"ZŁOTE POCIĄGI" WYJEŻDŻAŁY TEŻ Z POZNANIA
W czasie II wojny Niemcy wybudowali bocznicę od Franowa do fortu II. Te tory zachowały się praktycznie w całości do pocz. lat 90-tych, kiedy większa ich część została rozebrana. Ocalał zakryty ziemią i porośnięty fragment przy samym forcie źródło: http://www.rzeczanin2003.republika.pl/
Na zachód wywożono ludzi, fabryki i wartościowe przedmioty. Na wschód ciągnęły transporty wszystkiego. Rozbierano ołtarze, szyny kolejowe i konstrukcje metalowe. Pędzono bydło, rekwirowano zboże. To właśnie były złote pociągi.
Przede wszystkim warto poszukać odpowiedzi na pytanie, co oprócz słynnych obrazów warto było wywozić z zajętych przez wojsko terenów. Odpowiedź nie jest jednoznaczna, bo z dzisiejszej perspektywy wartościowe wydają się być wszystkie zawłaszczone łupy. Od linii produkcyjnych z fabryk, przez znaczki pocztowe, aż po dzieła sztuki.
Poznań był gospodarnym miastem. Pionierski Ceglorz, nowoczesne zakłady Stomil i Centra. Technologia to jedno, a kultura techniczna to drugie. Jedno bez drugiego nie funkcjonuje.
Centra
Nazwa dziś kojarzy się wyłącznie z producentem akumulatorów. Najmłodsi kojarzą tylko neon na budynku przy ulicy Zwierzynieckiej, starsi znają markę i produkty.
Rocznik Polskiego Przemysłu i Handlu z roku 1938 podaje jednoznacznie – Nazwa zakładu brzmiała „Centra” Zakłady Przemysłowe W. Tomaszewski Poznań. Produkowano baterie elektryczne, igły do gramofonów, szprychy i łańcuchy do rowerów, wyroby metalowe i przybory szewskie. Co ciekawe, wyroby nieelektryczne produkowano dla wyrównania wahań sezonowych w produkcji baterii – czytamy w dokumencie. Analizując historię dalej, dowiemy się, że – w latach 1926 – 1933 rozbudowę techniczną przeprowadził chemik, inżynier Juliusz Hilczer, który postawił zakład na europejskim poziomie. Zatrudniający ponad sześciuset robotników.
Podczas wojny zakład był eksploatowany w sposób rabunkowy, rozbudowywany w szybkim tempie bez precyzyjnych planów. Starty wojenne dla zakłady wyniosły 60% majątku, jeśli dodamy do tego zniszczenia, jakimi było strawienie przez pożar otrzymamy smutny obraz. Nowoczesny, prężny zakład przed wojną, po wojnie kontynuował produkcję. W latach sześćdziesiątych został przeniesiony na ulicę Michała i produkował w oparciu o rodzimą, autorską technologię nowoczesne baterie płytkowe.
Ceglorz
Zakłady Hipolita Cegielskiego muszą znać wszyscy z Poznania. To obowiązek i nie ma co dyskutować. 1846 rok to pierwszy „Skład Żelaza” przy ulicy Nowej, czyli po prostu sklep. 1855 rok to fabryka machin rolniczych przy ulicy Koziej. W 1919 spółka wykupiła tereny upadłej fabryki Juliusa Moegelina na Wildzie oraz sąsiadujące z nią zakłady Paulusa i fabrykę „Thermoelektromotor”, zaś rok później dokupiono tereny fabryki braci Lesserów.
W tym miejscu fabryka pozostała do dziś. W latach dwudziestych rozpoczęto produkcję tramwajów i po uporaniu się ze skutkami wielkiego kryzysu produkcja szła pełną parą. Dalej produkcja parowozów i słynna Lux – Torpeda, czyli najszybszy pociąg przedwojennej polski i do tego piękny. Po wojnie fabryka przybrała na moment imię Józefa Stalina i produkowała silniki okrętowe.
W czasie okupacji zmieniono profil produkcji. - W tym okresie w fabryce produkowano różnorodne elementy na potrzeby niemieckiej armii, od elementów optycznych, poprzez rowery, motocykle, zapalniki, łuski, lawety po części do samolotów i okrętów podwodnych. Po alianckich bombardowaniach i w związku ze zbliżaniem się Armii Czerwonej Niemcy ewakuowali fabrykę, pozostawiając zdewastowane hale – pisał profesor Lech Trzeciakowski.
Ta fabryka to kolejny wielki organizm na terenie miasta ograbiony przez uciekające wojska.
Stomil Poznań
Dziś nie wyobrażamy sobie roweru, samochodu bez gumowej opony, a przecież wiele sprzętów musiało jeszcze posiadać elementy gumowe. Bez gumowych węży produkowanych przez specjalistyczne zakłady, benzyna wyprodukowana w Policach pod Szczecinem, nie dopłynęłaby do silnika wyprodukowanego w Warszawie, zamontowanego na samolocie produkowanym w Białej Podlaskiej, stojącego na oponach z zakładu Paragum z Poznania.
