ZWIĄZEK SYBIRAKÓW W POZNANIU – AKTYWNIE O HISTORII
- Po 1939 roku straciliśmy wielki procent inteligencji i siły twórcze, których braki odczuwamy do dziś – informuje Związek Sybiraków w Poznaniu. Z tego powodu organizują seminaria historyczne. Oto refleksje po jednym z nich.
Związek Sybiraków w Poznaniu zorganizował w spotkanie w Urzędzie Miasta przy Placu Kolegiackim, poświęcone obywatelskości i krzewieniu postaw patriotycznych, opierając to na przykładach z historii zsyłek rodaków na wschód od września 1939 roku – Życie polityczne i społeczne jest w tej chwili dość burzliwe. Trzeba pamiętać, że sprawy o których mówiliśmy i będziemy mówić zawsze dotyczą wspierania uczuć patriotycznych wśród młodych Polaków. Mówiliśmy o drodze jaką przeszli rodacy od 1939 roku, kiedy to na skutek czystek politycznych elit i nie tylko, ludzie znaleźli się na skraju życia i śmierci. Ci ludzie przeszli tę trudną drogę, którą dziś nazywamy „Golgotą Wschodu” – zaznaczył Józef Bancewicz, prezes Związku Sybiraków w Poznaniu. – Seminarium oparliśmy na doświadczeniach żyjących jeszcze ludzi którzy przeszli trudną drogę zsyłki i są jeszcze w stanie przekazać swoją wiedzę, uczucia i wpłynąć na krzewienie postaw patriotycznych – podsumował rozmówca.
Uczucia i troski
Seminarium uzupełnili ciekawi prelegenci. Jednym z nich był ksiądz Roman Pioterek, autor książki „Przez Sybir Do Kapłaństwa”. Na spotkaniu mieli pojawić się także ludzie ze świata polityki: wojewoda wielkopolski, prezydent miasta, starosta powiatu – żaden z nich się jednak na salę nie dotarł. Pojawili się zaś studenci i przedstawiciele służb mundurowych, od wojska, po straż graniczną.
- Pamiętajmy, że represjom podczas II Wojny Światowej byli poddani ludzie w każdym wieku i z wszelkim wykształceniem. Represje zawsze kończą się na siłach państwotwórczych, ten fragment społeczeństwa był elementem wyniszczenia sił mogących przeciwstawić się nowej wizji politycznej i państwotwórczej. Nasze działania i spotkania to troska o umocnienie wartości patriotycznych w naszym społeczeństwie, a w szczególności w młodym pokoleniu Polaków – tak brzmiał nieco szerzej, wydźwięk tego spotkania. Okazało się, że jedna z sal Urzędu Miasta pękała w szwach. Osób zainteresowanych historią po 1939 roku pojawiła się ponad setka.
Wspominano o konsekwencjach mordów w Katyniu czy Starobielsku i Ostaszkowie. - Między innymi w tych miejscach straciliśmy wielki procent inteligencji i siły twórcze, których braki i skutki odczuwamy do dziś. My staramy się przekazywać prawdziwą wiedzę, którą czerpiemy od żyjących jeszcze wciąż członków Związku Sybiraków, te osoby były wówczas dziećmi, często uratowanymi właściwie przez marsz armii generała Andersa – komentował Lucjan Dutkiewicz, także członek Sybiraków.
Patriotyzm daleki od manifestacji
Z lekcji historii wiemy doskonale, że rodacy trafiali nie tylko na mroźną Czukotkę czy w okolice Kołymy lub Archangielska. – Losy wielu Polaków są wciąż nieznane szerszemu ogółowi naszego społeczeństwa. Przecież część obywateli trafiała do takich krajów jak Indie, Kazachstan czy Australia. Proszę pamiętać, że z Armią Andersa uratowało się ponad 20 tysięcy dzieci. W Gnieźnie, czyli niedaleko Poznania mamy jeszcze żyjącego Sybiraka, który za sprawą „ucieczki” z tworzącą się Polską Armią Andersa trafił do Indii, a wcześniej był też w Persji. Tam zaprzyjaźnił się z rówieśnikiem i w latach dziewięćdziesiątych go odwiedził. Tamten był już wielkim namiestnikiem państwowym. Takich spotkań opisanych w różnych wspomnieniach mamy jednak więcej – dopowiedział Józef Bancewicz.
Związek Sybiraków w Poznaniu to kopalnia wiedzy historycznej. Określone seminaria to tylko fragment działalności. Wydają publikacje, choćby wspomnienia, takie jak na przykład „Syn Granatowego” Jerzego Ziółkowskiego. - Jego ojciec zginął na wschodzie. Syn poszukiwał miejsca pochówku ojca ponad siedemdziesiąt lat. Ostatecznie znalazł je, zupełnie niedawno na Ukrainie, to było wzruszające. Upór Sybiraków w dążeniu do prawdy jest zdecydowany – kończy Bancewicz.
Ta historia to jedna z wielu. Więcej takich wiadomości można uzyskać od Sybiraków żyjących w Poznaniu. Jest ich jeszcze wielu. Kolejne spotkania w najbliższym czasie. Kto chce poznać historię wywiezionych bezpośrednio, może ich szukać w siedzibie, przy Alei Niepodległości. Niewielu z nas zdaje sobie sprawę, że wielu członków tego związku mijamy codziennie na ulicach miasta lub na przykład na Politechnice Poznańskiej.