SPÓR WOKÓŁ LBGT+, ZWIĄZKÓW PARTNERSKICH I ADOPCJI DZIECI

Blogi polityczne

Spór wokół podpisania karty LGBT+ w Warszawie, późniejszych słów wiceprezydenta Rabieja (Nie jestem zwolennikiem zmieniania społeczeństwa na siłę, więc jestem za etapowaniem: najpierw wprowadźmy związki partnerskie, potem równość małżeńską, a na koniec przyjdzie czas na adopcję dzieci – cytat za Gazetą Prawną) czy ostatnich Jarosława Kaczyńskiego (Siedem dni temu dziękowałem za szczerość, dzisiaj muszę znów podziękować za szczerość panu wiceprezydentowi Warszawy, który po prostu postawił sprawę jasno: nie chodzi o żadną tolerancję, chodzi o afirmację. O afirmację związków jednopłciowych, o małżeństwa tych związków, chodzi o to żeby miały prawo do tego, aby adoptować dzieci (…) My chcemy jasno powiedzieć: tu mówimy nie, a już w szczególności jeżeli chodzi o dzieci. Wara od naszych dzieci. - cytat za onet.pl) staje się co raz bardziej gwałtowny. Czy ma on jednak sens?

Zapoznałem się z kartą LGBT+. Zachęcam Was do tego samego – znajdziecie ją tutaj. Nie znajduję tam niczego moim zdaniem kontrowersyjnego. Jedyne co mnie zastanawia to fakt czy taka karta musi być podpisana przez prezydenta miasta? Czy rzeczy, które są w niej opisane a dotyczące równości, poszanowania, wsparcia nie powinny być we współczesnej Polsce oczywistością? Można się spierać o szczegóły (np. czy potrzebny jest specjalny hotel interwencyjny?), ale co do zasady – sformułowania są tak ogólne, że dopiero jak poznamy szczegóły proponowanych działań mogłyby się one spotkać z większą dyskusją.

ARMENIA 2018. AMERYKANIE NAD Z SEWANEM

Blogi kulturalne

O, pan też na wózku! - woła do mnie po angielsku bardzo starsza pani, która też korzysta z takiego udogodnienia. Widać że jest Ormianką. Skąd pani jest? – pytam. Proszę pana - odpowiada, mam 95 lat i pierwszy raz przyjechałam do Armenii!. Urodziłem się i mieszkam na stałe w Stanach Zjednoczonych, w stanie Connecticut. I postanowiłam, że przed śmiercią muszę zobaczyć Armenię! Dziś jedziemy nad jezioro Sewan. Największe jezioro Armenii. Podróż trwa dość długo, około 2 godzin, ale to co zostajemy na miejscu jest z pewnością warte tego czasu. Sewan robi naprawdę duże wrażenie. Jezioro jest olbrzymie. Co prawda akurat tego dnia pogoda nie dopisuje, ale może to i lepiej, bo turystów mniej i można je spokojnie obejrzeć. Jest sobota, więc ambasador Cieplak nie jest związany obowiązkami służbowymi i może wraz z nami wybrać się na wycieczkę. Siedzimy więc przy stoliku, na dworze przed kawiarnią i oglądamy jezioro. Jest dość chłodno więc nikt się nie kąpię, ale spora część naszej ekipy próbuje popularnych tu skuterów wodnych. Niestety, nie pływa się samodzielnie, tylko ma się na plecach właściciela takiego skutera, który pilnuje aby nic złego się nie stało. Kiedy po półtorej godziny postanawiamy wrócić do samochodu, idąc od brzegu jeziora w kierunku auta, spotykamy grupę Amerykanów. O, pan też na wózku! - woła do mnie po angielsku bardzo starsza pani, która też korzysta z takiego udogodnienia. Widać że jest Ormianką. Skąd pani jest? – pytam. Proszę pana - odpowiada, mam 95 lat i pierwszy raz przyjechałam do Armenii!. Urodziłem się i mieszkam na stałe w Stanach Zjednoczonych, w stanie Connecticut. I postanowiłam, że przed śmiercią muszę zobaczyć Armenię! Cóż... to dość nieprawdopodobne, by w tym wieku zdecydować się na pierwszą wizytę w kraju swoich przodków, ale z drugiej strony to coś niezwykle wzruszającego, kiedy widzisz radość tej kobiety z tego, że mimo tak podeszłego wieku może tutaj być. Z pewnością ma dobrą opiekę, myślę sobie, patrząc na sporą grupę jej dzieci wnuków a może i prawnuków. I myślę sobie też o tym co dwa dni temu mówił mi poseł Alen Simonyan. Że co prawda w Armenii jest tylko 2 800 000 obywateli, ale ormiańska diaspora liczy ponad 11 milionów!. I że w krytycznych dla kraju momentach spisuje się naprawdę na medal. Udajemy się teraz na obiad do Dilidzan. Restauracja, chociaż na prowincji, jest elegancka. Podobnie jak jedzenie. Gdy kelnerzy wynoszą zamówione potrawy, wprost uginają się pod tacami. Po wymarznięciu nad Sewanem posiłek znacznie poprawia nam humor. Po obiedzie ruszamy zwiedzić ostatni punkt naszego dzisiejszego programu, klasztor Hagharcin. To zaskakujące, ale ten stary, ormiański, zabytek został odremontowany przez jakiegoś arabskiego szejka. Nie do końca udało mi się ustalić dlaczego postanowił on odremontować ten klasztor. Klasztor jest piękny, chociaż z drugiej strony po tym remoncie widać, że sprawia ona wrażenie bardziej atrakcji turystycznej, niż miejsce modlitwy. I nie zmienia tego fakt, że spotykamy w nim dwóch mnichów, którzy żyją tam i modlą się tam na co dzień. Po zwiedzeniu klasztoru wracamy do Erywania. Jest już późno, a jutro czeka nas niedziela i msza w rycie ormiańskim. Nigdy na niej nie byłem. To będzie dla mnie coś ciekawego. Tu polityka zaczyna swój dzień: www.300polityka.pl Poznań 2.0 – najważniejsi w jednym miejscu – bo informacja nie musi być nudna  http://miastopoznaj.pl/ Wielkopolski Portal Osób Niepełnosprawnych – www.pion.pl www.facebook.com/flibicki

