SOLIDARNOŚĆ WALCZY O WYŻSZE PŁACE DLA PRACOWNIKÓW INSTYTUCJI KULTURY I JEDNOSTEK BUDŻETOWYCH
Przedstawiciele Związków Zawodowych reprezentujących ponad 9 tysięcy pracowników jednotek i zakładów budżetowych, instytucji kultury i innych placówek, domagają się spotkania z prezydentem Jackiem Jaśkowiakiem. Wystosowali do niego pismo z deklaracją, iż jeżeli do 31 marca nie znajdzie czasu na przedstawienie konkretnych rozwiązań, zostanie urządzona pikieta.
Dotychczas w tej sprawie odbyły się cztery takie spotkania. Ostatnie z nich miało miejsce 26 lutego. Prezydenta Poznania reprezentował jego zastępca Jędrzej Solarski. - Przedstawiliśmy poziom zubożenia pracowników Miasta Poznania i pokazaliśmy je w dwóch odsłonach: we wskaźnikach inflacji i braku wzrostu wynagrodzeń – przypomina Jarosław Lange, przewodniczący wielkopolskiej Solidarności. - Zaproponowaliśmy pewne rozwiązania, które w naszym rozumieniu wydają się rozsądne. Po pierwsze chcieliśmy mówić o wzroście wynagrodzeń dla wynagrodzenia zasadniczego w trzech odsłonach, w trzech kolejnych latach – dodaje.
Poznań miasto otwarte?
- Są pracownicy, którzy nie osiągają nawet minimalnego wynagrodzenia, trzeba zatem uruchomić dodatkowe regulacje, aby to zmienić. Uznaliśmy, że ruch wzrostu wynagrodzeń powinien odbyć się dwustopniowo, należy zacząć od tego, aby tym pracownikom, którzy nie osiągają minimalnego stopnia wynagrodzenia Miasto podnosi płace do poziomu minimalnego – mówi Lorenz. - Gdy wyłożyliśmy na stół wszystkie argumentacje i wyliczenia, prezydent Solarski przyznał nam rację, a naszą propozycję uznał za racjonalną. Na ostatnim spotkaniu usłyszeliśmy, że w mieście w wieloletnim planie finansowym zostały zapisane trzy kwoty: 3 procent wzrostu wynagrodzeń w 2016 roku, tyle samo w 2017 roku i podobnie w 2018 roku – też 3 procent, a innego wzrostu wynagrodzeń nie będzie. To, zaokrąglając daje ok. 90 zł brutto – wyjaśnia przewodniczący wielopolskiej Solidarności.
Przedstawił on także kilka przykładów realnych wynagrodzeń w mieście. Pielęgniarka zarabia 2.100 zł, pracownicy miejskiego ośrodka pomocy społecznej: 1389 zł, pracownicy żłobków – 1685 zł (za 6-letni staż pracy, posiadając wykształcenie średnie). - Ludzie otrzymują takie wynagrodzenia na rękę. Pracownicy różnych jednostek miejskich, idą do MOPRu, żeby móc przeżyć miesiąc. Nie ma ich zbyt wielu, ale takie przypadki się zdarzają i to jest skandaliczne – podkreśla Lorenz.
- Jak słyszymy hasło: „Poznań miasto otwarte”, to się pytamy dla kogo, bo na pewno nie dla tych, którzy zarabiają ledwo po 2 tysiące złotych. Jeżeli chodzi o średnią jednostek miejskich, to w Urzędzie Miasta nie jest najgorzej, ale to niejedyna firma w Poznaniu. Mamy również żłobki czy Domy Opieki Społecznej, gdzie te zarobki są katastrofalne – mówi Marek Sieniawski, wiceprzewodniczący organizacji międzyzakładowej UMP. - Średnia w Urzędzie sięga 4 tysięcy złotych, ale mamy wydziały, gdzie średnia ledwo dochodzi do 3 tysięcy. To ludzie po studiach, ze znajomością języka, kilkoma latami pracy zarabiają 2.200 złotych – wymienia. - Ale trzeba też powiedzieć o pracownikach, którzy wiele lat pracują w Urzędzie Miasta, a mają takie same wynagrodzenia jak ci ze zdecydowanie mniejszym stażem pracy. To jest też pewna odmiana dyskryminacji – uzupełnia Sieniawski.
W Poznaniu pracę łatwo znaleźć, ale za jakie pieniądze?
Niskie płace są także w Straży Miejskiej, a tam jak zaznacza Roman Jankowski, przewodniczący organizacji międzyzakładowej UMP i Straży Miejskiej, ryzyko pracy jest naprawdę wysokie. - Były takie sytuacje, że strażnicy zostali pobici, ci ludzie nie mają żadnej ochrony. To trudna praca, a do emerytury obecnie czeka się do 67 roku życia. Mamy strażników po 55 roku życia, którzy nie nadają się na ulice, ale przecież nie wszyscy mogą siedzieć za biurkiem. Nie ma po prostu tyle miejsc – uzupełnia. - Na rynku pracy jest ciężko, choć niby mówią, że w Poznaniu jest łatwo. Trzeba mieć jednak kontakty z dobrymi promotorami. Wtedy i sensowna praca się znajdzie – podsumowuje.
Prezydent Jacek Jaśkowiak ma czas do 31 marca, aby spotkać się z przedstawicielami organizacji międzyzakładowych. W przeciwnym razie, przed Urzędem Miasta zostanie przygotowana akcja protestacyjna w formie pikiety. - Zniecierpliwienie ludzi jest przeogromne. Tu zwyczajnie dłużej nie da się czekać, więc jeżeli w tej materii nic nie drgnie, a prezydent nie zaproponuje żadnego rozwiązania, to naprawdę spotkamy się na placu Kolegiackim – zaznacza przewodniczący Lorenz.