M. ROZMIAREK: DEMOKRACJA NIE JEST ZAGROŻONA
To dosyć logiczne, że gdy jedna partia rządzi bądź jest w koalicji, to zwolennicy opozycji starają się wyeksponować swoje postulaty, ale histeryczna forma reakcji jest zupełnie nieadekwatna do sytuacji – mówi o manifestacji KOD Mateusz Rozmiarek (PiS). Radny odnosi się także do propozycji Prawa i Sprawiedliwości skierowanej w stronę prezydenta Jacka Jaśkowiaka. - To nie był szantaż, choć tak to zostało przedstawione w wielu mediach – dodaje.
Mowa o poprawkach do przyszłorocznego budżetu, które klub radnych Prawa i Sprawiedliwości przedstawił prezydentowi Poznania. - Oscylowały one na kwotę 4,3 miliona złotych na przyszły rok, a to tak naprawdę grosz w budżecie wynoszącym 3 miliardy – uważa rzecznik poznańskiego PiS Mateusz Rozmiarek. - Jeżeli przyjmuje się wiele innych propozycji od klubów, a nasze pozostawia bez echa, to dość jasne jest, że powody są inne niż merytoryczne. My wyciągnęliśmy do pana prezydenta rękę – dodaje.
Ponadto radni Prawa i Sprawiedliwości mają żal do prezydenta, iż nie udzielił im jakiejkolwiek odpowiedzi. - Nawet gdyby nasza propozycja była kompletnie idiotyczna, to mimo wszystko jakiejkolwiek odpowiedzi dla dwunastu radnych, czyli de facto dla 1/3 całej rady, prezydent powinien udzielić – twierdzi Rozmiarek.
„Chcieliśmy zaproponować współpracę, dzięki której na szczeblu centralnym można by łatwiej rozmawiać na tematy związane z Poznaniem.”
Radny Prawa i Sprawiedliwości odnosi się także do spekulacji jakoby propozycja skierowana do prezydenta była szantażem. - Tak zostało to przedstawione w wielu mediach – stwierdza. - Tymczasem my przedstawiając swoje propozycje klubom radnych i prezydentowi odwoływaliśmy się nie tyle do polityki krajowej, co do konieczności stworzenia optymalnych warunków skutecznego działania. Platforma Obywatelska rządząc w naszym mieście i w kraju przez ostatnie osiem lat zrobiła naprawdę niewiele dla Poznania. W poprzednich kadencjach mieli raz siedmiu, potem sześciu posłów, więc mogli sporo wywalczyć. My, już na wstępie rządów PiS chcieliśmy zaproponować współpracę, również z udziałem trójki poznańskich posłów PiS, dzięki której na szczeblu centralnym można by łatwiej rozmawiać na tematy związane z Poznaniem – podkreśla.
- Jeżeli chodzi o projekt budżetu, to z prezydentem spotkaliśmy się raz, ale było to spotkanie techniczne, które zostało zaproponowane wszystkim klubom. Wówczas Jacek Jaśkowiak przedstawił swoje propozycje, my też powiedzieliśmy, co zamierzamy zaproponować. Natomiast nic z naszych sugestii nie zostało ostatecznie wdrożone – uzupełnia radny Rozmiarek.
Działania klubu radnych Prawa i Sprawiedliwości wielu ocenia jako bardzo partyjne, również na szczeblu samorządowym. Do tego odnosi się rzecznik PiSu. – Ogólnopolską traumę powyborczą niestety widać u prezydenta i w klubie radnych PO. My w ani jednym zdaniu nie poruszaliśmy kwestii związanych z polityką krajową, tylko podkreślaliśmy, że naszym posłom będzie łatwiej lobbować działania dla Poznania w Warszawie, jeżeli pojawi się współpraca międzyklubowa. A to przecież nie dotyczy merytorycznych kwestii, którymi w tej chwili zajmuje się cały rząd. Natomiast Platforma w swojej odpowiedzi, którą wysłał nam Marek Sternalski (szef klubu radnych PO – red.) mogliśmy przeczytać, że PiS nam grozi, chcielibyśmy spokoju i uporządkowania Trybunału Konstytucyjnego itp. W zasadzie można sobie zadać pytanie, kto upolitycznia te samorządy. Nie wspomnę już o wystąpieniu prezydenta Jaśkowiaka na placu Wolności podczas manifestacji KOD – mówi Rozmiarek.