W sprawie poznańskiej „afery MPK”

Blogi z Poznania

No to jak to jest? Honorowy Patron  Marszu Jacek Jaśkowiak pozwala miejskiej spółce bojkotować imprezę który jest patronem?

Nie panuje nad tym co robi miejska spółka? Nie może jej wydać polecenia, albo czegoś zasugerować? A może – co jest zaskakujące - nie ma w tej sprawie zdania? A może – po prostu – zbliżają się wybory samorządowe? Prezydent Poznania, Jacek Jaśkowiak, objął honorowym patronatem poznański Marsz Równości. Równocześnie poznańskie MPK najpierw przyjęło od organizatorów tego Marszu zlecenie na to, żeby na jego pojazdach zawieszono tęczowe flagi, a potem - wobec słusznych protestów społecznych  - z realizacji tego zlecenia się wycofało.

Prezydent Jaśkowiak mówi, że MPK samo podejmuje decyzje, ale będzie prosił o wyjaśnienia. Wcześniej,  w wywiadzie, sugeruje MPK żeby tego nie robiło. Tyle faktów. A teraz moje zdanie w tej sprawie. Gdybym był prezydentem Poznania, to nie objął bym patronatem honorowym Marszu Równości. Moja negatywna ocena tego przedsięwzięcia była by jasno i publicznie wyrażona. Dla władz MPK byłoby wtedy oczywiste, że nie powinno ono podpisywać umów na wieszanie tęczowych flag na miejskich pojazdach. Jeśli jednak MPK taką decyzję by podjęło, to taką decyzję mimo mojego negatywnego stosunku do Marszu Równości musiało by wykonać. Dlaczego?

Bo jeśli się podpisuje umowy, nawet złe, to trzeba ich dotrzymywać, chyba że zajdą jakieś okoliczności, które to po prostu uniemożliwiają. Tutaj takie okoliczności nie zaszły. MPK odmawia reklamowania imprezy moim zdaniem niewłaściwej, ale imprezy, nad którą prezydent miasta przyjął honorowy patronat. Ja uważam że nie powinien tego robić, ale to zrobił. No to jak to jest? Honorowy Patron  Marszu Jacek Jaśkowiak pozwala miejskiej spółce bojkotować imprezę który jest patronem? Nie panuje nad tym co robi miejska spółka? Nie może jej wydać polecenia, albo czegoś zasugerować? A może – co jest zaskakujące - nie ma w tej sprawie zdania? A może – po prostu – zbliżają się wybory samorządowe?

PS: Nie ze wszystkim, co napisał w swojej notatce służbowej motorniczy poznańskiego MPK, gdy odmawiał prowadzenia pojazdu z tęczową flagą, się zgadzam. Jej ogólny wydźwięk jednak akceptuję. Szczerze podziwiam go za cywilną odwagę i wierność własnym przekonaniom. Ciekawe jest tylko to, że chyba kierowca MPK ma bardziej stabilne  poglądy tej sprawie niż prezydent miasta Poznania.  

Tu polityka zaczyna swój dzień: www.300polityka.pl

Poznań 2.0 – najważniejsi w jednym miejscu – bo informacja nie musi być nudna  http://miastopoznaj.pl/

Wielkopolski Portal Osób Niepełnosprawnych – www.pion.pl

www.facebook.com/flibicki .

