WYRZUCENI Z LOKALU. NOC SPĘDZILI PRZED DOMEM
Wynajęli pokój w domu przy Dąbrowskiego w połowie czerwca. Wczoraj właścicielka lokum kazała im zabrać swoje rzeczy i wyprowadzić się. Ostatnią noc spędzili śpiąc na trawniku przed domem. Rano przyjechała Policja i Straż Miejska – Ale nic nie zrobili. Straż Miejska powiedziała, że jeśli chcą tak koczować to nie może usunąć ich na siłę - opowiada jedna z mieszkanek domu.
Dziewczyna ma zachwiania psychiczne i epilepsję. Mówi, że nie ma rodziców. Opiekuje się nią jej chłopak. Oboje mają po około 20 lat. Wczoraj przy tej awanturze dostała ataku histerii - Zadzwoniłem po pogotowie. Nie przyjechało na miejsce ale dyspozytor powiedział mi co mam robić żeby pomóc - relacjonuje chłopak.
Właścicielka domu tłumaczy, że młodzi byli uciążliwymi lokatorami. Budzili pozostałych mieszkańców w środku nocy prosząc o pożyczenia komputera lub pieniędzy - Wyjeżdżali gdzieś taksówką i wracali za chwilę nią. Po takich wypadach nie było ich słychać, chyba spali cały dzień. Zachowywali się dziwnie. Myślę, że mogą brać narkotyki. A ja nie chce, żeby takie rzeczy działy się pod moim dachem – tłumaczy.
Młodzi opuścili dom wczoraj ok. godziny 19. Dopiero dziś rano pojawiła się Straż Miejska i Policja wezwana przez lokatorkę domu – Para dostała od jednego z lokatorów adresy miejsc gdzie mogą się podziać ze wszystkim ale postanowili nie skorzystać. Zadzwoniłam po służby porządkowe bo przecież oni nie mogą zamieszkać tak na ulicy. Coś się może stać. Samochody tu jeżdżą z dużo prędkością. Wylegitymowano ich, poza tym żaden z organów nie zareagował – wyjaśnia mieszkanka posesji.
Para w ten sposób spędziła noc. (fot. M.Poprawa/miastopoznaj.pl)
Byli lokatorzy zostaną przed budynkiem do wieczora. Wtedy ma przyjechać bagażówka i zabrać ich rzeczy - Zostaniemy tu do 18. Mamy już inne lokum. Chcemy podać właścicielkę do sądu, za nielegalną eksmisję i napaść, po której moja dziewczyna dostała ataku. Rozmawiałem już z jednym prawnikiem mieszkającym w domu obok – zapewnia chłopak
Straż Miejska w takiej sytuacji nic nie może zrobić - Jeśli ci ludzie nie wyrażają chęci otrzymania pomocy to nikt nie pomoże im na siłę. Mogą się udać do Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie i tam otrzymają wsparcie. Ale nikt nie może ich po prostu zabrać stamtąd wbrew ich woli - mówi oficer dyżurny.
Jakkolwiek trudnymi współlokatorami mogła być para, można było tej sytuacji uniknąć. Gdzieś w pewnym momencie zabrakło empatii i zainteresowania ze strony otoczenia. I nie mogę pozbyć się wrażenia, że służby publiczne w takiej sytuacji też mogłyby zrobić coś więcej.
Przeczytaj poprzedni artykuł!
JAKIE STUDIA WYBRAĆ? NOWE OFERTY NA POZNAŃSKICH UCZELNIACH
