CO KUPIMY W SKLEPIKU SZKOLNYM?
Z danych Światowej Organizacji Zdrowia wynika, że aż 29 procent polskich jedenastolatków ma nadwagę. W związku z tym pojawiła się konkretna reakcja. Wraz z początkiem nowego roku szkolnego wejdzie w życie znowelizowana ustawa o bezpieczeństwie żywności i żywienia. Czy to oznacza rewolucję w szkołach? Sprawdziliśmy jak wygląda to obecnie.
- U nas jest sklepik, w którym można kupić wszystko: chipsy, batony, lizaki i bułki. Oczywiście większość moich koleżanek i kolegów wybiera słodycze – wyznaje Patryk, uczeń jednej z poznańskich szkół podstawowych. W Swarzędzu sklep znajdujący się na terenie podstawówki nr 1, został zamknięty. – Dzieci zatruły się prażynkami, sześciu zabrało pogotowie. Obecnie można jedynie kupić drożdżówkę na stołówce, do wyboru są z budyniem lub z kruszonką – przekonuje Ola Kiszka, uczennica klasy drugiej.
Lepsze od chipsów są suszone owoce
Te słowa potwierdza mama dziewczynki, Hania – Tam, gdzie był szkolny sklep, stoi puste miejsce, wcześniej faktycznie oblegane przez dzieci – słyszymy. - Żyjemy w czasach, w których ciężko jest wyeliminować słodycze czy słone przekąski, można je jednak ograniczyć do minimum. Zamiast chipsów można zaproponować dzieciom suszone owoce, soki bez cukru. Gdybym prowadziła taki sklepik, zamieniłabym drożdżówki na bułki: z sałatą, serem czy nawet słodkie z konfiturą. Są one na pewno zdrowsze, a równie smaczne. Królowałyby także owoce – uważa. – Albo owocowe domowe lody! – Wtrąca Ola.
Rodzice wnioskowali także o automaty z wodą. – Na radzie rodziców poruszyliśmy ten temat. Chcemy, aby przynajmniej w całej placówce znalazły się dwa takie automaty. Postulowaliśmy o to w grudniu, póki co czekamy – informuje Hania Kiszka.
Otyłość to dopiero początek problemów
W szkołach, w szczególności podstawowych, ważne jest promowanie i stosowanie w praktyce zasad zdrowego żywienia. Nawyki żywieniowe kształtuje się przede wszystkim w domu, jednak to szkoła jest miejscem, gdzie dzieci spędzają większość dnia. W związku z tym to także na placówkach zajmujących się edukacją i wychowaniem, spoczywa obowiązek promowania zdrowych nawyków żywieniowych. Bez racjonalnego żywienia nie może być mowy o prawidłowym rozwoju, przekonuje dietetyczka, Dominika Mikołajczyk. – Konsekwencje spożywania na co dzień tzw. śmieciowego jedzenia poniosą nasze dzieci już teraz w postaci otyłości. To jednak dopiero początek problemów. W życiu dorosłym może się to przyczynić do nadciśnienia cukrzycy typu 2, jak również miażdżycy – dodaje.
Czy bułka z żółtym serem i ogórkiem konserwowym jest smaczna, zdrowa i pożywna?
– Mając do wyboru słodki smak czy rozsądek, dzieci naturalnie wybiorą słodycze. Obecnie w sklepikach szkolnych jest w czym wybierać: wata cukrowa, oranżada w proszku, żelki, groszki, lizaki, napoje gazowane. Czy pączki lub lukrowane drożdżówki mają zastąpić uczniom drugie śniadanie? Białe bułki z żółtym serem i ogórkiem konserwowym w środku też nie są najlepszym rozwiązaniem. Ser żółty nie powinien być spożywany częściej niż 2-3 razy w tygodniu, bo choć jest bogatym źródłem wapnia, jest bardzo tłusty – informuje Mikołajczyk. - Ogórki konserwowe natomiast, podobnie jak inne marynaty, zakwaszają nasz organizm, a równowaga kwasowo-zasadowa jest niezmiernie ważna. Do kanapek najlepiej zatem stosować tylko świeże warzywa lub ogórki kiszone – uważa.
Co zatem powinno pojawić się w takim sklepiku szkolnym? – Woda mineralna, soki owocowe bez cukru dodanego lub warzywne. Świeże owoce, kanapki, bułki żytnie, wielozbożowe, orkiszowe, grahamki, jogurty, twarożki – wymienia. – Z rzeczy bardziej lubianych przez dzieci: drożdżówki z serem lub owocami, chipsy owocowe, wafle ryżowe, popcorn, czekolada z orzechami czy sezamki lub ciastka wielozbożowe – uzupełnia dietetyczka.
Zdrowe może być smaczne
Uczniowie także chcą się zdrowo odżywiać i przekonują do tego innych. – Zorganizowaliśmy akcję Przerwa na Zdrowie, która polegała na zadawaniu pytań i uświadamianiu uczniów o produktach, które spożywają często nieświadomie. Za każdą poprawną odpowiedź, uczniowie otrzymywali zdrowy, świeży owoc np. jabłko lub banan – wspomina Aleksandra Kowalewska, liderka projektu „Zdrowe odżywianie oto jest pytanie”.
– Naszym celem było promowanie zdrowego trybu życia i odżywiania. Pokazywaliśmy ludziom, że zdrowo niekoniecznie musi oznaczać niesmacznie czy „obciachowo” – opowiada uczennica. - Poza otyłością jest wiele innych skutków ubocznych, spożywania niezdrowych i tłustych posiłków. Niewiele osób zdaje sobie sprawę, że od takiego jedzenia trudno się odzwyczaić, np. cheeseburger w restauracji typu Fast Food zawiera stopiony żółty ser, który jest silnie uzależniający. Poza tym taki sposób żywienia powoduje spadek kondycji i odporności, o wzroście można mówić jedynie w przypadku masy ciała – wyjaśnia.
facebook.com/zdrowe-odzywianie-oto-jest-pytanie
Rewolucja w szkołach to dobry pomysł?
- W podstawówce, w której się uczyłam można kupić hot-dogi i z tego co wiem, cieszą się one największą popularnością. Są także różne bułki, batony, soczki, drożdżówki czy paluchy serowe – dodaje. – Problem nie dotyczy jednak tylko szkół podstawowych. Zdrowa żywność powinna także znaleźć się w gimnazjach i szkołach średnich. Chętnie zjadłabym sałatkę np. z rzodkiewką, ale w ofercie sklepu znajdującego się na terenie mojego liceum, jej nie ma – przyznaje dziewczyna.
Od 1 września bieżącego roku w szkołach nastąpi rewolucja. Niezdrowa żywność odejście do lamusa czy raczej uczniowie będą zaopatrywali się przed lekcjami, w innym sklepie? – Wiele zależy od rodziców i tego, jak sami podchodzą do kwestii żywienia. Nie możemy przesadzać: od czasu do czasu można pozwolić sobie na odrobinę niezdrowej przyjemności. Ważne, aby zachować umiar – podsumowuje Dominika Mikołajczyk.
A jakie wy, drodzy czytelnicy macie zdanie na ten temat?
Przeczytaj poprzedni artykuł!
SZPIKOWY TYDZIEŃ DLA CHORYCH NA NOWOTWORY
