ROZMOWA NA WEEKEND: WSPÓLNE WYBORY SAMORZĄDOWE I DO RAD OSIEDLI TO DECYZJA POLITYCZNA
Jest to decyzja polityczna, na którą musieliby się zdecydować radni miejscy. Na pewno zwiększyłoby to frekwencję, co z kolei przełożyłoby się na silniejszy mandat wybranych reprezentantów - tak o możliwości organizacji wspólnych wyborów samorządowych i do Rad Osiedli mówi Arkadiusz Bujak, dyrektor Wydziału Jednostek Pomocniczych Miasta Poznania.
Sebastian Borkowski: Niektórym Osiedlom nie podoba się, że Urząd Miasta oferuje im możliwość posiadania swojej strony www tylko na serwerach miejskich, o dość ubogich – ich zdaniem – możliwościach techniczno-multimedialnych.
Arkadiusz Bujak: Naszym celem jest profesjonalna obsługa klienta. Jak najlepsza i jak najszybsza. Zdaję sobie jednak sprawę, że w zakresie technik multimedialnych i internetowych zawsze będziemy kilka kroków do tyłu. Miasto nie jest bowiem firmą, nie musi sprzedawać produktu i prowadzić kosztownego marketingu. Poza tym, pamiętajmy, że środki jakimi dysponujemy to pieniądze podatników. Dlatego zawsze będziemy ważyć, co chcemy osiągnąć i ile możemy za to zapłacić.
Więc co dokładnie Miasto oferuje osiedlom?
To samo co innym jednostkom – czyli portal miejski. Plusem tego rozwiązania jest spójność wizerunkowa. Jednolity układ graficzny, kolorystyka, zastosowanie logotypów i rozmieszczenie poszczególnych elementów na stronie ułatwia nawigację i przyspiesza znalezienie odpowiednich treści. Mankamentem jest natomiast brak niektórych narzędzi, oferowanych przez portale zewnętrzne. Technologia rozwija się w takim tempie, że część zgłaszanych przez osiedla postulatów zdążyło się już zdezaktualizować.
Na przykład?
Newslettery. Był to powtarzający się postulat, który przeszedł do lamusa w dobie facebooka, dziś to medium zapewnia bowiem dużo szybsze i skuteczniejsze dotarcie do adresatów.
Z tym kontami na Facebooku też jest problem bo przecież nie są własnością miasta. Były nawet takie sytuacje, że radni nawzajem sobie zarzucali, że na profilach FB rad osiedli promowani są inni radni.
Pamiętajmy, że profile osiedli na Facebooku, nie są ich oficjalnymi profilami. Są zarejestrowane na konkretne osoby, które mają uprawnienia administratorów, czy redaktorów. Niestety zdarzają się sytuacje, że po “przejęciu władzy” dawni redaktorzy nie chcą przekazać profilu nowym władzom i nadal zamieszczają tam treści – niekoniecznie korzystne dla aktualnych włodarzy.
Wróćmy do stron internetowych. Nie każdy wie, że strony internetowe osiedli, poza domeną poznan.pl są własnością prywatną.
Zgadza się, niektóre osiedla prowadzą swoje strony internetowe zarejestrowane na osoby prywatne. Część z nich chciałaby, aby Miasto opłacało je z budżetu. Nie jest to jednak proste. Po pierwsze wydatek został już poniesiony – stworzyliśmy bowiem odpowiedni, dostępny dla wszystkich portal miejski. Ponadto osiedla mają skrajnie różne oczekiwania dotyczące funkcjonalności takiej strony, co z kolei przekłada się na jej cenę. Sprawa jest dość skomplikowana, dlatego przygotowujemy kompleksowe rozwiązanie, które będzie miało na celu określenie maksymalnego poziomu wydatków na szeroko pojętą “promocję osiedla”, a także ureguluje kwestię odpowiedzialności za publikowane treści.
To znaczy?
Nawet na naszym portalu miejskim nie “cenzurujemy” osiedli. Jesteśmy odpowiedzialni tylko za treści, które “zasysają” się do tego serwisu z BiP-a. To my je tworzymy i wprowadzamy. Natomiast wszystkie pozostałe tj. aktualności, ogłoszenia czy galerie są opracowywane i publikowane przez przedstawicieli osiedla bez jakiejkolwiek ingerencji z naszej strony. Oczywiście w takiej sytuacji istnieje ryzyko, że mogą pojawić się treści niepożądane. Podobny problem mamy w przypadku gazetek osiedlowych.
Nie sprawdzacie ich przed publikacją.
