CZY POWSTANIE WARSZAWSKIE JEST WAŻNE DLA POZNANIAKÓW?
Dr Konrad Białecki z poznańskiego oddziału IPN wyjaśnia w rozmowie z naszą redakcją dlaczego Poznaniacy powinni pamiętać o Powstaniu Warszawskim. Rozmawialiśmy również o lekcji jaką dali nam Powstańcy oraz dlaczego Warszawskie jest znane bardziej od Wielkopolskiego.
Marek Mikulski: Dlaczego Powstanie Warszawskie powinno obchodzić Poznaniaków?
dr hab. Konrad Białecki: Między innymi dlatego, że stawką w walce o stolicę był nie tylko los jej samej, ale również przyszłość całego kraju. Warto pamiętać, że Powstanie Warszawskie było fragmentem szerszego, ogólnopolskiego planu o kryptonimie "Burza" zakładającego, że wraz ze zbliżaniem się Armii Czerwonej zbrojne oddziały Polskiego Państwa Podziemnego będą w sposób zmasowany atakowały Niemców. Miało to z jednej strony pomóc Sowietom w szybszym przełamaniu niemieckiej obrony, z drugiej pozwalałoby wystąpić wobec wkraczających Rosjan, i innych przedstawicieli "narodów Związku Radzieckiego", w roli gospodarzy, reprezentujących legalne władze Rzeczypospolitej rezydujące w tamtym czasie w Londynie. Choć plan ten był realizowany już od początku stycznia 1944 roku, kiedy to pierwsze jednostki sowieckie przekroczyły przedwojenną granicę pomiędzy Polską i ZSRS, to jednak przez kolejne miesiące sowieccy dowódcy ignorowali, bądź co gorsza represjonowali ujawniających się przedstawicieli polskich struktur podziemnych. W ówczesnym kontekście politycznym powstanie w Warszawie było więc z jednej strony formą odpłacenia Niemcom za lata okupacyjnych krzywd ale z drugiej również dramatyczną, rozpaczliwą próbą zapobieżenia popadnięciu w powojenną zależność od Sowietów. Zatem, pozwolę sobie powtórzyć to jeszcze raz, powstańcy walczyli nie tylko w imię partykularnych interesów Warszawy czy Mazowsza, ale stanęli do walki o niepodległość całej Polski. Dodam, że moim zdaniem również Powstanie Wielkopolskie nie dotyczyło tylko Wielkopolan, bowiem jego sukces w oczywisty sposób wzmocnił potencjał całej odradzającej się Rzeczypospolitej. Warto o tym przypominać naszym rodakom mieszkającym w innych regionach Polski.
Czy Poznaniacy brali udział w Powstaniu?
Tak i było ich naprawdę wielu. Niektórzy z nich trafili do stolicy jeszcze w trakcie wojny obronnej 1939 roku i szybko włączyli się do działalności konspiracyjnej, inni dotarli do Warszawy wraz z falą wypędzonych z Kraju Warty na rozkaz Arthura Greisera. Wśród Wielkopolan walczących w powstaniu byli między innymi: Henryk Czapczyk, pseudonim "Mirski" dowódca oddziału szturmowego w batalionie "Miłosz", po wojnie zawodnik Warty i Lecha Poznań, piłkarska legenda naszego miasta, cichociemny Adam Borys, pseudonim "Pług", dowódca słynnego "Parasola", Ludwik Gawrych, pseudonim "Gustaw", dowódca batalionu "Gustaw" i wielu, wielu innych młodych ludzi, między innymi ponad setka członków przedwojennych poznańskich korporacji studenckich. Trudno dokładnie określić liczbę walczących Wielkopolan, jeden z badaczy tego zagadnienia szacuje, że było ich około 800. Nie można też zapominać o wielu Poznaniakach - cywilach, którzy znaleźli schronienie w Warszawie po wspomnianych już masowych wypędzeniach z terenów Wielkopolski organizowanych przez Niemców w poprzednich latach. To wszystko, w moim przekonaniu stanowi kolejny powód do potraktowania Powstania Warszawskiego jako wydarzenia ważnego również dla współczesnych Wielkopolan.
Czy Powstanie Warszawskie było ważniejsze od Wielkopolskiego?
Szczerze mówiąc nie jestem zwolennikiem tworzenia jakiejś listy rankingowej powstań. Zarówno jedno jak i drugie było niezwykle ważnym wydarzeniem w dziejach naszego państwa i narodu, w obu na podziw i szacunek zasługuje patriotyczna, gotowa do poświęceń postawa ich uczestników. Oczywiście Powstanie Wielkopolskie miało szczęśliwsze zakończenie, co wynikało między innymi z korzystniejszego dla nas ułożenia się sytuacji geopolitycznej w tamtym okresie. Ale to jest temat na inną dyskusję.
Dlaczego zatem Powstanie Warszawskie jest bardziej znane?
Myślę, że wpływ na to ma wiele czynników. Po pierwsze, większy dystans czasowy, co za tym idzie szybsze zacieranie się pamięci o Powstaniu Wielkopolskim w świadomości współcześnie żyjących, silna obecność w przestrzeni publicznej świadków historii, uczestników Powstania Warszawskiego, dysproporcja w ilości zachowanych pamiątek, zdjęć (o dokumentach filmowych nie wspominając). Również skala zniszczeń, długość i intensywność walk, ilość ofiar, no i fakt, że Warszawa jest stolicą, to wszystko również wpływało i wpływa na wyobraźnię odbiorcy. Z kolei wymienione czynniki silniej rezonują w umysłach twórców kultury, co z kolei przekłada się na większą liczbę książek, filmów, i tym podobnych docierających do masowego czytelnika czy widza. Nie można też zapomnieć o roli jaką w zachowaniu pamięci o zrywie 1944 roku w ostatnich latach odgrywa cieszące się ogromnym zainteresowaniem Muzeum Powstania Warszawskiego.