ANDRZEJ DUDA SIĘ SAMO OKALECZY

Blogi polityczne

Jeśli jednak dorosły, świadomy mężczyzna, z uporem godnym lepszej sprawy, robi wszystko, żeby się politycznie samo okaleczyć, a to samookaleczenie nie niesie wielkiego ryzyka dla Polski, to trzeba mu po prostu na to pozwolić.

I dlatego poważnie rozważam, czy nie głosować za prezydenckim wnioskiem referendalnym. Prezydent Andrzej Duda zgłosił do Senatu wniosek o przegłosowanie swojego pomysłu referendum. Szczerze mówiąc, to nie widzę żadnego sensownego celu tego przedsięwzięcia. No chyba że tym celem jest jakieś uniezależnienie się od PiSu. Jeśli tak, to chodź idę uważam za słuszną, uważam też, że jest ona marnie realizowana.

Pytań jest zbyt wiele, i są zbyt skomplikowane. I jest to choćby jeden z powodów, dla których całe to przedsięwzięcie - moim zdaniem - okaże się klapą. Klapę frekwencyjną, jak w przypadku głośnego już referendum Bronisława Komorowskiego. Mimo tego, przyznam szczerze, że skłaniam się do poparcia prezydenckiego wniosku. Dlaczego? Otóż uważam, że referendum to będzie klęska Andrzeja Dudy.

PiSowi oczywiście być może nie podoba się intencja prezydenta, aby się od niego uniezależnić, ale też myślę, że słusznie czuję instynktownie, że będzie to klapa, która obciąży cały pisowski obóz. Prezydent tego nie czuję. Jak bardzo by nie szanować głowy państwa, jest to jednak w realnej polityce nowicjusz. Nie jako urzędnik, ale jako polityk właśnie. Jeśli jednak dorosły, świadomy mężczyzna, z uporem godnym lepszej sprawy, robi wszystko, żeby się politycznie samo okaleczyć, a to samookaleczenie nie niesie wielkiego ryzyka dla Polski, to trzeba mu po prostu na to pozwolić. I dlatego poważnie rozważam, czy nie głosować za prezydenckim wnioskiem referendalnym.

Tu polityka zaczyna swój dzień: www.300polityka.pl

Poznań 2.0 – najważniejsi w jednym miejscu – bo informacja nie musi być nudna  http://miastopoznaj.pl/

Wielkopolski Portal Osób Niepełnosprawnych – www.pion.pl

www.facebook.com/flibicki 

PiS to nie jest prawica

Blogi polityczne

Nie uważam, że Kościół i Polska to jedno. PiS jedzie na tym, że jak przeciętny ksiądz słyszy „Polska", to myśli „Kościół". Jarosław Kaczyński świetnie to odczytał i uwiódł tym tego księdza i jego parafian - mówi Jan Filip Libicki, senator niezrzeszony. 

Gowin już się odzywał?  W styczniu ogłosiłem, że wyjdę z PO jeśli sprawa kolegów nie zostanie rozwiązana. Wtedy był u mnie prominentny działacz partii Gowina.   Jakieś kuszące propozycje?  Nie dla mnie. Wczoraj dzwonił do mnie z kolei znany parlamentarzysta Prawa i Sprawiedliwości, który proponował mi utorowanie drogi do PiSu. Odmówiłem. On wtedy zaproponował mi utorowanie drogi do partii Gowina. Odmówiłem. Następnie zaproponował pomoc w życiu. Odmówiłem. W końcu zaproponował mi modlitwę za mnie..To przyjąłem. Ja wierzę w siłę modlitwy.  

