ODNOSZĘ WRAŻENIE, ŻE NASZE MIASTO TROCHĘ ZASTYGA
Pamiętam Śródmieście sprzed dekady, to centrum - ono bardziej tętniło życiem. W pewnym momencie jednak władze miasta przestały wyznaczać miastu ambitne cele. Władze miejskie były bardziej administratorami, a nie wizjonerami – wspomina w rozmowie z nami Michał Boruczkowski, Radny Miasta Poznania. Zapraszamy na drugą rozmowę z 37, które co tydzień będą pojawiać się na naszym portalu. Przedstawiamy Wam wszystkich radnych miejskich, abyście mogli jeszcze lepiej poznać osoby współrządzące Poznaniem.
Anna Kowalewska: Został pan wybrany na Radnego Miasta Poznania po raz pierwszy. Zapytam, więc o to czy jest tak, jak pan się tego spodziewał? Pojawił się jakiś element zaskoczenia?
Michał Boruczkowski: Jestem członkiem Prawa i Sprawiedliwości. Wcześniej m. in. dużo działałem w samorządach pomocniczych. Byłem przewodniczącym zarządu osiedla, przewodniczącym porozumienia osiedli samorządowych, także działałem w spółdzielczej radzie osiedla. Generalnie ze sferą publiczną mam kontakt od wielu lat. Sprawowanie funkcji radnego, co do zasady wygląda tak, jak się tego spodziewałem. Z jednym wyjątkiem: to jest po prostu gigantyczna ilość pracy. Często mówi się, że politycy leżą do góry brzuchem, a w kontekście Rady Miasta to jest mit. Ilość pracy jest zatrważająca. Od kilku miesięcy nie mogę do końca spiąć życia prywatnego, przez wejście w ten tryb. Najpierw podczas kampanii wyborczej, teraz w Radzie.. Liczę na to, że z czasem to wszystko ogarnę, bo też sporo czasu trzeba poświęcić na naukę, wdrożenie się, ale pracy i tak jest bardzo dużo.
Jest pan prawnikiem. Przed wyborami na swojej stronie internetowej podkreślał pan to jako atut.
My jako Radni cały czas mamy styczność z aktami prawnymi. W mojej ocenie to jest atut, choć oczywiście, w Radzie są przedstawiciele całej społeczności Miasta. Mają różne doświadczenia, różne zawody i to wszystko jest cenne. To mają być przedstawiciele społeczeństwa. Różnorodność reprezentowanych profesji w Radzie to też jest jej atut.
Pana program wyborczy był bardzo rozległy. Znalazły się w nim projekty zarówno małe, jak i duże. Jednorazowe i wieloletnie. Wśród nich moją uwagę jako kobiety, zwrócił np. aspekt zorganizowania bezpłatnych kursów samoobrony dla kobiet.
W praktyce musiałoby to zostać zrobione z Wydziałem Zarządzania Kryzysowego i Bezpieczeństwa. Ten Wydział organizowałby tego rodzaju kursy. Informacje o takich kursach mogłyby docierać do odbiorców poprzez np. stowarzyszenia, związki sportowe, samorządy pomocnicze i inne podmioty miejskie. Z tego co wiem, to mój program wyborczy był najbardziej rozległym programem indywidualnym. Był najbardziej rzetelnie zrobiony ze wszystkich. Oczywiście, był on zgodny z programem partyjnym PiS, który był przygotowany dla całego Miasta. Wychodził jednak poza ten program i go rozszerzał. Oczywiście nie w sposób sprzeczny z zasadami, którym hołdował program ogólnomiejski PiS. Mam zamiar go realizować i mam na to jeszcze trochę czasu.
