PIĆ TEQUILĘ Z GRABARZAMI
Świat według reportera nie może być nudny. Piotr Kraśko i Jarosław Kret w swoich książkach zdradzają wiele anegdot z podróży. Podzielili się nimi także na Tour Salon w Poznaniu.
Piotr Kraśko, dziennikarz, szef wiadomości w TVP 1 w swojej lekturze pt. „Alaska” zdradza jak przetrwać, gdy mróz spada do -50 stopni oraz dlaczego do połowu wielorybów potrzebna jest trampolina. – W moim ulubionym barze w Teksasie na suficie wiszą setki staników, a włoska mafia znalazła na Brooklynie knajpę z najlepszym widokiem na Manhattan. Zdradzę, jak przetrwać noc na cmentarzu w Tijuanie, pijąc tequilę z grabarzami i co ukrywają tam kartele narkotykowe – wymienia autor.
- Reporterzy są optymistami, jak ktoś nie jest optymistą, to nie zostaje reporterem – przekonuje Kraśko, odpowiadając na pytanie czy wyjeżdżając na reportaż do niebezpiecznego miejsca, obawia się o swoje życie. – Reporterom nie warto współczuć. Nam nikt nie kazał tam jechać. Jesteśmy tam na własne życzenie. To i tak jest duży komfort psychiczny, że nie muszę bać się o swoje dzieci, o dom. Współczuć należy tubylcom, oni to mają na co dzień. I nie mają wyboru – dodaje.
- Jeżeli człowiek sam nie pcha się w kłopoty, to nie ma niebezpieczeństwa – wtrąca Jarosław Kret, dziennikarz i reporter. Autor bestsellerowych „Moich Indi”, wydał książkę audio na CD „Mój Egipt”. – To obraz bardzo osobisty, budowany na wielokrotnych wizytach w kraju. Najpierw na rocznym stypendium studenckim, potem podczas licznych dłuższych lub krótszych pobytów – przekonuje. Z mieszkańcami Poznania obecnymi na Tour Salon, prezenter pogody podzielił się także własnymi przemyśleniami dotyczącymi Klątwy Faraona . – To tak naprawdę jest efekt naszego obżarstwa – stwierdza z uśmiechem.
Z higieną to ja bym nie przesadzał
Dalekie podróże to nie tylko przyjemność, ale także stres i przemęczenie. W dodatku to siedlisko chorób, z którymi nasz europejski organizm nie jest w stanie sobie poradzić. – Jedziemy w świat i nie myślimy o tym, że taki jeden komar może przenieść malarię. I w najlepszym razie może to zakończyć się gorączką ciągnącą się latami – komentuje Kret.
- W podróży to ja bym z higieną nie przesadzał – dopowiada Kraśko. – I jedyna rada: w tego typu krajach jak np. Syria jedzcie tam, gdzie ogólnie jedzą tubylcy i jest dużo ludzi. Nie eksperymentujcie z eleganckimi francuskimi restauracjami w takim kraju. My z kolegą dopóki jedliśmy brudnymi rękoma, przygotowywane posiłki w brudnej restauracji przez brudne ręce – byliśmy najedzeni i zdrowi. Poszliśmy do eleganckiej restauracji i mieliśmy dzień z głowy – dodaje.
Co jest bardziej niebezpieczne w podróży do dalekiego kraju? Ludzie czy siły natury? Według Jarosława Kreta pomiędzy tymi pojęciami nie można postawić znaku równości. – Nad człowiekiem można zapanować, ale zbyt lekceważymy siły natury – uważa. Z drugiej strony jednak wskazuje na abstrakcyjną sytuację, której stał się ofiarą. – Byłem w wielu różnych, często niebezpiecznych miejscach. Nikt mnie nigdy nie napadł. A co jest najgorsze? Że napadli mnie raz. Gdzie? W bezpiecznej Szwecji – opowiada.
Narkotyki w bagażniku
Ze słuchaczami Jarosław Kret podzielił się także historią, jaka przydarzyła mu się w jednym takim miejscu, powszechnie uznawanym za niebezpieczne. – Taksówkarz szantażował mnie na środku drogi, bo przeze mnie nie wziął innego pasażera. Kazał mi podwójnie zapłacić i zagroził, że jeżeli tego nie zrobię, wysadzi mnie na środku drogi. Gdy zatrzymaliśmy się na stacji spostrzegłem, że wyjął z bagażnika kostki haszyszu. Przemycał je, więc go zaszantażowałem, że jeżeli będzie mi kazał płacić, to ja opowiem o tym co widziałem – opisuje sytuację. – Teraz wiem, że dużo ryzykowałem, bo nie miałem pojęcia jak taksówkarz zareaguje – dokończył.
Dziennikarze podzielili się także informacją, które miejsce podróży podoba im się najbardziej. Jest ich takim rajem na ziemi. Pierwszy zaczął Piotr Kraśko. – Niezwykłe są Wyspy Marshalla, byłem tam służbowo. Nie ma tam żadnej turystyki, zero przestępczości. Ma się poczucie bycia na końcu świata. Raj! Żałuję, że pewnie nigdy tam nie powrócę, ani nie zabiorę tam mojej rodziny – opowiada. – Moja ukochana wyspa to Mauritius – przekonuje Kret. On w przeciwieństwie do swojego przedmówcy, powraca czasem do swojego ulubionego miejsca.
Przygoda, praca, egzotyczne miejsca-relacje wydają się być godne pozazdroszczenia. Co innego jednak mówiłby niejeden „odważny” gdyby znalazł się w środku wojny, wśród wrogo nastawionych ludzi, narażony dodatkowo na działanie nieprzewidywalnych sił natury. Chociaż, trzeba przyznać. Wspomnienia są potem piękne. I historie, których przyjemnie się słucha.
ZOSTAŃ NASZYM FANEM NA FACEBOOKU! BĄDŹ NA BIEŻĄCO Z INFORMACJAMI Z TWOJEGO MIASTA!
Przeczytaj poprzedni artykuł!
WYSTAWA NAJZDOLNIEJSZYCH