Myślałem, że sam PiS będzie miał problem z wyciągnięciem do pana ręki. Pan mówił o nich naprawdę ciężkie rzeczy.   Prezes Kaczyński nie ma takich problemów. On ma cug na władzę. Liczy szable. On nie ma jakichś estetycznych kłopotów, gdy idzie o tych wszystkich Kuchcińskich i Suskich. Jak mój ojciec był szefem PiS w Wielkopolsce, to pewnego dnia dowiedział się, że Kaczyński jest w Koninie. Pojechał szybko na spotkanie, a Kaczyński wytłumaczył mu, że pewnie ktoś zapomniał zadzwonić i poinformować go o spotkaniu. Siedzą tak sobie i słuchają kolejnych wystąpień na festiwalu lokalnych Suskich i Kuchcińskich. Zdumiony ojciec przeciera oczy, a Kaczyński mówi do niego w pewnym momencie: niech pan nie myśli, że ja nie widzę jacy oni są.   Ale nie przeszkadzało mu to?  Jego interesuje władza. Myślę, że np. Markowi Jurkowi to wszystko przeszkadzało i pewnie dlatego jest w tym miejscu w którym jest. On jest zresztą chyba bardziej publicystą, myślicielem chrześcijańskim niż politykiem.   Jak PiS jest taki zły, to co jest takiego fajnego w Platformie z której też pan wyszedł.   Uważam, na przykład że PO wywodzi się z samorządu. Reforma samorządowa, to jedna z najlepszych rzeczy, które się w Polsce udały.   Koszty reformy były nieprawdopodobne. Zresztą w czasie jej uchwalania województwami targowano się tak, by nie rozpadła koalicja. Miasta, które traciły na tym najwięcej nie miały żadnych programów osłonowych, a i same powiaty budzą sporo kontrowersji.  Nie jestem przeciwnikiem powiatów. Kiedyś myślałem, że to jest rzeczywistość nie do końca ko-mukolwiek potrzebna. Dziś, po siedmiu latach bycia senatorem na sześciu powiatach uważam, że one funkcjonują, jako pewne całości. Organizują życiu polityczne i kulturowe społeczności. Przez ostatnie lata sporo jeździłem na wschód i dla ludzi z Białorusi czy Ukrainy ta reforma jest wzorem. Nawet się lekko wzruszyłem, gdy w Kirgistanie ludzie przeprawiali się cztery godziny przez góry, by zapytać czy nie pomożemy im zdobywać doświadczeń, jak funkcjonuje samorząd. Z tym mi się kojarzy Platforma.   To czemu pan z niej odchodzi?  Gdy wchodziłem do PO jeden polityk zapytał mnie, jak będzie u mnie z dyscypliną. Odpowiedziałem: w kwestiach politycznych możesz liczyć na moją dyscyplinę, ale w tzw światopoglądowych będzie decydowało moje sumienie. Póki nikt nie będzie wyrzucany za te kwestie ja mogę być w takiej partii. Taka rzecz się jednak zdarzyła…  Wyrzucenie trójki konserwatywnych posłów zdarzyło się pół roku temu.    Czekałem do czerwca, bo chciałem żeby wszyscy w moim okręgu dowiedzieli się ode mnie, że zamierzam wyjść. W tym czasie różne osoby zapewniały mnie, że trzeba trochę czasu, ale powrót nastąpi.   Zwłaszcza, że są w klubie. Co tam się właściwie dzieje?  To, jak mówił Lesław Maleszka w filmie „Trzech kumpli” doskonałe pytanie. Niektórzy mówią, że oni zostali w klubie.  Wyrzucono ich tylko z partii?  Bo nie zaniesiono papierów do marszałka. Formalnie nie zostali więc wyrzuceni z klubu   Czyli mamy trzech posłów PO, którzy są w klubie, tylko dlatego że ich papiery nie dotarły?  Jedna osoba z kierownictwa PO przekonywała mnie, że tak jest. Dla mnie najważniejsze jest, to że do tej pory w partii była wolność w tych sprawach.   A jaką partią jest obecnie Platforma?  Jest partią liberalną.   Co to za partia liberalna, która nie potrafi przegłosować związków partnerskich.   Myślę o wymiarze gospodarczym. Jednak głosowania w obronie życia dowodzą, że nachyliła się w lewo..   Lewicowym? W Europie konserwatyści przegłosowują małżeństwa homoseksualne.  Ale pan mnie zapytał o mój punkt widzenia.   Nie żyjemy w próżni.  Nie będę się odnosił do tego, jak byłoby to oceniane na zachodzie.   To akurat ciekawe, bo poza Nowoczesną mamy prawie same konserwatywne kluby w parla-mencie, a pan nie ma partii.   Dla mnie to, że trzy osoby są wykluczane, bo głosowały za konserwatywnym projektem jest dowodem na coś przeciwnego.   A jak sobie z tym wszystkim radzi Grzegorz Schetyna?  Pierwszy etap mu się udał. Koalicja Nowoczesnej i PO wystawia wspólnych kandydatów. Czy mu się to uda dalej? Mam nadzieję, że tak. Ja nie mam problemu z tym, by znajdować się w jednym ugrupowaniu z ludźmi o poglądach lewicowych.  Przypominam tylko, że właśnie z niego pan wyszedł.  Bo musi być szanowana wolność głosowań w sprawach światopoglądowych.   