CZTERY FIRMY KTÓRE MOGŁY ZATRUĆ WARTĘ
Zostały wytypowane cztery firmy, które używają w procesie produkcji substancji mogących spowodować tak gwałtowne śnięcie ryb. Wchodząc na ich teren, oprócz portiera był na miejscu także radca prawny – zaznacza przedstawiciel Wojewody.
Szereg instytucji i masa urzędników – tak w telegraficznym skrócie możemy podsumować wszelkie działania zmierzające do wyjaśnienia zatrucia Warty. Co nowego w tej sprawie mają do powiedzenia przedstawiciele odpowiedzialnych jednostek?
Brak odpowiedzialnych
W zasadzie dla każdego, kto nie śledzi tematu dzień po dniu, sprawa wydaje się nie mieć końca. Kilka jednostek odpowiada za rzekę. Wojewoda powołał sztab, który sprawą się zajął, w naszych miejskich strukturach, także mamy urzędników, którzy los Warty powinni mieć na uwadze. Polski Związek Łowiecki stanął jednak na wysokości zadania. Po pierwsze to wędkarze z okolic Poznania zbierali i utylizowali martwe ryby, po drugie uczynili to w własnych składek.
Nowe światło
Po kilku dniach od katastrofy ekologicznej urzędnicy wzięli się do pracy. Policja wszczęła śledztwo niemal natychmiast. – Policja ma zdecydowanie więcej narzędzi, pozwalających na ustalenie sprawcy. Komisja cywilna ma mniej możliwości ale działa prężnie – zaznaczył rzecznik wojewody wielkopolskiego Tomasz Stube.
Próbki, pobrane ze śniętych ryb wysłano do Państwowego Instytutu Weterynaryjnego w Puławach. Nie udało się porozmawiać z dyrektorem Krzysztofem Niemczukiem, ale nieoficjalnie wiem, że trwają badania tych próbek. Choć poszukiwania są trudne, to pozwoliły na zawężenie obszaru poszukiwań do czterech zakładów. By jednak operować oficjalnymi wiadomościami, zadzwoniłem do Tomasza Stube, rzecznika wojewody wielkopolskiego. – Zostały wytypowane cztery firmy, które używają w procesie produkcji substancji mogących spowodować tak gwałtowne śnięcie ryb. Te miejsca wyodrębniono na podstawie badań prowadzonych przez inspektorów. Zespół badający sprawę odwiedzał te zakłady, ale proszę mi wierzyć, że wchodząc na ich teren, oprócz portiera był na miejscu także radca prawny – zaznaczył Stube.
Tym niemniej – jest realny trop. Policja za sprawą głosu komendanta, na antenie Radia Merkury zaznaczyła wyraźnie. – Sprawca będzie znany za kilkanaście dni – zapowiedział inspektor Roman Kuster, w materiale Anny Skoczek.
Realia
Przy wojewodzie działa zespół zarządzania kryzysowego. Ten sam, który zajmuje się sprawą rzeki, podejmuje decyzje na przykład w kwestii rac odpalanych na stadionie i ewentualnych kar za ten proceder. Fakt, że w przypadku zatrucia Warty został rozszerzony o kilka postaci znających realia rzek i wód, bo inaczej rzeczywiście sytuacja mogłaby być jeszcze trudniejsza.
Dość powiedzieć, że komisja badająca przyczyny śnięcia ryb i poszukująca ich sprawcy nie składa broni. – Już wkrótce na dnie rzeki pojawi się nurek, który pobierze próbki mułu i zostaną one odesłane do instytutu w Puławach – zaznaczył rzecznik wojewody.
W sprawie dzików, które padły na Biedrusku tuż przy rzece to urzędnicy potwierdzają, prawdopodobny brak związku ze sprawą zatrucia rzeki. Choć oficjalnie nikt tego nie chce potwierdzić. Nadleśnictwo Łopuchowo milczy w tej sprawie.
Zaniepokojeni zaczynają być wędkarze. Tu i ówdzie, szczególnie w internecie trafimy na ślady niezadowolenia z powodu opłat z licencję PZW. – Uważam że przy okazji tego co się dzieje, trzeba zadać sobie pytanie jak są wędkarze traktowani w Poznaniu w kontekście dostępu do Warty. Zakazy wjazdu, brak miejsc do zaparkowania auta, ryzyko pobicia w starciu z "elementem" który brzegi rzeki na wielu odcinkach upatrzył sobie za obszary na alkoholizowanie. Gdyby więcej ludzi bywało nad rzeką w wielu przypadkach dałoby się wiele skażeń wcześniej zauważyć. Miasto Poznań twierdzi iż zwraca się ku rzece. W moim odczuciu to zwracanie kończy się tylko miejską plażą generującą większą ilość pustych puszek po piwie spływających rzeką po sobotnich imprezach – to tylko jeden z cytatów.
Działania PZW nie są więc tak dobrze oceniane przez samych wędkarzy, niech świadczy o tym kolejny z cytatów - Niedawno staliśmy na "Betonach " że starej rury zaczęła płynąć benzyna z olejem, szybkie telefony na Policję... Tekst - dziękujemy przyjęto zgłoszenie po dwóch godzinach kolega dzwoni do Pzw " zaraz ktoś podjedzie " Na końcu Straż Miejska i SR... Efektu żadnego a przez 6-7 h po wodzie płynęła tęcza na pół Warty osiągnęła szerokość. Nawet zapisali nasze nr telefonów i dane nikt ale to nikt prze te godziny gdzie tam byliśmy nie przyjechał. A o sprawie szarpaka w porcie przy Garbarach nie będę pisał bo to już wszyscy dobrze znamy... Gdzie proceder tam jest uprawiany już w biały dzień. Więc takie mamy doświadczenia że dzwoniąc do Pzw praktycznie możemy równie dobrze telefon schować do kieszeni o nie tracić czasu... Przykre ale tak niestety to funkcjonuje przynajmniej z mojej strony. Mam pytanie skoro zobaczę poważne zagrożenie nie jakąś tam popierdółkę do kogo to zgłosić??? Skoro wszyscy w/w nas olali... Tak jest to widziane przez 99% moich znajomych łowiących na Warcie w Poznaniu. – Czytajmy jednak dalej.
Czysty przykład. - Rura na ujściu wody z Malty do Cybiny znajduje chyba na samym dnie... Staliśmy na nocnym spinningu w pewnym momencie zaczęło bulgotać i wypłynęło z samego wyjścia gówna z papierem. Kolega zadzwonił następnego dnia rano zgłosił do Poznańskiego Pzw usłyszał... Sprawdzimy i zajmiemy się tym... To było w zeszłym roku. Tak się tym zajęli że w tym roku znowu sytuacja się powtórzyła – kończy internauta.
Ja tez kończę, to brutalne cytowanie. Mam nadzieję, że winni zostaną odnalezieni i ukarani, ale nade wszystko zostaną zobligowani do odbudowy ekologicznej równowagi w rzece.
Przeczytaj poprzedni artykuł!
LISTOPAD W POZNANIU (06- 08.11)