Od kilku lat pojawiają się głosy mówiące, że hekatombę młodych Polaków przerobiliśmy na coś w rodzaju pop kulturalnego pikniku rodzinnego. Czy tak jest? A jeśli tak, to czy jest w tym coś złego?
Bez wątpienia w ostatnich latach mamy do czynienia ze zwiększonym zainteresowaniem tematyką powstańczą, szczególnie, choć nie tylko, wśród ludzi młodych. Czy jest w tym coś złego? Myślę, że nie. Wydaje mi się, że tak silne przeniknięcie tej tematyki do kultury masowej, choć niesie pewne zagrożenia, związane z komercjalizacją i zbytnim uproszczeniem przekazu, przynosi też wiele dobrego, chociażby poprzez zainspirowanie wielu osób do pogłębienia wiedzy na temat samego powstania czy szerzej, okupacyjnej rzeczywistości na terenie całego kraju. Mam przy tym nadzieję, że osoby czy instytucje zaangażowane w różnego rodzaju przedsięwzięcia kierują się przede wszystkim z jednej strony chęcią oddania hołdu tym, którzy walczyli o naszą niepodległość, z drugiej pragnieniem zachęcenia szerokich rzesz obywateli do pogłębienia wiedzy na temat ówczesnych wydarzeń, w całej ich złożoności. Tutaj mała dygresja. Uważam, że mówiąc i pisząc o Powstaniu Warszawskim należy rzetelnie przypominać o wszystkich jego aspektach. Bo powstanie to zarówno męstwo i zaangażowanie walczących, dylematy dowódców, polityczne kalkulacje mające na celu uratowanie polskiej niepodległości, zawiedzione nadzieje na pomoc ze Wschodu i Zachodu, okrucieństwo Niemców i ich sojuszników, śmierć około 180 tysięcy cywilów, zemsta nazistów na zbuntowanym mieście, cynizm Sowietów. Nie sposób też pominąć sporów toczonych zarówno w czasie wojny jak i po jej zakończeniu, tak w kraju jak i za granicą, co do zasadności podjęcia czynu zbrojnego 1 sierpnia 1944 roku jak i długofalowych skutków, tak pozytywnych jak i negatywnych, dla kolejnych pokoleń.
Czy ofiara poległych w Powstaniu Warszawskim poszła na marne?
Bez wątpienia tak mogło się wydawać wielu osobom tuż po jego zakończeniu. Myślę jednak, że z perspektywy czasu można wskazać wiele przykładów świadczących o tym, że ta ofiara nie była daremna. Niektórzy historycy stawiają na przykład pytanie o dalszy przebieg działań wojennych w Europie i układ powojennych sił między Wschodem i Zachodem, gdyby front nie zatrzymał się na kilka miesięcy na linii Wisły. Inni przypominają słowa Michaiła Susłowa, głównego ideologa ekipy Breżniewa, który w trakcie jednego z posiedzeń sowieckiego politbiura, na którym omawiano między innymi kwestię ewentualnej zbrojnej interwencji w Polsce, mającej na celu zdławienie "Solidarności", argumentując sprzeciw wobec takiego rozwiązania powiedział między innymi, że Polska to nie Czechosłowacja, co w kontekście innych wypowiedzi w trakcie tegoż posiedzenia można potraktować jako wyraz obawy przed uwikłaniem się w długotrwały konflikt z gotowymi bronić swojej sprawy do upadłego Polakami. Nie można też wykluczyć, że świadomość gotowości Polaków do podjęcia walki w obliczu inwazji była jedną z przesłanek, choć oczywiście nie jedyną, która skłoniły w 1956 roku Nikitę Chruszczowa do zatrzymania kolumn pancernych zmierzających w stronę Warszawy. Z drugiej strony Jan Nowak Jeziorański wyraził swego czasu przekonanie, że to właśnie pamięć naszych rodaków o tragicznych skutkach przegranego powstania powstrzymała ich przed uczynieniem w 1956 roku kroku za daleko w składanych postulatach, dzięki czemu udało się nad Wisłą uniknąć tragedii sowieckiej interwencji, której doświadczyli przecież w tamtym czasie Węgrzy. Należy też zauważyć, że w okresie PRL pamięć o Powstaniu Warszawskim, czy też szerzej, o ludziach tworzących Polskie Państwo Podziemne stała się bardzo ważnym elementem formacyjnym wychowania patriotycznego w wielu polskich domach i niektórych środowiskach.
Jaką lekcję dali nam powstańcy swoim czynem?
Odwagi, patriotyzmu, zaangażowania w działania na rzecz wspólnoty w której przyszło im żyć i działać, koleżeństwa. Niezależnie od toczącej się wciąż w naszym kraju dyskusji nad zasadnością rozpoczęcia powstania, co, o ile odbywa się z zachowaniem poszanowania dla reguł rządzących badaniami historycznymi jest stanem naturalnym w demokratycznym społeczeństwie, należy oddać cześć tym wszystkim, którzy podjęli nierówną walkę w imię wolnej Polski.
*dr hab. Konrad Białecki jest pracownikiem Instytutu Historii UAM w Poznaniu oraz Biura Badań Historycznych IPN O/Poznań
**Rozmowa miała miejsce w lipcu 2016 roku