Ten brak wolności to jedyny problem PO?  Koalicja obywatelska musi wypracować np. lepszą argumentację proeuropejską. Te postulaty są formułowane tak, jak robiono to 15 lat temu. Zastanawiam się czy to może trafić do ludzi, którzy pójdą za chwilę pierwszy raz do wyborów. To jest pole, gdzie swoją błędną argumentacją trafia PiS: my jesteśmy krzywdzeni, a silniejsi nas łupią. Do młodych, którzy nie pamiętają, jak wyglądała Polska 15 lat temu to trafia.   Platforma ma im do zaoferowania europejskiego czekoladowego orła.   Dla ludzi, którzy mają osiemnaście lat tak to wygląda.   Tylko jeszcze nikomu nie udało się o tym dobrze o tym opowiedzieć.   Ten język trzeba stworzyć.   A Grzegorz Schetyna jest w stanie to zrobić?  Bardzo na to liczę. Ma na to jeszcze trochę czasu.  Jeszcze raz przypomnę, że wyszedł pan z tej partii.   Pozostaje poza Platformą wspierając Platformę jeszcze z jednego powodu, który jest zasadniczy. Miałem 18 lat w 1989 roku. Swoją młodość często spędzałem na Zachodzie. Po prostu często leczyłem się w Anglii. Widziałem zachód i pamiętam, jak dużym Fiatem pokonywałem RFN i myślałem o tym kiedy w Polsce będzie tak, jak tam. Uważam, że Polska odniosła sukces i dziś w wielu aspektach PiS niszczy ten sukces. To trzeba zatrzymać i może to zrobić tylko jedna szeroka koalicja opozycyjna. Jakbym miał wolność w głosowaniach światopoglądowych, to bym do niej dołączył. Pytałem zresztą o to szefostwo partii, czy taką wolność będę miał ale nie potrafili zająć stanowiska.   Zajmowanie stanowiska, to nie jest mocna strona Platformy.   Pamiętam sprzed paru miesięcy konwencję w Łodzi na której Grzegorz Schetyna przedstawił elementy, które mi się bardzo podobały. Mówił o tym, że jesteśmy za głęboką decentralizacją. Ja jestem za głęboką decentralizacją.   Na tej konwencji padła zapowiedź likwidacji CBA i IPN. Popiera pan te pomysły?  Na pewno te instytucje nie mogą być tym czym są dziś. Jeśli jedynym sposobem na ich zmianę jest likwidacja, to popieram. Czy w to miejsce należy powołać coś innego? Możemy kompetencje CBA oddać CBŚ. Oni mogliby spokojnie ścigać za przestępstwa korupcyjne. Jeśli chodzi o IPN, to prze-wodniczący Schetyna odnosił się do pewnej konkretnej sytuacji. Ona polega na tym, że instytucja stała się narzędziem do realizowania partyjnej kampanii jednego ugrupowania.   A to nie jest tak, że odbija się na pan od ściany do ściany? Wraz z innymi sierotami po PiSie próbował pan się przebić z Polską XXI, PJN czy Polską Plus, ale ostatecznie skapitulowaliście. System jest dwupartyjny i koniec.   Socjolog profesor Ryszard Cichocki podobnie skomentował jeden z moich występów w telewizji i dodał, że w Polsce jest bardzo dziwna sytuacja. Teoretycznie powinno być dużo miejsca dla partii umiarkowanie konserwatywnej, ale do wyboru jest prawica populistyczna albo partie liberalne. Osoby takie, jak ja muszą się zdecydować na współpracę z którymś z tych podmiotów.   Na początku zdecydował się pan na PiS.  Ale okazało się, że tam nie pasuje. Choćby dlatego, że ja swoją formację katolicką odbywałem w ośrodkach zagranicznych. Nie uważam, że Kościół i Polska, to jedno. PiS jedzie na tym, że jak przeciętny ksiądz słyszy Polska, to myśli Kościół. Jarosław Kaczyński świetnie to odczytał i uwiódł tym tego księdza i jego parafian..   Kiedyś uważał, że najkrótsza droga do dechrystianizacji Polski wiedzie przez ZCHN. W którym zresztą też Pan był.   Jarosław Kaczyński zrozumiał, że masowość może mu dać katolicka opinia publiczna. ZCHN był tu konkurentem. Dlatego trzeba było z nim walczyć. Ta wypowiedź była jednym z elementów wykańczania konkurencji.   Po to by potem wejść w jej buty?  Po nocy teczek Antoni Macierewicz mówił mojemu ojcu, że jeśli ma się zbudować w Polsce duży obóz prawicowy, to on się musi opierać na Kościele i związkach zawodowych.   Czyli trafna diagnoza, była recepta i jest sukces.   Choć ja nie uważam, że PiS to prawica. Oni nie są zwolennikami wolnego rynku, decentralizacji i posługują się religią w sposób instrumentalny. Była taka symboliczna sytuacja, gdy w 2007 roku Marek Suski podarł list biskupów w obronie życia. Wyobraża pan sobie, że Marek Jurek, Marek Biernacki, Jarosław Gowin czy – nie dorastający im do pięt - ja robimy coś takiego? Problem polega na tym, że dla PiSu papież jest na Nowogrodzkiej.   Zaraz papież. Silny lider. Inaczej to nie działa.   