ŚLEDZTWO POSELSKIE CZYLI CZY W POZNANIU MOŻNA SPOTKAĆ SIĘ Z NASZYM PRZEDSTAWICIELEM W SEJMIE?
Możemy bez problemu zorganizować spotkanie z panem i posłem w przyszłym tygodniu. Powiem więcej. Pan poseł odwiedza swoich wyborców także w domach. Nie ma problemu, by pofatygował się do pańskiego – usłyszałem w biurze jednego z polityków.
Jak sprawdzić czy obecni posłowie, kandydujący do sejmu kolejny raz, chcą się spotkać z potencjalnym wyborcą? Trzeba do nich pójść, zapytać lub zadzwonić. Wybrałem trzech.
Sprawdziłem jak na spotkanie z zaskoczenia zareagują pracownicy biur poselskich, czy zastanę na miejscu polityków, no i czy możliwe będzie, nieco bezczelne spotkanie z posłem obecnej kadencji i kandydatem w kolejnej politycznej wojnie.
Róg ulic Zeylanda i Zwierzynieckiej. Poniedziałek 5.10.2015. Godzina 10:24
Patrzę na plakat ugrupowania Kukiz 15 i lekko przykurzone okna. Nowa siedziba – pomyślałem i poszedłem w kierunku starej siedziby, innych polityków, zrzeszonych w partii oznaczanej skrótem PO.
Z okien spojrzał na mnie Waldy Dzikowski, a ja wyraziłem pragnienie by się z nim spotkać. Ot tak, bez wcześniejszego umawiania się, a także prywatnie, nie jako dziennikarz.
Przekraczam próg wejścia i docieram na niewielki, zaciemniony korytarz. Widzę wejścia do biur posła Jacka Tomczaka, Waldego Dzikowskiego i Agnieszki Kozłowskiej-Rajewicz. Wszedłem cichutko i nikt nie zwrócił uwagi na delikatne hałasy. Zresztą wszędzie tam było głośno, a drzwi poszczególnych gabinetów otwarte były szeroko. Sporo paczek i pudeł wyglądało na dopiero dostarczoną przesyłkę, podejrzewam, że z ulotkami.
Tajne dzień dobry
Witam się dość głośno i szybko ktoś do mnie wychodzi. Odpowiadając – Dzień Dobry. - Chciałbym spotkać się z posłem Dzikowskim, sprawdziłem w internecie, że ma dziś dyżur – zapytałem panią z sekretariatu. – Oczywiście, szanowny panie. Dziś jednak o spotkanie będzie trudno, ponieważ pan poseł ma już zajęte terminy. Po prostu wyborcy umówili się na spotkanie z wyprzedzeniem – poinformowała przemiłym głosem sekretarka, patrząc w gęsto zapisany notes.
- Widziałem posła jak wchodził do budynku, chcę zapytać o możliwość zmiany w prawie o zatrudnieniu tymczasowym. Chciałbym porozmawiać o polityce regionalnej i komunalizacji MTP – poinformowałem karnie.
Pani, skrzętnie notując moje przemyślenia odpowiedziała zdecydowanie. – Możemy bez problemu zorganizować panu spotkanie z panem posłem w przyszłym tygodniu. Powiem panu więcej. Pan poseł odwiedza swoich wyborów także w domach. Nie ma problemu, by to poseł pofatygował się do pańskiego domu. To co? Na kiedy umawiamy spotkanie? – usłyszałem na koniec.
Generalnie atmosfera była zwyczajna. Ktoś przebiegł z paczką, którą rozpakowywał. Inna osoba umawiała posła Tomczaka na jakiś wywiad, kolejna osoba rozmawiała ze mną. Normalne relacje międzyludzkie były zachowane. Pełna kultura i nikt nie traktował nikogo „z góry” Organizacyjnie – poznański porządek. Wizualnie – widać, że kampania wyborcza trwa. Co istotne, poseł był obecny i gdybym się uparł, poczekał dwie godziny to pewnie bym się przebił.
Idę na ulicę 27 grudnia
Przechodzę tuż przy Kaponierze. Sporo kurzu. Dwóch, z czternastu robotników coś szlifuje. Z tumanu wyłania się zielony autobus, na jego tyle widzę napis „Jaki powinien być poseł? Zaradny” i logo PO.
Pomyślałem, że autobus z logo partii rządzącej nie powinien poruszać się w rejonie przebudowywanego od zbyt wielu lat ronda. Działa to raczej na szkodę.
27 grudnia 9d
Wchodzę w bramę, a tam remont. Przy drzwiach dostrzegam niewielką tabliczkę z informacją, że spotkam tu posła Tadeusza Dziubę. Przechodzę po deskach i dzwonię domofonem. Przy tymże nie było jednak podpowiedzi, pod jakim numerem jest biuro poselskie. Sprawdziłem w telefonie i wdusiłem cyferkę.
Nikt się nie odezwał, ale drzwi odskoczyły.
Spotkałem pracownika biura pana posła. Musiałem chwilę zaczekać, bo rozmawiał z panem w podeszłym wieku, który miał na głowie niebieską czapkę z daszkiem z logo PiS. Zaczekałem i poprosiłem o spotkanie z posłem. – Pana posła dziś nie ma – usłyszałem. – To proszę mnie umówić na jakiś inny termin, chcę się dowiedzieć jakim argumentami przekona mnie poseł, bym oddał na niego głos – uciąłem zdecydowanie.
Pomiędzy mną, a rozmówcą leżały karteczki. Pan z sekretariatu zamiast mnie umówić, podał mi ołówek i zaproponował – Proszę zanotować numer telefonu i skontaktować się pod koniec tygodnia. Tu niech pan zapisze – powiedziano dom mnie wskazując kartkę.
Był miły ale chyba nieco zmęczony rozmową odbytą chwilę wcześniej. Wziąłem więc tę karteczkę i zapisałem. Pożegnałem się i wyszedłem.
Nie byłem zadowolony. Posła nie było. Wybitnych chęci ze strony pracowników by spotkanie zorganizować też chyba nie.
Ratajczaka 44
Do biura posła Marka Niedbały dotarłem bez przeszkód. Patrzył na mnie ze sporego plakatu na oknie. Wszedłem do nowoczesnego wnętrza. W recepcji nie było nikogo, było za to sporo prasy. Trafiłem na publikację wydawaną w Suchym Lesie, w jej wnętrzu spore zdjęcie polityka i hasło wyborcze. Pomysłowe.
Podbiega miła pani, przepraszając mnie, że musiałem czekać. Pyta, cóż mnie do niej sprowadza. Opowiedziałem krótko, że chciałbym porozmawiać o przyszłości mojego głosu w wyborach. – Mogę pana umówić na spotkanie z posłem. Przepraszam jednak, że dziś już nie, ale pan poseł jest już w terenie. Poniedziałek przyszły tydzień, to dobry termin? – Zapytała zdecydowanie pani. – Niezły – odpowiedziałem i powiedziałem, że potwierdzę.
Wrażenia? Czysto, schludnie, nowocześnie. Podobało mi się zdecydowanie i chęć do pracy ludzi w tym biurze.
Głos oddany
Na kogo? Na to dzisiaj nie odpowiem. Miło jednak było dowiedzieć się, że dostęp do naszych posłów nie jest tak mocno ograniczony jak wielu mogłoby się wydawać.