Nie. Czasopisma osiedlowe posiadają swoje redakcje, które są odpowiedzialne za przygotowanie artykułów. My nie mamy wpływu na ich zawartość. Niestety czasami pojawiają się tam treści niepożądane. Szczególnie widoczne jest to przed wyborami, gdy „przemycane” są materiały promujące poszczególnych kandydatów. Jest to niedopuszczalne, ponieważ publikacje finansowane ze środków publicznych w żadnym wypadku nie powinny nosić znamion agitacji wyborczej. Jednak pomimo naszych powtarzających się próśb i przypomnień zjawisko to występuje.
Czy obecnie świadomość radnych o tym co i jak mogą robić, jakie mają uprawnienia Rady, wzrosła w stosunku do tego co było w poprzednich latach?
Myślę, że ta świadomość była już dość wysoka wśród radnych poprzedniej kadencji, o czym świadczy ich niesamowita aktywność społeczna. Porównując to z okresem sprzed reformy, mogę powiedzieć z całym przekonaniem, że aktywność działaczy osiedlowych wzrosła w sposób nieporównywalny. Pobudzenie aktywności lokalnych działaczy było jednym z celów reformy i na tym polu odnieśliśmy pełen sukces. Gorzej wygląda to w przypadku zaangażowania pozostałych mieszkańców. Świadczy o tym chociażby fatalna frekwencja w wyborach osiedlowych.
No tak, w wyborach nawet nie było 10%.
Wybory są zawsze sprawdzianem. Możemy robić badania, sondaże, ale wszystko i tak zweryfikuje głosowanie. Zanim przeprowadziliśmy kampanię informacyjną przed wyborami, Fundacja Altum wykonała badania sondażowe dotyczące jednostek pomocniczych. Okazało się, że zaledwie 5% mieszkańców wiedziało o wyborach. Po zakończeniu kampanii informacyjnej przeprowadziliśmy kolejny sondaż. Udało się dotrzeć do dość reprezentatywnej grupy mieszkańców (ponad 2 tys. osób) z krótkim pytaniem – Czy Pan/Pani wie, że odbędą wybory i czy zamierza wziąć w nich udział? Sześćdziesiąt kilka procent respondentów znało termin wyborów, a ponad jedna trzecia z tej grupy zadeklarowała udział. Liczyłem więc na przekroczenie granicy 10%, jednak frekwencja była niewiele wyższa niż 4 lata wcześniej.
Niektórzy sugerują, że dobrym pomysłem byłoby przeprowadzenie takich wyborów razem z tymi samorządowymi.
Jest to decyzja polityczna, na którą musieliby się zdecydować radni miejscy. Na pewno zwiększyłoby to frekwencję, co z kolei przełożyłoby się na silniejszy mandat wybranych reprezentantów. Podczas ostatnich wyborów byliśmy świadkami olbrzymich dysproporcji w wynikach. Mamy zatem radnego, który zdobył 1,5 tys. głosów, czego nie powstydziłby się zapewne niejeden radny miejski, ale mamy też radnych, którzy uzyskali poparcie zaledwie dwudziestu kilku osób. Co więcej w dwóch przypadkach wybory nie zostały przeprowadzone, ze względu na zbyt małą liczbę chętnych, a za radnych uznano osoby, które zarejestrowały swoje kandydatury.
Wróćmy do tematu połączenia wyborów.
Osoby, które startowały do Rady Miasta i nie zostały radnymi, zawsze mają możliwość startowania także w wyborach do jednostek pomocniczych. W przypadku wspólnego głosowania byłoby to trudne i mogłoby rodzić konflikty.
Osobną kwestią są sprawy logistyczne. Obecnie Miasto ma problem ze znalezieniem kandydatów do komisji wyborczych w wyborach ogólnopolskich. Wybory łączone oznaczają dwukrotnie większą liczbę osób w komisjach oraz dwukrotnie więcej lokali wyborczych, a już w tej chwili zdarzają się lokalizacje, w których ulokowano kilka lokali wyborczych. W przypadku wspólnych wyborów w niektórych budynkach byłoby ich nawet sześć czy osiem.
Czyli reasumując, jest to niemożliwe, trudne do wykonania, realne?
Realne, ale skomplikowane. Gdyby zapadła taka decyzja w Radzie Miasta, to oczywiście zrobimy wszystko co w naszej mocy, aby jak najlepiej takie wybory przygotować i przeprowadzić, ale byłoby to bardzo, bardzo trudne.
Przeczytaj poprzedni artykuł!
WROCŁAWCY SAMORZĄDOWCY CZERPIĄ WZORCE Z POZNANIA
