INSTANT INFLUENCE, CZYLI MOTYWACJA BŁYSKAWICZNA
Wyobraź sobie, że możesz wywierać na ludzi wpływ, że masz magiczną różdżkę i za jej pomocą możesz sprawić, że ludzie zrobią to, czego byś od nich chciała. Ba! Sama zaczniesz robić to, czego byś chciała od siebie samej... Piękny sen pomyślisz. Niemożliwy do spełnienia - pomyślisz dalej. Jakże to możliwe, by inni robili to, czego ja chcę, kiedy samą siebie trudno mi do tego nakłonić? Jeśli uważasz, że to niemożliwe, zachęcam Cię, byś czytała dalej. Jeśli uważasz, że to realne - czytaj tym bardziej.
Rys historyczny
Metoda opracowana przez dr. Michaela V. Pantalona z Uniwersytetu Yale jest przebadana naukowo, a jej działanie potwierdzone w ponad 100. badaniach. Działa nawet na tzw. najcięższe przypadki. Alkoholicy i narkomani wychodzą z uzależnień (skuteczność na poziomie 50%), byli więźniowie pod opieką kuratora stosującego metodą Instant Influence zaczynają nowe życie i nie wracają tam skąd wyszli. Alkoholicy przestają pić - ich powracalność na izby przyjęć spada o połowę. Amerykanie wydają 22 mln dolarów, by tą metodą przeszkolić lekarzy, kuratorów sądowych, pracowników służb penitencjarnych, i innych specjalistów starających się wywołać zmianę u ludzi potrzebujących pomocy.
Metoda Instant Influence działa w najbardziej skrajnych przypadkach. Dlaczego nie miałaby być zatem skuteczna w zmotywowaniu siebie do rozpoczęcia codziennych ćwiczeń, zmotywowaniu współpracowników do przestrzegania nowych zasad, porozumienia się z dziećmi w sprawie sprzątania lub odrabiania lekcji? Działa i jest skuteczna, o ile się ją zna, stosuje.
Motywacja
Kiedy mówimy o motywacji, zazwyczaj myślimy o czymś, czego nam brakuje, albo brakuje komuś z naszego otoczenia. Zaraz potem myślimy o czymś wielkim, takiej „Wielkiej Pardubickiej Motywacji", bo MOTYWACJA musi być potężna. Otóż niekoniecznie musi. Wiem, że można się zmotywować „potężnie" na jakiś czas. Znam to doskonale, gdyż sama przechodziłam w 2008 r. po rozżarzonych węglach podczas treningu u Anthony'ego Robbinsa. I oczywiście motywacja się pojawiła. Jednak taka motywacja nie może trwać wiecznie. Na szczęście. Z motywacją jest trochę jak z prowadzeniem samochodu. Nie da się cały czas prowadzić go na najwyższych obrotach, gdyż w pewnym (i to dość niedługim) momencie skończy się to zatarciem silnika. Dlatego nie będę Was zachęcała do budowania Nieustannie Wielkiej Motywacji, byłoby to jak gotowy przepis na zawał. Zamiast tego chcę Was zachęcić do przyjrzenia się temu, jak można się (lub kogoś) skutecznie zmotywować do wykonania konkretnego zadania, czy załatwienia jakiejś sprawy. Taka motywacja nam z pewnością nie zaszkodzi i da się z nią wytrzymać :)
Instant Influence to metoda takiego wywierania wpływu na siebie, bądź drugą osobę, by ta odnalazła w sobie motywację do konkretnego działania. Wpływamy na innych zawsze, czy tego chcemy, czy nie. Zawsze wywieramy jakiś wpływ. Bywa, że ten wpływ jest odwrotnie proporcjonalny do naszych zamierzeń. Zaryzykowałabym stwierdzenie, że nie tylko bywa, ale i dzieje się tak niezwykle często. Jak więc wpływać na ludzi skutecznie, i to jeszcze w deklarowane przez Michaela 7 minut? Jak w ogóle kogoś można do czegoś zmotywować w tak krótkim czasie, skoro szkolenia z motywowania trwają, jeśli nie po kilka dni, to na pewno godzin? A jak można to zrobić dla siebie samej?
Autonomia, niezależność
Cała metoda składa się, w uproszczeniu, z 6. pytań. Dzisiaj jednak chcę zająć się tym, co jest przed pytaniami. Co jest absolutną podstawą do tego, by w ogóle zbliżyć się do drugiego człowieka i uzyskać zgodę na zadanie sześciu pytań. Sami od siebie też możemy uzyskać zgodę lub się zablokować. Wiele zależy od tego, czy uznajemy i szanujemy autonomię drugiej osoby, bądź swoją. Abyś łatwiej zrozumiała o co mi chodzi proponuję małe ćwiczenie. Przypomnij sobie sytuację, w której ktoś z Twoich bliskich, bądź współpracowników, chciał żebyś coś wykonała, a Ty czułaś i stawiałaś wewnętrzny opór. Dobrze to znasz. Kiedy ktoś czegoś chce od Ciebie, a Ty w ogóle nie masz na to ochoty. Nie chcesz nawet o tym rozmawiać. To teraz zastanów się, co takiego ta osoba robiła, bądź mówiła, że wywołało to Twój opór? Czy prosiła, a może wymuszała? Czy Cię przekonywała? Namawiała? Otóż to. Kiedy ludzie czegoś od nas chcą, zazwyczaj prą na nas, zarzucają nas argumentami, „wiedzą od nas lepiej" i nas pouczają. A my automatycznie się opieramy. Gorsze jest chyba tylko to, że sami wobec innych robimy dokładnie to samo i dziwimy się, że Ci „inni" również się opierają. A przecież mamy takie dobre argumenty. A on/ona nic nie rozumie... Wiesz już do czego zmierzam? Zwykle, jeśli do czegoś jesteśmy przymuszani, czy namawiani, wywołuje to w nas naturalny opór, który w naszej kulturze można streścić do: „na złość mamie odmrożę sobie uszy". Bywa jeszcze gorzej. Nie dość, że robimy to innym, to robimy to jeszcze sobie samym. Batożymy się, straszymy, zmuszamy, a i tak uparcie się same sobie opieramy.
Co więc zrobić, żeby ów opór zminimalizować? To dość proste, choć wszyscy się tego boją i unikają jak ognia. Uznać czyjąś (również swoją) autonomię. Ten ktoś (w tym i Twoje ja), ma prawo się nie zgodzić i ma prawo podjąć własną, niezależną decyzję. Jak to, przecież chcemy coś od kogoś i już na wstępie mu mówimy, że to on/ona podejmuje decyzję, że nie musi tego robić? Dokładnie tak. Robimy odwrotnie niż zazwyczaj. Skoro naciski wywierają skutek odwrotny od zamierzonego, to może danie komuś swobody wywrze skutek odwrotny od spodziewanego? Ja jestem tego pewna, a Ty możesz sprawdzić, jeśli chcesz.
Agnieszka Maruda – Sperczak, magazyn Madame
Więcej w najnowszym wydaniu magazyny Madame, a także na http://agnieszka-maruda.pl oraz http://instantinfluence.pl
------------------------
Artykuł powstał w ramach współpracy portalu miastopoznaj.pl oraz magazynu Madame.
Przeczytaj poprzedni artykuł!
CO I GDZIE W PIĄTEK W POZNANIU?