J. Jaśkowiak krzyczał wówczas: „precz z kaczyzmem”
- Oczywiście mamy wolność słowa, każdy sobie może wyrażać swoją własną opinię, natomiast należy pamiętać, że bycie prezydentem danego miasta oznacza pewne wymogi co do formy wystąpień. Nie powinna ona „palić mostów”. Ani między prezydentem a mieszkańcami, ani między nim a podmiotami, z którymi jest skazany na współpracę – uważa radny.
Tutaj sama pozwalam sobie na stwierdzenie, iż jeżeli od prezydenta Andrzeja Dudy wymaga się, aby był prezydentem wszystkich Polaków, tak samo w przypadku prezydenta miasta należy oczekiwać, żeby ponadpartyjnie był prezydentem wszystkich mieszkańców. Jego wystąpienie na placu Wolności zburzyło tę wizję w oczach elektoratu Prawa i Sprawiedliwości. - No właśnie! - przytakuje mi Mateusz Rozmiarek.
- Prezydent Andrzej Duda nie zbliżył się nawet do tak niewłaściwej formy krytyki opozycji. W chwili, kiedy został prezydentem zrezygnował z członkostwa w Prawie i Sprawiedliwości, został bezpartyjny. Nie spotykamy się z jego strony ze słowami, które byłyby w jakikolwiek sposób obraźliwe i myślę, że to jest właśnie to, czego powinniśmy oczekiwać nie tylko od prezydenta Polski, ale także od prezydentów czy burmistrzów miast – dopowiada. - Po to zostają burmistrzami, prezydentami, aby reprezentować wszystkich mieszkańców. Jacek Jaśkowiak rywalizując z Ryszardem Grobelnym przyciągnął też do siebie jakąś część elektoratu PiSu. Ciężko mi powiedzieć czy to było 5 czy 10 proc, ale także wśród wyborców Prawa i Sprawiedliwości była chęć zmiany – zauważa.
Mateusz Rozmiarek podaje także przykład jednej z bardziej wyrazistych osób – prezydenta Słupska Roberta Biedronia. - Ma swoje przekonania, uczestniczy w paradach, ale nie słyszałem by w ten sposób obrażał innych. To przede wszystkim wynika z kultury, rządząc ogromnym miastem prezydent powinien zważać na to, że może kogokolwiek urazić – podkreśla. - I nawet nie chodzi o to, że uraził nas radnych, tylko właśnie mieszkańców, którzy rok temu mu zaufali. Pewnie za trzy lata będzie mu ciężko ponownie przekonać do siebie elektorat Prawa i Sprawiedliwości – dodaje.
„Osoby uczestniczące w KOD same do końca nie wiedzą o co walczą.”
- Każdy ma swobodę manifestowania, to w pewnym sensie jest jeden z elementów demokracji. Takie sytuacje zdarzały się również za czasów Platformy, choć nie były one nagłaśniane. W 2012 roku odbyła się manifestacja w Warszawie, która zgromadziła ok. 100 tysięcy zwolenników Prawa i Sprawiedliwości, czyli ówczesnej opozycji – przypomina rzecznik PiSu. - To jest dosyć logiczne, że gdy jedna partia rządzi bądź jest w koalicji, to zwolennicy opozycji starają się wyeksponować swoje postulaty, ale histeryczna forma reakcji jest zupełnie nieadekwatna do sytuacji – dodaje i uspokaja, że demokracja w żadnym wypadku nie jest zagrożona.
- Osoby uczestniczące w KOD same do końca nie wiedzą o co walczą. Przypominam sobie taki wywiad w radiu Merkurym z Waldy Dzikowskim, który zapytany o to, czy demokracja jest faktycznie zagrożona i o co tak naprawdę jest robiony hałas, nie do końca wiedział co odpowiedzieć – mówi Rozmiarek. - Zauważmy, że przedstawicielami i członkami KOD-u są osoby związane z szeroką pojętą lewicą bądź opcją, która w tej chwili znajduje się w opozycji. Zakładam, że spośród całego towarzystwa, które się gromadzi na manifestacjach, na PiS głosowało maksymalnie pół procenta – dodaje.