Jak przyjeżdżam do jakiejś gminy, to robię taki test: nie wiedząc kto jest szefem PiSu w tej gminie mówię ludziom, że potrafię go opisać. Każdy z nich ma trzy cechy charakterystyczne: nigdy nie wygrał żadnych wyborów, jest skłócony z całym światem politycznym w powiecie i operując na prawo i lewo retoryką katolicką jest w jakiejś niezgodzie z nauczeniem Kościoła, gdy idzie o jego życie osobiste.. W ośmiu przypadkach na dziesięć wszyscy moi słuchacze otwierają szeroko oczy i pytają: skąd wiesz, że to iksiński? No właśnie nie wiem, ale w tej partii nie ma przypadków. Ona była budowana z premedytacją. Jedynym gwarantem pozycji politycznej tych ludzi jest Jarosław Kaczyński.   Naprawdę PiS nie jest jedyną wodzowską partią w Polsce.  A pan sobie wyobraża, że ktoś mógłby przyjść do marszałka Kuchcińskiego i zaproponować mu, by po ewentualnym rozpadzie PiS został liderem czegokolwiek? Przecież to jest człowiek, który boi się zrobić konferencję z dziennikarzami. Jarosław Kaczyński zbudował partię z tego typu osób. Teraz, jak powie Kuchcińskiemu: masz złamać regulamin Sejmu, to on to zrobi. Człowiek, który ma dorobek może odmówić.   Był pan aktywny w czasie protestu niepełnosprawnych. Myśli pan, że dzięki całej tej dyskusji problemy osób niepełnosprawnych są lepiej rozumiane?  Odpowiem inaczej. Pan premier Morawiecki zaprosił mnie na inaugurację programu dostępność plus. Poszedłem do Centrum Nauki Kopernik. Było dużo osób na wózkach, piękny obrazek, a premier mówił, jak to wszystko będzie dostępne. Gdy Morawiecki skończył zaproszono nas na lunch. Przejechaliśmy do sali obok na wózkach. Niestety nie mogliśmy zjeść tego lunchu, bo wszystkie stoliki były za wysokie. Zorganizowano to dla stojących ludzi. Dopiero po naszej interwencji w wielkim popłochu wyciągnięto trzy stoliki naszej wysokości.   Miły gest ze strony rządu.   To się sprowadza do tego, że sporo mówimy o programie dostępność plus, a żeby obiad był dostępny wystarczy wpuścić kogoś na wózku i zapytać, co zrobić.   Pan od dziecka zderza się z takimi sytuacjami?  Chodziłem do szkoły, która na szczęście była na jednym poziomie. Wszyscy okazywali mi życzliwość, ale nie było wiedzy czy nauczycieli wspierających. Pamiętam, jak ojciec poszedł na pierwszą wywiadówkę i zapytał, jak z moim zachowaniem. Pani odpowiada: super, super. Przynajmniej jeden, co po ławkach nie skacze. Cieszę się, że pani była zadowolona z mojego zachowania.  A sam protest niepełnosprawnych?  To był drugi protest, który widziałem. W czasie pierwszego protestu rozmawiałem z tymi osobami, które były w Sejmie. Byłem w sejmowej większości i uważałem, że to moim obowiązkiem jest stanąć przed nimi. Przy okazji tego protestu nie zabierałem niepytany głosu. Teraz jestem w opozycji i uważam, że moje pojawienie się tam mogłaby być odbierana, jako lansowanie się tam. Nie chciałem się ustawiać w pozycji pani Kempy i pana Mularczyka z 2014 roku. Ale powiem coś mniej popularnego. Jestem senatorem w sześciu powiatach i w każdym jest warsztat terapii zajęciowej. W prawie każdej z 28 gmin jest sto-warzyszenie, które działa na rzecz osób niepełnosprawnych. Ci ludzie nie zostają sami. To jest też dorobek ostatnich 30 lat. Byłem na Tajwanie, by zobaczyć, jak tam wygląda sytuacja i powiem panu, że nie mamy, co się wstydzić. Oni są bardziej zamożni od nas, a ich pokazowe ośrodki były na poziomie tych z moich gmin. Jak byłem małym dzieckiem, to rodzice nie mieli się nawet skąd dowiedzieć, jak mi pomóc.   Czyli teraz jest super, bo kiedyś było bardzo źle.  To trochę, jak z Unią Europejską. Jaką perspektywę ma pan Jakub Hartwich? On ma osiemnaście lat i nie musi go obchodzić jak było kiedyś.   Bo to jest pokolenie, które nie porównuje się z PRL tylko z Europą.  W dodatku rząd sam sobie sprokurował ten protest. On wybuchł, gdy premier Morawiecki wyskoczył ze swoimi kolejnymi propozycjami na rozdawanie. Trudno się dziwić, że pojawiło się środowisko, które chce 500 złotych rehabilitacyjnego dodatku.   A może on się im zwyczajnie należy?  Oczywiście. W ramach możliwości finansowych państwa. Ale jeśli to państwo od miesięcy opowiada, że stać je na wszystko, to trudno się dziwić, że oni przychodzą po swoje…    Rozmawiał Piotr Witwicki, dziennikarz Polsat News    Wywiad ukazał się w Magazynie Plus Minus – dodatku dziennika Rzeczpospolita, 30 czerwca 2018.  