Powracając do kwestii kursów dla kobiet, jeszcze za tę kwestię się nie zabrałem (do końca stycznia najbardziej zajmowaliśmy się budżetem), ale oczywiście o tym, jak i o innych postulatach programowych, pamiętam. W praktyce realizacja programu wyborczego najczęściej wygląda tak, że dopiero w momencie, kiedy się człowiek bierze za dany punkt, to pewne rzeczy nabierają bardziej konkretnych kształtów. Między innymi na skutek dyskusji i rozmów np. z innymi radnymi, urzędnikami czy ludźmi z podmiotów zewnętrznych. Tak jak powiedziałem, o programie wyborczym nie zapomnę i będę go sukcesywnie realizował. Zresztą już zacząłem to robić. Np. interpelacje, które składam -na ten moment złożyłem ich czternaście - po części są związane z moim programem wyborczym. Realizuję go stopniowo, bowiem to, tak jak wiele innych rzeczy, też wymaga czasu. Nie od razu Kraków zbudowano.
„Uczniowie boją się stygmatyzacji”
Wśród pana pomysłów znalazł się również ten dotyczący skrzynek ratunkowych, które miałyby pojawić się w szkołach.
Chodzi o takie skrzynki anonimowe, które byłyby zainstalowane w otwartych miejscach szkoły np. na korytarzach. Musiałyby być one z jakiegoś metalu, by ich nie można było zniszczyć czy otworzyć przez niepowołane osoby. Nie mogłyby być w miejscu monitoringu, dlatego że jeżeli osoba która wrzucałaby tam informacje byłaby nagrywana, nie byłaby w pełni anonimowa i w związku z tym nie czułaby się komfortowo.
Skrzynki anonimowe są ważne, bo uczniowie boją się stygmatyzacji wśród swoich rówieśników. Boją się też o pewnych rzeczach mówić nauczycielom, wychowawcom, dyrektorowi czy rodzicom. A widzą, że się pewne złe rzeczy dzieją. Taka skrzynka miałaby być dla szkoły jednym ze źródeł informacji, co na jej terenie złego się dzieje. Oczywiście, pomysł musiałby być wprowadzany z zastrzeżeniem, że wszystkie informacje byłyby rzetelnie sprawdzane, by nie karać nikogo na bazie bezpodstawnych oskarżeń.
Jest pan autorem słów, że władze Poznania nie nadążają za mieszkańcami. Co konkretnie miał pan na myśli?
W mojej ocenie władze miasta przez ostatnie kilka lat usypiały Poznań. Odnoszę wrażenie, że nasze miasto trochę zastyga. Pamiętam Śródmieście sprzed dekady, to centrum - ono bardziej tętniło życiem. W pewnym momencie jednak władze miasta przestały wyznaczać miastu ambitne cele. Władze miejskie były bardziej administratorami, a nie wizjonerami. Np. jest taki pomysł uspokojenia centrum. I zamiany ulic na deptaki. Ja jestem temu przeciwny. Owszem, uważam, że z jednej strony powinna być rozwijana komunikacja publiczna, ale to nie znaczy, że w centrum nie mają jeździć też samochody. To przecież nadaje miastu dynamizm.
A co pan uważa o zmianach dotyczących ogródków piwnych na Starym Rynku?
Nie wiem czy prezydent jest od tego, by rozdrabniać się w taki sposób, że decyduje czy w ogródkach na Starym Rynku mają być podesty albo czy mają stać parasole. Może to są rzeczy tematy zastępcze, by przykuć uwagę w mediach, natomiast czy to są kwestie istotne? Wydaje się, że nie. Jest o wiele więcej ważnych problemów do rozwiązania.
Tu także jest planowana cała koncepcja zmiany Starego Rynku np. ma zostać wyrównany bruk.
Mnie akurat podoba się nierówny bruk. Ma on swój klimat. Jest on bardziej staromiejski niż taki wyglancowany. To nie będzie już taki sentymentalny Stary Rynek. Natomiast, mogę się zgodzić z postulatem przedstawianym przez uczestników dyskusji, że nagłośnienie powinno być słyszalne tylko w obrębie danego ogródka, ale nie poza nim, żeby to nie przeszkadzało spacerującym, turystom czy osobom z innych ogródków.