W 1936 podpisano licencyjną umowę z jedną z firm z Ohio. Produkowane według amerykańskiego wzorca opony, eksportowano do Holandii, Indii i Jugosławii.
Krótko o losach zakłady w czasie wojny pisał Jacek Zalewski. - Po wcieleniu Poznania w okresie wojny do III Rzeszy fabryka Stomilu została przejęta przez Continental Gummiwerke z Hanoweru i działała pod nazwą Posener Gummiwerke. Większość pracowników straciła zatrudnienie, ich miejsce zajmowali robotnicy przymusowi. Bezpośrednio po wojnie zdewastowana fabryka wznowiła działalność w formie spółki, ale bardzo szybko została upaństwowiona jako Poznańskie Zakłady Przemysłu Gumowego Stomil. Gdy w 1949 r. w ramach doktrynalnej centralizacji gospodarki powołano Zjednoczone Zakłady Przemysłu Gumowego - z nazwy zniknął Stomil, a przedsiębiorstwo stało się tak zwaną wytwórnią nr 1 – przeczytamy w artykule „Stomil – Przedwojenny Monopolista” O Pożarze z 1972 roku nie będę się rozpisywał. Strawił niemal cały zakład. Odbudowano go w pół roku, a za pożar odpowiadało podpalenie skonfliktowanego z kierownikiem, jednego z pracowników.
Starty Wojenne Poznania
Przedstawione losy trzech fabryk pozwalają spojrzeć szerzej na straty wojenne. Szukamy pod Wałbrzychem złotego pociągu. A w stolicy Wielkopolski?
Realnie patrząc, „Złote pociągi” wyjeżdżały z Poznania i innych miast w kraju przez całą wojnę. Piotr Małachowski z Muzeum Narodowego w Poznaniu nakazał, bym spojrzał na sprawę inaczej. – Jeśli chodzi o dzieła sztuki malarskiej, to przepadły te dotyczące sztuki polskiej, w większości zniszczone w 1945 roku. Dzieła malarzy z całego świata opuszczały Poznań już w latach 1942 -43, do końca roku 1944. Naziści najpierw deponowali je w Międzyrzeczu, potem głównym kierunkiem była Saksonia i Drezno. W kolejnych latach, kiedy na tereny weszły wojska radzieckie „trofiejne” dobra przejeżdżały przez nasz zniszczony kraj i trafiały do Leningradu. Mnogość podróży, przypadkowe miejsca składowania i wojenny chaos był szansą dla prywatnych kolekcjonerów. Sporo dzieł wróciło w roku 1946 i dziesięć lat potem. Oczywiście nie wszystkie – zaznaczył Małachowski.
Jarosław Łuczak, kierownik Wielkopolskiego Muzeum Wojskowego w Poznaniu przypomniał coś jeszcze. – Istniejące od 1919 roku muzeum w czasie wojny zostało zniszczone całkowicie. Działalność wznowiono dopiero w roku 1956 i wtedy też zaczęto odtwarzać zbiory – usłyszałem zdecydowanie. Utrata eksponatów, to kolejny złoty pociąg opuszczający Poznań.
Słynnym dziełem, które zniknęło z Muzeum Narodowego w Poznaniu jest „Dziewczyna z gołębiem” z XVIII wieku, autorstwa Antoine'a Pesne. - Do II wojny światowej obraz znajdował się w Poznaniu. Został jednak zrabowany najpierw przez Niemców, a potem przez Armię Czerwoną. Odnalazł się dopiero w 2010 roku, w antykwariacie w Moskwie. Przez lata obraz wisiał w leningradzkim mieszkaniu człowieka, który przywiózł go z Niemiec po wojnie. Ostatecznie syn tego człowieka, po śmierci ojca dotarł do antykwariatu gdzie sprawa wypłynęła na światło dzienne. Obrazu jednak nie odzyskano, a kolekcjoner posiadający dzieło mieszka w Nowym Yorku – podpowiedział Piotr Małachowski.
Zloty pociąg, który być może jest gdzieś pod Wałbrzychem, opuszczał po koniec wojny każde miasto w kraju. Na zachód wywożono ludzi, fabryki i wartościowe przedmioty. Na wschód ciągnęły transporty wszystkiego. Rozbierano ołtarze, szyny kolejowe i konstrukcje metalowe. Pędzono bydło, rekwirowano zboże. To właśnie były złote pociągi. Najlepiej byłoby, gdyby pod Wałbrzychem znaleziono rewolucyjne dokumenty.
Przeczytaj poprzedni artykuł!
HISTORYCY WRÓCĄ DO CENTRUM MIASTA NA KONGRES
