PAKIET POMOCOWY RZĄDU PIS TO KPINA
Czy Chorwacja ma lepszy program wsparcia gospodarki niż Polska. Mały kraj nad Adriatykiem, choć jego niewielka i słabsza ekonomia opiera się na turystyce, przewidział na pomoc ponad 15 proc. swojego PKB. To o 5 procent więcej niż Polska. Jeśli oczywiście wierzyć rządowym deklaracjom, Chorwacja znajduje się wśród pięciu krajów z największym odsetkiem wsparcia. Może więc warto porównać jak ta pomoc wygląda?
Chorwacki program pomocy
Zacznijmy więc od początku. Pierwszy przypadek korona wirusa został wykryty w Chorwacji 25 lutego. W połowie marca rząd przedstawił pierwszą propozycję pomocy gospodarczej. W pierwszej kolejności pomoc miała trafić do pracowników gastronomii i hotelarstwa (z wyłączeniem menedżerów i właścicieli), bo to te obiekty zamknięto pierwsze. Ostatecznie pakiet rozszerzono. Po spełnieniu warunku zamknięcia lub ograniczenia produkcji lub spadku dochodów o 20 proc. władze wypłacają wszystkim pracownikom zgłoszonym przez pracodawcę 3250 kun netto (ok. 1955 zł). Mówimy o osobach zatrudnionych na pełen wymiar godzinowy, osoby zatrudnione na pół i mniej etatu otrzymują ok. 2000 kun. Warunkiem jest na tę chwilę by pracodawca nie obniżał pensji oraz utrzymał zatrudnienie co najmniej dwa miesiące po miesiącu, w którym pracownik otrzymał wsparcie.
Obecnie objętych programem jest ok. 400 000 osób, w najbliższym tygodniu liczba zwiększy się wg szacunków o kolejne 200 000 osób. Wzrośnie też kwota dofinansowania do 4000 kun (ok. 2405 zł). Rząd negocjuje też jednak obniżkę pensji w sektorze publicznym. Panuje jednak zgoda związków zawodowych, że tak radykalne rozwiązanie będzie możliwe tylko jeśli obecne obostrzenia potrwają do czerwca.
Łącznie programem dofinansowania objętych może być 800 tysięcy pracowników, czyli połowa wszystkich zatrudnionych (ponad 1,5 mln ludzi w kraju mającym ok. 4 mln mieszkańców). Spośród nich blisko 350 tysięcy to pracownicy sektora usług publicznych, zarówno na poziomie państwowym jak i samorządowym.
Przedsiębiorstwa, których praca jest znacznie utrudniona lub niemożliwa będą też mogły odłożyć płatność podatków i składek o trzy miesiące i składek. Firmy z rocznym dochodem do 7 i pół miliona kun będą całkowicie zwolnione z tych opłat, a spółki z większym będą zwolnione w zależności od spadku dochodu. Minusy chorwackiego programu? To na pewno brak realnego wsparcia dla funkcjonujących na umowach śmieciowych.
Wiele gmin przesunęło też płatności rachunków o trzy miesiące, głównie emerytom. Poszczególnie chorwackie województwa (żupanie) chcą również wprowadzać własne programy pomocowe. Póki co Chorwacja niby radzi sobie z wirusem, liczba zarażonych nie rośnie skokowo, choć epidemia trwa już ponad miesiąc. Jednocześnie jednak wciąż Chorwaci wykonują mało testów, wbrew zaleceniom WHO.