JAK MARSZAŁEK KUCHCIŃSKI SZYKANUJE SĘDZIÓW

Blogi polityczne

Będąc świadkiem tego wszystkiego, obiecałem, że zwrócę się do pana marszałka Kuchcińskiego z prośbą o wyjaśnienie sprawy. Miałem nieodparte przekonanie, że cała sytuacja, której byłem świadkiem, miała znamiona szykan wobec pana sędziego Arkadiusza Tomczaka jako przedstawiciela zarządu Stowarzyszenia Sędziów Polskich „Iustitia”.

Panie Marszałku! Wysoka Izbo! Ja swoje oświadczenie senatorskie kieruję do marszałka Sejmu, pana Marka Kuchcińskiego. Chciałbym prosić pana marszałka o wyjaśnienie pewnego incydentu, którego byłem świadkiem w dniu 7 czerwca. Otóż odbywała się wtedy w Sejmie debata nad kolejnym rocznym sprawozdaniem Krajowej Rady Sądownictwa. Ja, przeprowadzając wycieczkę uczniów, która była wtedy ze mną, przez wejście dla wycieczek, spotkałem przy tym wejściu pana sędziego Arkadiusza Tomczaka, sędziego Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Warszawie i członka zarządu Stowarzyszenia Sędziów Polskich „Iustitia”.

Tam trwała jakaś dyskusja ze strażnikiem. Okazało się, że pan sędzia jako członek zarządu tego stowarzyszenia chciał tego sprawozdania wysłuchać. Zwykle jest tak – i zawsze tak było – że przedstawiciele organizacji społecznych, którzy chcieli się przysłuchiwać debacie, byli wpuszczani głównym wejściem. W tym przypadku pana sędziego Tomczaka skierowano do wejścia dla wycieczek i przepuszczono przed nim wszystkie wycieczki, niejako wbrew odpowiedniej kolejności. Poddano go niezwykle długiej procedurze sprawdzającej, jakimś dziwnym, wcześniej nieznanym procedurom. Skończyło się to tak, że w momencie, w którym pan sędzia Tomczak ze współpracownikami przeszedł już przez wszystkie procedury, okazało się, że zakończyło się rozpatrywanie punktu, na które pan sędzia Tomczak ze współpracownikami miał przyjść. Będąc świadkiem tego wszystkiego, obiecałem, że zwrócę się do pana marszałka Kuchcińskiego z prośbą o wyjaśnienie sprawy.

Miałem nieodparte przekonanie, że cała sytuacja, której byłem świadkiem, miała znamiona szykan wobec pana sędziego Arkadiusza Tomczaka jako przedstawiciela zarządu Stowarzyszenia Sędziów Polskich „Iustitia”. W związku z tym zwracam się do pana marszałka Kuchcińskiego z prośbą o wyjaśnienie tego incydentu, bo do tego się zobowiązałem. Bardzo dziękuję. Oświadczenie senackie z dnia 29 czerwca 2018 roku.

Tu polityka zaczyna swój dzień: www.300polityka.pl

Poznań 2.0 – najważniejsi w jednym miejscu – bo informacja nie musi być nudna  http://miastopoznaj.pl/

Wielkopolski Portal Osób Niepełnosprawnych – www.pion.pl

www.facebook.com/flibicki

ULICA CHWIAŁKOWSKIEGO... PODZIELMY JĄ TAK, ŻEBY NAS ŁĄCZYŁA

Blogi z Poznania

Od kilku miesięcy w naszym mieście toczy się dyskusja na temat dekomunizowania patronów ulic, placów i budowli. Przed kilkma dniami tutaj pisałem o planowanej zmianie nazwy ul. 23 Lutego. Największe kontrowersje wzbudził jednak plan usunięcia z przestrzeni miejskiej postaci przedwojennego, komunistycznego aktywisty – Marcina Chwiałkowskiego. Część poznaniaków wie kim był ten człowiek, a zapewne wszyscy wiedzą gdzie jest ulica, której patronuje, bo Chwiałka to popularny kompleks sportowo-rekreacyjny.

ANDRZEJ DUDA SAM SIĘ ZWOLNIŁ...