- Wielu działaczy politycznych, która uczęszcza na manifestacje KOD-u żyła na bardzo dobrym poziomie, zajmowała przez parę lat wysokie stanowiska. W tej chwili ci ludzie wiedzą, że każda upartyjniona przez nich struktura zostanie odpowiednio zweryfikowana zarówno pod względem aktywności w wykonywaniu swoich działań, jak i pod względem finansowym – podkreśla.
„Mówi się, że głosowania przeprowadzane są późnymi wieczorami, co oczywiście jest prawdą, ale posłowie pracują tak dlatego, gdyż naprawdę jest dużo rzeczy do pilnego zrealizowania.”
- Były wybory powszechne, w których cała Polska miała prawo zagłosować. Rodacy zadecydowali, że dają mandat do władzy partii Prawo i Sprawiedliwość. Uzyskaliśmy większość w sejmie, więc rządzimy sami – uzasadnia Rozmiarek. Dlaczego zatem pojawiają się głosy, że demokracja jest zagrożona?
- Bo zagrożeni czują się ci, którzy tą rzekomą, bardzo ułomną, demokrację w ostatnich latach tworzyli i z jej ułomności czerpali nierzadko korzyści. Czas takiej pseudodemokracji się kończy. Nadchodzi zmiana i naprawa Państwa, oczekiwana nie tylko przez sympatyków PiS. Warto zauważyć, że posłowie ruchu Kukiz'15 w wielu ustawach sejmowych, również głosują za zmianami, które chcemy wdrożyć. A przypomnę, że to właśnie oni szli do sejmu z hasłem antysystemowym – podkreśla Mateusz Rozmiarek. - W tej chwili nie minęło jeszcze 100 dni od zaprzysiężenia rządu, a już mamy na horyzoncie pierwsze zapowiadane reformy. Dobra zmiana jest wdrażana, nasze główne postulaty np. 500 złotych na dziecko, mają wejść w życie najprawdopodobniej już w pierwszej połowie przyszłego roku – wyjaśnia.
- Mówi się, że głosowania przeprowadzane są późnymi wieczorami, co oczywiście jest prawdą, ale posłowie pracują tak dlatego, gdyż naprawdę jest dużo rzeczy do pilnego zrealizowania. Zresztą możemy zauważyć, że w poprzednich kadencjach sejm spotykał się maksymalnie dwa razy w miesiącu i posiedzenia trwały nie dłużej niż 3-4 dni. W tej chwili nie dość, że posiedzenia trwają od rana do późnego wieczora, to jeszcze odbywają się w każdym tygodniu. Posłowie od samego początku wzięli się do pracy – twierdzi Rozmiarek.
„Ważne jest, aby działania były wykonywane w sposób obiektywny.”
Radny także sugeruje, że chce odnieść się do sprawy związanej z Trybunałem Konstytucyjnym. - Czytałem ostatnio, że członkowie TK pracują średnio jeden dzień w tygodniu, zarabiając około 20 tysięcy złotych. W związku z tym jest wiele rzeczy, które powinny zostać natychmiastowo ocenione przez TK, a które cały czas czekają w kolejce. Sędziowie po prostu nie mieli czasu się nimi zająć. Należałoby bardziej zintensyfikować działania TK, przykładowo organizując prace kilka dni w tygodniu – podpowiada.
- Trybunałowi potrzebne jest polityczne zrównoważenie, tak aby jego praca była bardziej zobiektywizowana. Organizacja pracy Trybunału jest też zmieniana po to, aby tak jak wspominałem wcześniej, zintensyfikować prace w celu poruszenia wreszcie tych kwestii, które od paru miesięcy czy lat leżą odłogiem - uważa Rozmiarek, dodając jednocześnie, iż PO w ciągu ostatnich lat nie wykonała 48 orzeczeń Trybunału Konstytucyjnego.
- TK orzekał w wielu różnych sprawach i to właśnie jego decyzje nie były wykonywane przez posłów, którzy powinni się im podporządkować. Ważne by pozwolić dziś spokojnie pracować nowej władzy i poczekać na efekty. Dopiero wówczas będziemy mogli cokolwiek oceniać – apeluje radny Rozmiarek.