Program rządu PiS to za mało
Dzisiaj mało którzy ekonomiści nie nawołują do tego by zacząć się zadłużać. Kryzys, który nadchodzi może być jednym z poważniejszych w historii. Na pewno zaś jest jednym z najintensywniejszych. W związku z tym większość krajów europejskich podjęła specjalne działania. Pojawiły się na czas pandemii 75 proc. i wyższe dopłaty do pensji, tymczasowy dochód podstawowy dla wszystkich. Ten ostatni zresztą będzie w pewnej formule realizować rząd znanego piewcy wolnego rynku, Donalda Trumpa. Jak napisał pewien dziennikarz – w czasie kryzysu liczba liberałów drastycznie spada. Zdecydowana większość tych, którzy na co dzień domagają się niższych podatków, teraz oczekuje wsparcia z tych samych „danin”, których w czasach koniunktury nie chce płacić. I gdy europejskie rządy dopłacają przede wszystkim do pensji, chcąc w ten sposób utrzymać zatrudnienie i miejsca pracy, polski rząd nie tylko wydaje mniej niż taka Chorwacja, czy Czechy, ale stawia przede wszystkim na zwiększanie wyzysku pracowników i ochronę banków. Żeby otrzymać wsparcie rządu, w postaci zaledwie 40 proc. pensji trzeba nie tylko udowodnić stratę względem poprzedniego miesiąca. Należy też obciąć pensje swoim pracownikom. Jak ma to pomóc gospodarce? Trudno powiedzieć. Bo pieniędzy na rynku będzie po kryzysie mniej. Nie ma nawet jasnych wskazań rządu co z zaoszczędzonymi 20 proc. mają przedsiębiorcy zrobić? Właściciele zachowają je we własnej kieszeni? Zwolnienie z ZUS dotyczy zaś niewielkiej grupy przedsiębiorców. Rząd właściwie na tę chwilę tak kiepskim programem pomocowym zachęca do zwolnień. Neoliberalizm górą! Nie tylko pracodawca może nam polecić pracować więcej, z mniejszą liczbą godzin odpoczynku. Pomoc w kolejnej transzy może i obejmie kolejne firmy zwolnieniami, przewiduje też jednak, że to pracodawca może nam wskazać, gdzie odpoczniemy! Tym pięknym sposobem cofamy się do XIX-wiecznych obozów pracy, gdzie normą były niskie pensje (rząd zachęca do ich obniżek), 12 h dzień pracy, pełne uzależnienie od pracodawcy często też udostępniającego miejsce do życia i „odpoczynku”. Dlaczego gdy większość świata stwierdza, że jedynym ratunkiem jest wesprzeć pracowników i firmy dokładając się do pensji albo dając równy dochód wszystkim polski rząd uważa, że dokręcenie śruby pracownikom pomoże? Nawet kiedy premier Morawiecki pracował w banku to nie mogła być dobra taktyka. Zwłaszcza, że ponad 30 proc. pracowników tego sektora potrzebuje stałej pomocy psychologicznej, a rotacja jest tam jedną z największych w gospodarce.
O co więc może chodzi premierowi Morawickiemu i Prawu i Sprawiedliwości w dość prymitywnym sposobie przeciwdziałania kryzysowi? Z jednej strony to być może brak środków. Z drugiej przekonanie, że wyborcom PiS nie będzie tak znów gorzej. Z trzeciej zaś po prostu przynależność do świata, który miejmy nadzieję odchodzi w zapomnienie. Darwinizmu społecznego, w którym przetrwają tylko najsilniejsi – monopoliści, biznesmeni pokroju Jeffa Bezosa, który nie tylko obraca bilionami, ale nie nawet nie pozwala nosić pracownikom maseczek w chwili pandemii. PiSowskie myślenie o gospodarce w kryzysie kończy się na pomocy bankom. Pracownik jest zaś jedynie trybem, maszyną, która ma pracować więcej, by zaspokoić potrzeby swojego właściciela.
W ten sposób rząd PiS szykuje nam wielką katastrofę. I nie, nie będzie ona piękna. Bo zasiłek dla bezrobotnych wbrew mitom rozpuszczanym przez wielbicieli Balcerowicza to w Polsce kwota, za którą nie da się utrzymać mieszkania, o wyżywieniu siebie i rodziny nie wspominając.