OGRÓDKI NA STARYM RYNKU CZYNNE DO 22.00?
Rada Osiedla Stare Miasto postuluje o to, aby ograniczyć godziny otwarcia ogródków gastronomicznych do 22.00. Czy tak restrykcyjne zasady faktycznie przyczyniłyby się do utrzymania bezpieczeństwa i porządku publicznego? Na ten temat dyskutowali radni ze Starego Miasta i właścicele punktów gastronomicznych na Starym Rynku i okolic.
Spotkanie, które odbyło się w sali sesyjnej Urzędu Miasta moderował zastępca prezydenta Mariusz Wiśniewski. - Na pewno nie możemy doprowadzić do tego, aby ten rejon stał się miejscem, gdzie tuż po zmroku zapanuje grobowa cisza. Z drugiej strony natomiast Stary Rynek nie może być też placem niekończącej się imprezy. Racje wszystkich stron muszą spotkać się gdzieś po środku, interes każdego powinien zostać uwzględniony - rozpoczął.
"To nie ogródki generują hałas"
Przedsiębiorcy ze Starego Miasta na początku odwołali się do zmian wprowadzonych w roku ubiegłorocznych, które dotyczyły wyglądu ogródków gastronomicznych. - Od tego czasu nasze obroty spadły o 20- 30 procent. Straciliśmy parasole oraz ściany rozdziałowe. To może i wygląda estetycznie, ale na pewno nie wpływa na bezpieczeństwo - przekonuje pan Robert, właściciel jednej z restauracji zlokalizowanej na Starym Rynku.
- W wyniku tych zmian kilka podmiotów zamknęło działalność, w ich miejsce powstał m.in. nowy klub go-go. Czy o to chodziło? - retorycznie pyta i dodaje, że podobne w skutkach może być ograniczenie funkcjonowania ogrodków do godziny 22.00. - Jak my mamy zapracować na czynsze, które w dalszym ciągu należą do jednych z wyższych? Jak mamy utrzymać swoją działalność? Płacąc właścicielom kamienic też pośrednio wpływamy na wizerunek, ponieważ pieniądze, które dzięki nam zarabiają, inwestują w remont, a to wpływa na estetykę miasta - dodaje. - Możemy porozmawiać o pewnych ograniczeniach czasowych, ale 22.00 jest nie do przyjęcia - podsumowuje pan Robert.
- Czy ktoś zapytał poznaniaków i poinformował ich o tym, że pojawił się taki pomysł? Należy to zrobić, ponieważ mieszkańcy w większości nie mają pojęcia, że ktoś planuje o 22.00 zakończyć ich dotychczasowe życie na Starym Rynku - twierdzi właścicielka punktu Słodkie Czary Mary.
Przedsiębiorcy pytają: czy restauratorzy są złem wszystkiego?
Piotr Konieczny z Czerwonego Sombrello uważa, iż pomysł przedstawiony przez radę osiedla Stare Miasto może generować nowe problemy. - Zamknie się kilka punktów, zwolnią się miejsca i co powstanie? Kolejna pijalnia za 2 zł i kolejne kluby go- go. Czy tego chcemy? - pyta. - Czy komukolwiek jakakolwiek restauracja zakłóca spokój? Wydaje mi się, że to jest droga do nikąd. Przypuszczalnie za cztery lata nie będzie żadnej restauracji na Starym Rynku, chyba że z takim jedzeniem za 4 zł, które będzie można popić tanią wódeczką - wymienia.
Swój punkt widzenia przedstawił także Adam Chęchlecki, właściciel jednej z kamienic. - Pomysł z ograniczeniem działania ogródków do godziny 22.00 to kuriozum. Nie tędy droga. Podstawową powinno być zdiagnozowanie sytuacji i szukanie rozwiązań - przekonuje. - Jestem wychowany na standardach zachodnich i wiem, że pierwszą rzeczą jaką właściciel powinien zrobić, to stworzyć odpowiednie warunki najemcom. Proponowane ograniczenia naprawdę nie są dobrym rozwiązaniem - uważa. - Widzę, że na Starym Rynku dzieje się coraz gorzej, głównym powodem bałaganu są ludzie, którzy przychodzą z zewnątrz z tanim alkoholem, a nie funkcjonujące ogródki. W mojej ocenie takie ograniczenie może przynieść efekt odwrotny od zamierzonego. Zamkniemy ogródki o wczesnej porze, a kto o to zadba, aby nie siadł tam "po godzinach" jakiś lump? - dodaje Chęchlecki.
Odpowiedzialność za gości
- Niektórzy restauratorzy bardzo utrudniają nam życie - mówi z kolei Magdalena Ratajczak-Szczerba, przewodnicząca Stowarzyszenia Stary Rynek. - Są takie lokale, w których odbywają się koncerty na żywo, tam są pootwierane okna. My to wszystko słyszymy, łącznie z bardzo wyraźnymi słowami tekstów piosenek - przekonuje. Mieszkanka Starego Rynku apeluje również do restauratorów, aby uciszali swoich głośno zachowujących się klientów. - To są państwa goście, jak ja zapraszam swoich do własnego mieszkania, to za nich odpowiadam - dodaje.
- Ponosimy odpowiedzialność za gości, którzy są na ogródku. Kto zatem, po wprowadzeniu ograniczenia, zapłaci za kurs dla moich pracowników pod tytułem: "jak radzić sobie z osobami, którzy nie chcą opuścić lokalu o 22.10" - głośno zastanawia się Justyna Cichoracka z Kultowej. - Jest to godzina na tyle ekstremalna, że wówczas nie wiemy, który z przedsiębiorców w ogóle zdecyduje się na ogródki - dodaje. - A czy ktoś zastanowił się, jakie mogą być konsekwencje zamknięcia wszystkich ogródków o jednej godzinie? Mam obok Małpkę, też można posiedzieć pod chmurką, całkiem przyjemnie - nieco ironizuje Cichoracka.
Wielu przedsiębiorców przyznaje, iż do przyjęcia byłaby godzina 2.00. - W tygodniu ogródki w sposób naturalny będą zamykały się między 24.00 a 1.00 w nocy. Próbujemy być miastem studenckim, więc dajmy też coś tym młodym ludziom. Spróbujmy wariant z godziną 2.00 i zobaczymy jak to zadziała - proponuje jeden z właścicieli restauracji.
Przyjdzie czas na analizę zbliżającego się sezonu
- Dzisiaj na pewno nie rozwiążemy tej sytuacji. Najlepiej będzie, gdy grupa przedstawicieli właścicieli i przedsiębiorców spotka się z nami za kilka tygodni. Stworzymy taki sztab kryzysowy, gdzie w sezonie ogródków po każdym weekendzie będziemy odbywać konsultacje z władzami miasta i policją - proponuje Andrzej Rataj, przewodniczący rada osiedla Stare Miasto. - Bo to jest nasze dobro wspólne. Jak tu będzie źle, to wszyscy będziemy cierpieć - uważa.
Mariusz Wiśniewski, zastępca prezydenta Poznania przekonuje, iż najważniejsze jest zdroworozsądkowe podejście. - Nie jestem odrealniony, sam lubię spędzać czas z przyjaciółmi w ogródkach letnich i osobiście uważam, że godzina 22.00 jest zbyt restrykcyjna - podkreśla. - Ważny będzie sezon w tym roku, będziemy musieli go mądrze przeanalizować i wyciągnąć wnioski na przyszłość - podsumowuje.
Przeczytaj poprzedni artykuł!
POZNAŃSKIE PRZYGOTOWANIA DO PROGRAMU 500 PLUS