Blogi polityczne

To jest naprawdę duże osiągnięcie, żeby człowieka tak oddanego pamięci Lecha Kaczyńskiego doprowadzić do takiej desperacji. Tego może dokonać tylko Jarosław Kaczyński, ulegając słabościom swojego – nie potrafię znaleźć łagodniejszego określenia – nie najłatwiejszego charakteru. Krótko mówiąc prezes potrafi! Było to po wyborach parlamentarnych  w roku 2011. Zbigniew Ziobro z kolegami właśnie opuszczał PiS i tworzył Solidarną Polskę. Rysowała się szansa na jakąś nie PiSowską prawicę. W Nowym Domu Poselskim spotkałem przy bankomacie Andrzeja Dudę. Stał przede mną wybierając pieniądze. Dostrzegłem go, gdy już dokonał transakcji i odwrócił się w moją stronę. Znałem go trochę z czasów gdy pracował w kancelarii prezydenta Lecha Kaczyńskiego z Pawłem Wypychem. To Paweł nas sobie przedstawił. Andrzej Duda był nawet raz w moim sejmowym pokoju. Panie Andrzeju – powiedziałem do niego, co Pan tam jeszcze robi w tym towarzystwie, dlaczego pan nie odchodzi z Ziobrą – dopytywałem, wiedząc że byli ze sobą związani. Proszę pana - odpowiedział Andrzej Duda, ja jestem ministrem w kancelarii prof. Lecha Kaczyńskiego, Mnie prezydent Kaczyński z tej funkcji nigdy nie zwolnił... Gdy opowiadałem to różnym moim znajomym, wielu z nich się zachwycało. Że jakie to szlachetne i wzniosłe. Może coś w tym było, chociaż ja uważałem to raczej za przejaw pewnej dziecinności. Sądząc z relacji, jakie dziś panują na linii Andrzej Duda – Prawo i Sprawiedliwość, można wysnuć wniosek, że dziś Andrzej Duda sam się już zwolnił z kancelarii Lecha Kaczyńskiego, a ściślej mówiąc, zwolnili go z niej Jarosław Kaczyński z Antonim Macierewiczem i towarzyszami. To jest naprawdę duże osiągnięcie, żeby człowieka tak oddanego pamięci Lecha Kaczyńskiego doprowadzić do takiej desperacji. Tego może dokonać tylko Jarosław Kaczyński, ulegając słabościom swojego – nie potrafię znaleźć łagodniejszego określenia – nie najłatwiejszego charakteru. Krótko mówiąc prezes potrafi! I tak na koniec. Nie byłem za tym i nie jestem, żeby ludziom którzy przestali działać w polityce dawać miejsca w spółkach skarbu państwa. Tak nie powinno być. Ale zwalnianie tylko za to, że przypuszcza się, że w ten sposób dopiecze się Andrzejowi Dudzie – myślę tu o Marcinie Mastalerka – jest po prostu zwyczajnym świństwem. Przykre, że Joachim Brudziński dopuszczać do takich rzeczy wobec swojej niegdysiejszej prawej ręki... Tu polityka zaczyna swój dzień: www.300polityka.pl Poznań 2.0 – najważniejsi w jednym miejscu – bo informacja nie musi być nudna  http://miastopoznaj.pl/ Wielkopolski Portal Osób Niepełnosprawnych – www.pion.pl www.facebook.com/flibicki   .

DLACZEGO MAREK KUCHCIŃSKI MOŻE POZOSTAĆ MARSZAŁKIEM SEJMU?

Blogi polityczne

I właśnie, dla tej prawdopodobnej, sadystycznej chwili przyjemności prezesa Kaczyńskiego, Marek Kuchciński może utrzymać się na stanowisku Marszałka Sejmu. Ludwik Dorn udzielił wywiadu Gazecie Wyborczej. Twierdzi w nim, że Jarosław Kaczyński, wymieni Marka Kuchcińskiego, na stanowisku Marszałka Sejmu. Że musi to zrobić, bo po ostatnich wydarzeniach, w których Kuchciński odnotował kompletną katastrofę, Marszałek znalazł się w głębokiej depresji. Że po prostu fizycznie nie może spróbować swoich funkcji.

GDYBYM BYŁ ZAMELDOWANY W POZNANIU, NIE ZAGŁOSOWAŁBYM NA JACKA JAŚKOWIAKA

ULICA GRUNWALDZKA - OPINIA

Blogi z Poznania

Na wtorkowej sesji Rady Miasta poruszony został temat zmian na ulicy Grunwaldzkiej. Radny Tomasz Wierzbicki odczytał petycję kilku organizacji: Prawo do Miasta, Ulepsz Poznań, Inwestycje dla Poznania, Sekcji Rowerzystów Miejskich oraz partii Zieloni – koło poznańskie (link: http://www.petycjeonline.com/grunwaldzka). Następnie w dość emocjonalny sposób (jak to wynika z relacji medialnych) wystąpił Radny Zawieja wyrażając kategoryczny sprzeciw dla tych pomysłów. Jak stwierdził „zrobię wszystko, by dać odpór tym fanaberiom” (cyt. Głos Wielkopolski), „na takie pomysły mogą wpaść tylko ignoranci. Jak można zwężać ulicę w tym miejscu” (cyt. Gazeta Wyborcza). Radny Zawieja dodał również: „Nie trzeba być inżynierem, by to wiedzieć.”

Nie traktując jednak ostatniego twierdzenia Radnego poważnie, pozwoliłem sobie jednak zasięgnąć opinii inżynierów i ekspertów. Zerknijmy więc skąd takie pomysły mogły się wziąć.

AUTOBUSY MIEJSKIE I AUTA BEZ APTECZEK