Gra wyborcza
Porozmawiajmy teraz o czymś luźniejszym. Na Pana stronie internetowej www.boruczkowski.pl można znaleźć grę – strzelarkę.
Przeszła pani redaktor do końca?
Nie, niestety mi się nie udało, ale parę punktów zdobyłam.
A widziała pani wielkiego, złego bossa na końcu?
Nie.
To pani gwoździa programu nie widziała! To jest najzabawniejszy element tej gry. A gra jest króciutka, ją w 3 minuty można przejść!
Skąd w ogóle wziął się pomysł na jej stworzenie? Bo trzeba przyznać – pomysł oryginalny!
Jest to taki element humorystyczny. Taki Hyde Park, coś takiego bardzo swobodnego, bo cała strona jest dość poważna. Znajdują się na niej, jako na stronie wyborczej, informacje o mojej kandydaturze, doświadczeniu społecznym, zawodowym, bardzo rozbudowany program, o którym sama Pani Redaktor wspomniała. A ta gra, to ma być taka chwila luzu dla osoby, która jest na tej stronie. Gra polega na tym, że w ramach kampanii wyborczej, walczy się z innymi opcjami politycznymi.
To akurat zauważyłam!
No właśnie! Ale wszystko jest w konwencji humorystycznej. Już sam opis gry, który rozpoczyna się, od tego, że… poznańska kampania wyborcza przeniosła się w kosmos! To jest bardzo zabawne – pomysł, że samorządowa kampania wyborcza jakiegoś miasta, może odbywać się w kosmosie. To samo w sobie jest żartem, czymś takim mającym rozbawić osobę odwiedzającą tę stronę. Natomiast, walka w tej grze jest pewnym odpowiednikiem walki wyborczej. Tak jak kandydat walczy w wyborach, tak osoba, która jest na stronie www kandydata, też może powalczyć, poczuć wir tej walki wyborczej - ale oczywiście jest to zrobione w taki sposób zabawny, bezkrwawy.
Były jakieś komentarze na temat tej gry ze strony wyborców?
Z tych, które do mnie dotarły, gdy rozmawiałem z różnymi osobami, które odwiedziły moją stronę internetową, to część mówiła mi, że grała w grę i że im się podobała. Słów krytyki nie słyszałem.
A ma to związek z pana zainteresowaniami? Np. właśnie tematyką gier komputerowych?
Większość osób w moim wieku, jako nastolatki grały w gry komputerowe. Ja też w nie grałem. Aktualnie, już mnie do tego zupełnie nie ciągnie. Po prostu się nagrałem. Natomiast, może tak być, że ta gra to taki pewien powrót do przeszłości, bo gdybym kiedyś nie grał w gry, to pewnie taki element nie znalazłby się na mojej stronie. Ponadto ta gra współgra z całym medium jakim jest Internet. Kiedyś było tak, że gry się kupowało, instalowało na swoim komputerze, i grało samemu. Czasami przychodził kumpel i grało się w dwójkę, jeśli w grze była taka opcja. A teraz gra się z innymi osobami przez Internet, w tym w niektóre gry które są dostępne wyłącznie w Internecie. Można zatem stwierdzić, że ta gra odpowiada duchowi czasu. Czasami, aby współkreować ducha czasu, wpierw trzeba się w niego włączyć.
W ramach cyklu rozmów z Radnymi Miasta, w zeszłym tygodniu ukazała się rozmowa z radnym Alexandrowiczem:
-------------------------------------------------------------------------------
*Michał Boruczkowski- urodzony 16 maja 1982 roku. Absolwent Prawa na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza. Adwokat, Członek Rady Programowej partii Prawo i Sprawiedliwość. Członek Komisji: Kultury i Nauki, Samorządowej, Polityki Przestrzennej. Przewodniczący Doraźnej Komisji Legislacyjnej. Od 2014 roku po raz pierwszy został wybrany radnym Miasta Poznania.