DZIENNIKARZE - ZNANI, LUBIANI, POCZYTNI. DLACZEGO ODCHODZĄ Z ZAWODU?
Brak stabilizacji, nienormowany czas pracy czy wysokie obroty przez całą dobę to główne argumenty wymieniane przez moich rozmówców. Ale dziennikarze rezygnują ze swojego zawodu z różnych przyczyn.
Dziennikarz to nie zawód, to pasja
Jest w tym dużo prawdy. Jest to profesja wymagająca dużego zaangażowania, odporności na stres i mobilizacji przez cały czas. Ci, którzy porzucili to zajęcie często zostają rzecznikami prasowymi, pracują w public relations. Nie tracą zupełnie kontaktu z mediami ale zmieniają stronę barykady. W większości chwalą sobie tę zamianę. Dla Lilii Łady, kierownik Biura Prasowego Urzędu Miasta Poznania, kiedyś dziennikarki poznańskiego portalu Codzienny Poznań, była to trudna decyzja - Mówi się, że dziennikarz to nie zawód, to charakter i ja osobiście myślę, że jest w tym sporo prawdy. To bardzo wymagający zawód: trzeba mieć ogromną i wszechstronną wiedzę, umieć pracować pod presją czasu, także w weekendy i święta, a wynagrodzenia w tej branży są bardzo niskie. Jeśli więc ktoś uprawia ten zawód przez dłuższy czas - to musi być pasja, bo pieniędzy nie ma z tego z cała pewnością. A rezygnacja z pasji to zawsze bardzo trudna decyzja. I dodaje - Ale - i to znowu chyba typowo dziennikarska cecha - każde nowe wyzwanie kusi, żeby się sprawdzić, żeby spróbować czegoś, czego się jeszcze nie robiło. Nawet jeśli w tym celu trzeba odejść z zawodu...
Praca na stanowisku rzecznika prasowego czy w public relations też nie należy do lekkich. Ale - Mówi się, że dziennikarze żyją adrenaliną. Kiedy przechodzą do public relations, muszą jej ubytek w żyłach zastępować kawą – śmieje się Andrzej Skworz, kiedyś szef poznańskiego oddziału „Gazety Wyborczej”, założyciel i redaktor naczelny branżowego miesięcznika „Press".
24 na dobę, brak umowy
Praca dziennikarza nie sprowadza się do etatu, nie jest to zajęcie od do. Dziennikarz jest w pracy przez całą dobę, siedem dni w tygodniu. Wolny zawód, którego „wolność” oznacza często brak umowy o pracę. Dla osoby nie mającej dodatkowych zobowiązań i zarazem entuzjasty tego, co robi nie musi być to przeszkodą. Inaczej sytuacja przedstawia się, gdy dochodzą do tego obowiązki związane z posiadaniem rodziny.
- Zmiana pracy i odejście z telewizji to była przemyślana decyzja. W mediach pracuje się 24h na dobę. Obecnie pracuje w określonych godzinach, mam wolne weekendy i więcej czasu dla rodziny. Praca dziennikarza jest dla pasjonatów. Ja lubiłem swoją pracę. Nie rozstałem się z telewizją ostatecznie, do września poprowadzę swój program w WTK. Jest zdecydowanie bardziej komfortowe dla mnie, że mogę prowadzić swój program na zasadzie dodatkowej rzeczy mając inną pracę, która daje mi pewną stabilizację – mówi Robert Lipiński, były dziennikarz WTK, w tej chwili pracujący w agencji zajmującej się marketingiem sportowym.
Media w słabej formie
Wpływ na decyzję dotyczącą odejścia z zawodu ma niejednokrotnie kondycja mediów. Obecnie na poznańskim rynku najlepiej działają „Głos Wielkopolski” i „Gazeta Wyborcza”. Tytułów takich jak „Gazeta Poznańska” czy „Express Poznański” już od dawna nie ma. Wielu dziennikarzy w naszym mieście straciło etaty i przebranżowiło się. Obecnie słaba forma prasy wiąże się ze spadkiem czytelnictwa a co za tym idzie, spadkiem dochodów. Dziennikarz dzisiejszej doby jest reporterem i fotoreporterem. Reasercherem i redaktorem. Wykonuje pracę wcześniej przeznaczoną dla kilku osób. Nie ma czasu na pochylenie się nad danym tematem przez kilka dni. Liczy się czas i przez to przekazywane treści często tracą na wartości. W dodatku brakuje pieniędzy. Reklamodawcy przenoszą się do telewizji i coraz chętniej do internetu.
