M.MENZ: PLATFORMA OD WYBORÓW PREZYDENCKICH SAMA SKAZYWAŁA SIEBIE NA PRZEGRANĄ
Dr Mariusz Menz - Lewica po raz pierwszy od II wojny światowej w ogóle nie będzie w parlamencie reprezentowana. Trudno, aby taki historyczny „wyczyn” pozwolił przetrwać SLD. Lewica musi zacząć budować coś nowego i pewnie będzie się to działo wokół Zandberga i Nowackiej, a nie Millera i Palikota.
Czy jest Pan zaskoczony, że PiS ma tak duże poparcie?
Biorąc pod uwagę ostatnie sondaże i spójność przekazu PiS-u w trakcie kampanii wyborczej, to trudno mówić o zaskoczeniu. Dawały one przecież dwucyfrową przewagę nad PO.
Skąd stosunkowo duże poparcie dla Kukiza? Mimo że wynik niższy niż w wyborach prezydenckich, to trzecia siła tego parlamentu.
Zawsze istnieje segment wyborców, którzy oczekują w polityce kogoś „antysystemowego”. Kiedyś była to populistyczna Samoobrona (której lider twierdził, że Wersal w parlamencie już się skończył). Potem w pewnym sensie był to antyklerykalny Ruch Palikota. Teraz jest to ugrupowanie Kukiza, które broni się przed nazywaniem siebie partią i które faktycznie nią nie jest. Brak bowiem ruchowi Kukiz’15 spójności programowej i ideowej. W jego szeregach jest wiele osób, o których nic nie wiemy. Kukizowi pomogła wtorkowa debata, w której atakował dziennikarzy, że zadają pytania nie mające związku z tematem dyskusji. Tym samym przypomniał, że jest antyestablishmentowy i mówi nie to, co przygotują mu sztabowcy (jak to czynią inni), tylko to, co naprawdę myśli. I jak się okazało taki pozór autentyczności wystarczył, aby stać się trzecią siłą polityczną. Nie wróżę jednak formacji Kukiza długiego trwania. Jarosław Kaczyński już podczas przemówienia powyborczego zaprosił w gruncie rzeczy przyszłych posłów Kukiza, aby zasilili „drużynę biało-czerwonych”. Nie wymienił ich z nazwy, ale wiadomo że nie zapraszał Ryszarda Petru.
Czy brak lewicy w sejmie to koniec SLD? Co dalej z lewicą w Polsce?
Z pewnością tak. Najpierw, delikatnie mówiąc, mało poważna kandydatura Magdaleny Ogórek. Później długie próby dojścia do porozumienia między Millerem a Palikotem. A kiedy wydawało się, że Zjednoczona Lewica idzie ku lepszemu (po wyborze na swoją liderkę Barbary Nowackiej), okazało się, że ta lewica wcale nie jest taka zjednoczona, skoro istnieje jeszcze „jakaś” Partia Razem. Dobry występ podczas wtorkowej debaty jej lidera Adriana Zandberga (którego wszyscy chwalili, zwłaszcza dziennikarze) spowodował, że wielu wyborców, którzy wcześniej zamierzało zagłosować na ZL, w ostatniej chwili przerzuciło swój głos na Razem. W efekcie lewica po raz pierwszy od II wojny światowej w ogóle nie będzie w parlamencie reprezentowana. Trudno, aby taki historyczny „wyczyn” pozwolił przetrwać SLD. Lewica musi zacząć budować coś nowego i pewnie będzie się to działo wokół Zandberga i Nowackiej, a nie Millera i Palikota.
Platforma przegrała? Czy należało się spodziewać takiego wyniku?
PO od wyborów prezydenckich sama skazała siebie na przegraną. Poza premier Ewą Kopacz nie było nikogo, kto chciałby walczyć o przynajmniej przyzwoity wynik. PO okazała się partią wyjawioną długim okresem rządzenia i w gruncie rzeczy już od dawna była pogodzoną z porażką. Nie było ani pomysłu, ani energii. PO wyglądała jak kolejka wąskotorowa, a nie pendolino. Na jej tle Nowoczsna.pl to był express, który wjechał do Sejmu. A przecież wyborcy Ryszarda Petru to dawny elektorat PO. Czy partia rządząca zrobiła cokolwiek, aby ich do siebie przekonać?
Po mapie frekwencji widzimy dobrze, że większa była zdecydowanie na wschodzie (szczególnie na poł-wsch) niż na zachodzie. Z czego to może wynikać?
We wschodniej Polsce zawsze jest większa mobilizacja wyborców niż w zachodniej. Proszę pamiętać, że ta część kraju w ostatnich latach głosowała na PiS, a nie mogła tego wyboru przełożyć na sukces, gdyż w skali ogólnopolskiej wygrywała PO. Tak jak PiS był złakniony sukcesu, tak samo mieszkańcy wschodnich województw mobilizowali się, aby sukces partii, na którą głosują, uczynić realnym i znaleźć się w gronie zwycięzców. Dużą rolę odegrały więc tutaj czynniki mentalne. Ale także nie bez znaczenia są względy historyczno-kulturowe. We wschodniej Polsce ciągle duży wpływ na politykę ma Kościół. Wybory odbywają się w niedzielę, a frekwencja na mszach w tamtym regionie jest zdecydowanie większa niż na zachodzie Polski. Księża częściej tam przypominają, że wierni mają moralny obowiązek iść na wybory, stąd po mszy większość z nich idzie i głosuje. Z kolei wielu wyborców zachodniej Polski, którzy wcześniej głosowali na PO, tym razem postanowiło zostać w domu. Platformą się rozczarowali, a PiS-u już się nie bali. Zostało im więc tylko czekanie na to, co i tak wydawało się nieuchronne.
Co jest dla Pana największym zaskoczeniem tych wyborów?
Nie jestem szczególnie zaskoczony wynikami wyborów. Odzwierciedliły one wcześniejsze przewidywania i sondaże. Bardziej zaskoczyło mnie natomiast to, że Jarosław Kaczyński, dziękując w trakcie wieczoru wyborczego różnym osobom ze swojej partii, nie podziękował swoim wyborcom. Uczyniła to dopiero Beata Szydło. Ale może było to przeoczenie.
Tutaj zobaczycie zapis live naszej relacji z wieczoru wyborczego.