzwolone działalnością śp. My-Poznaniacy, do którego dołączyłem jesienią 2009 (i formalnie wciąż jestem). Wzbudziła ona wyczulenie mieszkańców, zainteresowanie miastem wykraczające poza czytanie raz po raz gazet, wzbudziła też aktywność lokalną lub tematyczną, zainteresowanie wieloma aspektami życia w mieście ze strony setek, naprawdę setek ludzi. Aktywność ta programowo byłą nihilizowana przez inercję albo celowe działanie urzędów i polityków. Tego już nie będzie, przynajmniej nie będzie w tej skali, gdyż jeśli się pojawi, to obywatele już nie dadzą zamknąć sobie ust i drzwi. Teraz trzeba włożyć ogromny wysiłek w upodmiotowienie obywateli, dodawanie im narzędzi, a wcześniej kompetencji oraz wielką czujność.
Mieszkańcy rozumieją
2. Odczuwalne na każdym kroku jest narzucenie przez nas tematów/know-how miejskiego nie tylko urzędnikom i politykom, co było charakterystyczne podczas kampanii 2010, ale także mieszkańcom. Ale z wielu środowisk obywatelskich aktywistów przypomnieć trzeba architektów i rowerzystów [Michał Beim], którzy głosy krytyczne kierowali już w czasie drugiej, najbardziej chyba destrukcyjnej, kadencji. Tu oczywiście też chwała mediom, szczególnie Gazeta.pl Poznań, w której od "Poznań na zakręcie" obok afirmacyjnych publikacji względem wirażu poznańskiej polityki, pojawiały się intensywnie wątki jak transport publiczny (słynna, pierwsza-i-jedyna trasa tramwajowa Ryszarda Grobelnego dająca mieszkańcom nową jakość, a nie tylko systemowo-techniczną, czyli Podgórna-Mostowa-Kórnicka wyduszona przez Gazetę paroma laty publikacji), rewitalizacja, przyjazna przestrzeń publiczna, centra handlowe, ochrona klinów zieleni i nieśmiało suburbanizacja. Bez tamtej mobilizacji elit niezależnych w 3ciej kadencji nie byłoby fali dla MyP i IdP, nie byłoby wyborów 2010, nie byłoby sytuacji, w której co drugi pytany przechodzień dzisiaj krytycznie ocenia system transportu i wcale nie przez rozgrzebaną Kaponierę, widzi puste i zaniedbane kamienice, umarły handel i w tym samym czasie zabudowywane pola wzmagające ruch samochodowy. To nie są już tematy dla ekspertów i pasjonatów. Tym żyje wielka część mieszkańców. To nasze sensu largo tematy miejskie tematy.
Budżet to podstawa
3. Wreszcie nie zapomnijmy o sytuacji budżetowej. Jest dramatyczna. Niektórzy twierdzą, że wielki skok na kasę już był. Wpierw zadłużyliśmy się z poziomu ok. 30% utrzymywanego przez WSzKaczmarka do poziomu maksymalnych limitów, albo grubo powyżej ujmując komunalne. Potem jeszcze podjęliśmy się projektów, które generować będą koszty utrzymania i/albo finansowania, a korzyści nie będzie (stadion, termy) albo będą mgliste i może nie przekroczą kosztów (spalarnia, tunel na Franowo, autostrada na Roosevelta na estakadzie, estakada katowicka). Teraz jednakże szykowane były wyprzedaże sreber żeby finansować kolejne irracjonalne fanaberie albo łatać dziury w dachu. Najlepszą ilustracją jest pomysł wyprzedaży części autobusowej MPK z świeżo zmienionym taborem, czyli sprzedaż majątku w fazie najszybszej utraty wartości. Żadnej gospodarczej wartości takiej prywatyzacji nie sposób znaleźć, a pomysł ten przeczy trzem celom jakie stawia się przed prywatyzacją. Ta wizja marnotrawstwa została odsunięta i nie wydaje mi się możliwy powrót do sytuacji - jeśli nawet PO i Jacek w jakiś sposób próbowałaby wrócić do takiej myśli - żeby media nie nadały debacie w takiej sprawie odpowiednio wysokiej rangi, by wzbudzić uwagę społeczną.
No i na koniec, zatrzymując się przy sytuacji budżetowej. Jak wczoraj podkreślałem, nowoczesne miasto, to nie miasto wielkich inwestycji, lecz miasto zorganizowane w sposób przyjazny człowiekowi. To jest współcześnie nowoczesnością w mieście.
Już przystępując w 2010 roku do wyborów nie mieliśmy programu nafaszerowanego wielkimi projektami. Stawialiśmy je jako wizję, ale chcieliśmy przede wszystkim zaoferować mieszkańcom zupełnie inny sposób funkcjonowania miasta, jego humanizację małymi projektami.
A na tym polu da się naprawdę wiele zrobić. Priorytety dla tramwajów to tania i niezwykle efektywna inwestycja (wywodziliśmy to przy okazji inicjatywy przeciw podwyżkom cen biletów przed 2ma laty), podobnie siatka dla ruchu rowerowego, te jednokierunkowe dopuszczone pod prąd, wydzielanie tu i ówdzie pasów rowerowych, wsparte przez poważne podejście do pierwszej fazy prof. Brändliego i koncentracja strumieni samochodowych na klasie G i masowe uspokajanie obszaru Śródmiejskiego plus trochę dookoła, wprtowadzenie normatywów oczekiwania pieszego na zielone, szczególnie przy przystankach tramwajowych, zaniechanie kulfonoprojektów przy Królowej Jadwigi, rewizja chorej koncepcji I ramy, rewizja III ramy potaniająca drastycznie wiele planowanych inwestycji umożliwiająca realną pracą zainwestowanych pieniędzy na rzecz mieszkańców, aktywizacja mieszkańców każdego z tych fyrtlu przy tych wszystkich zmianach. To nie są mega inwestycje, do tego potrzeba ludzi i chęci. Jeśli je znajdziemy, to przebrniemy przez finansowe bagno.