- Pracowałam w szczególnym, jak sądzę okresie, bo przeszłam na własnej skórze rewolucję techniczną w mediach. Gdy pracowałam w radiu w powszechnym użyciu były jeszcze magnetofony kasetowe, w telewizji także pracowało się na kasetach, o portalach informacyjnych nikt nawet nie słyszał. Patrzenie na te zmiany z perspektywy czasu jest czymś fascynującym, na rodzenie się dziennikarstwa internetowego również – wspomina Lilia Łada.
Dziennikarstwo śledcze. Wszystko do czasu
Andrzej Skworz jest redaktorem naczelnym miesięcznika „Press” przyznającego co roku nagrodę Grand Press dla najlepszych dziennikarzy. Na dziennikarstwie zjadł zęby. Przyczyn rezygnacji z zawodu wśród kolegów po fachu dopatruje się nie tylko w pobudkach osobistych ale i w specyfice zawodu - W 2011 roku Anna Marszałek, utytułowana dziennikarka śledcza ogłosiła, że wycofuje się z zawodu. Skarżyła się na złą kondycję branży. Mówiła, że przechodząc do NIK-u będzie robiła prawie to samo, więc nie jest to diametralna zmiana. Nie bardzo przekonywały mnie te tłumaczenia, żałowałem, że to pierwszy Dziennikarz Roku, który z własnej woli opuszcza posterunek. Ale trzeba zrozumieć jedną rzecz: dziennikarstwo śledcze jest szalenie wyczerpujące. Śledczy żyje pod presją swych negatywnych bohaterów, w stresie, a nierzadko strachu o siebie i swoją rodzinę. W pewnym momencie dziennikarzowi śledczemu wyczerpują się akumulatory i musi odejść, albo zająć się czymś innym. Na świecie jest niewielu dziennikarzy śledczych po 50-tce - tłumaczy Andrzej Skworz.
Dziennikarz czy rzecznik, rzecznik czy dziennikarz?
Łukasz Borowicz przed przejściem do poznańskiego Lecha był dziennikarzem sportowym w telewizji WTK i prowadził programy poświęcone poznańskiej drużynie. Jego przejście z telewizji na stanowisko rzecznika Lecha Poznań odbyło się dosyć płynnie - Czy to była trudna decyzja? Nie rozważałbym tego w takich kategoriach. Obie te prace mają swoje wady i zalety. Będąc dziennikarzem przychodziłem do pracy około południa i kończyłem o 22. Praca rzecznika również nie jest lekka, ale w inny sposób, bo pod telefonem czy mailem jestem non-stop, tylko że mogę „fizycznie” wyjść z klubu. Teraz, gdy tego bardzo potrzebuję, jestem w stanie się wyłączyć i poświęcić się na przykład rodzinie. Strasznie rzadko się to zdarza, ale chyba o to nieco łatwiej. Dla mnie to zmiana na lepsze i wiąże się z większą stabilizacją - wyjaśnia Łukasz Borowicz, obecnie rzecznik prasowy poznańskiego klubu.
Nie dla wszystkich
Są zwolennicy teorii, że odejście z zawodu dziennikarza jest niemalże jak zdrada, opuszczenie miejsca pracy, zejście z posterunku. Są też tacy, którzy uważają, że jest to pewnego rodzaju misja, nie każdy powinien się jej podejmować - Zdarzały się oczywiście osoby, które nie powinny wykonywać tego zawodu, ale jednak znakomita większość to byli wspaniali, wszechstronni ludzie z ogromną pasją w tym, co robią. I nie zniechęcały ich nawet warunki typu 1500 zł na umowę czasową. Mam nadzieje, że uda im się tej pasji nie stracić i doczekać czasów, gdy będzie można z tego zawodu wyżyć, bo wtedy będziemy mieli naprawdę wspaniałe, profesjonalne media – mówi Lilia Łada.
- Najsłabsze, co może zrobić dziennikarz po zakończeniu pracy, to napisać list otwarty do byłych kolegów, w którym zawrze swoje święte oburzenie na temat upadku mediów i tego, co mu się nie podoba w tym środowisku. Dopiero co z niego wyszedł, a wcześniej nie krytykował. Masz ochotę przejść do spokojniejszej roboty, trudno, rozumiem. Ale nie kreuj się na ostatniego sprawiedliwego, bo to śmieszne. Protestuj teraz, a nie z posady rzecznika wojewody czy jakiejś firmy – podsumowuje Andrzej Skworz.
Przeczytaj poprzedni artykuł!
WAKACJE W POZNANIU (28.07-30.07)
