MORASKU MÓWIMY STANOWCZE NIE! (Część druga)
Ciąg dalszy relacji z debaty, która odbyła się w ostatni poniedziałek. Powracamy do Teatru Ósmego dnia, by ukazać głosy o przyszłości budynku Collegium Historicum.
Od wystąpień zaproszonych gości począwszy, do gorącej dyskusji. Tędy wiodła droga debaty, zorganizowanej przez NZS UAM. Sugerowano, że utrzymanie nowego budynku, w założeniu niewymagającego inwestycji i nowoczesnego, jest droższe niż koszty użytkowania starego, umiejscowionego w centrum miasta. Przykład Uniwersytetu z Aten, przywołany przez jednego z prelegentów ukazał, iż czasem uczelnie wracają np. do dziewiętnastowiecznych lokalizacji.
Pośród osób przysłuchujących się dyskusji, znalazła się doktor Judyta Wachowska, która także zdobywała, jako studentka, ten budynek. – Było tam wielu studentów z różnych uczelni Poznańskich. Uniwersytet powinien się zobowiązać do podziału tego miejsca z innymi uczelniami - mówiła.
Prorektor Lesicki, odpowiedział błyskawicznie – Zgłosiliśmy, że poszukujemy użytkownika. Uczelnie nie odpowiedziały. Rektorzy o tym wiedzą, a brak odpowiedzi oznacza, że nie są zainteresowani – uzasadnił.
Piotr Moszczeński, z Porozumienia Akademickiego skonstatował. – Chciałbym by los tego budynku stał się przedmiotem debaty publicznej, może powinni zadecydować mieszkańcy? – wtórował mu także Mateusz Dworek, również reprezentujący powyższe Porozumienie. – Przypomina mi się debata sprzed roku. Rozmawialiśmy o roli uczelni w mieście. Wówczas padło hasło, że Uniwersytet to firma, a przypominam, że Kampus Morasko, nie funkcjonuje jako sprawny organizm uniwersytecki. Jest anty – studencki i anty-miejski – informował.
W tym miejscu poświęcono sporo czasu na porównanie Kampusu Morasko do Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu. Zgodnie stwierdzono, iż tamten jest zdecydowanie bliżej miasta i posiada pełną okoliczną infrastrukturę. By powrócić na właściwy tor dyskusji, przypomniano głosem doktor Wachowskiej o ważnej kwestii atomizacji życia studenckiego i obecności, która temu życiu zagraża. Filip Kaczmarek uzupełnił – Na Morasku oprócz miejsc parkingowych i zaplecza dla pracowników naukowych, oraz nowoczesnych sal wykładowych nie ma nic – podsumował.
Pojawiły się także głosy o braku infrastruktury na Kampusie i być może pewnej niemocy studentów, w kwestii wspólnoty na tym terenie. Dalsze głosy były oczywiste. - Miasto jest potrzebne studentom, a studenci miastu – padały głosy z sali.
Wiele wniosła myśl jednego z pracowników Instytutu Historii Sztuki, a także mieszkańca śródmieścia. – To problem także miasta, a prezydent powinien być pierwszy do rozmów o przyszłości tego budynku. Kłopotem jest to, że władze lokalne deklarują chęć rewitalizacji centrum miasta, a w sytuacji kiedy degradacja postępuje, nie reagują wcale – dodawał.
Swoistą klamrę tych dyskusji zamknęła Dorota Grobelna z Centrum Kultury Zamek. – Ciężko mi wyobrazić sobie taką dyskusję na kampusie. Zamek współpracuje z Wydziałem Historycznym, który jest instytucją wspierającą większość wydarzeń na ulicy święty Marcin. Czy możemy uzyskać zobowiązanie ze strony władz uczelni, że budynek nie zostanie sprzedany? –zakończyła pytaniem Grobelna. Prorektor zadeklarował… kolejne dyskusje.
Spotkanie zakończył Filip Kaczmarek. – W roku 1990 prezydent Wituski powiedział, że być może studenci mają rację i może budynek powinien im służyć. Zrobił to, pomimo, że wciąż był członkiem PZPR, dodatkowo pomógł i przyspieszył wszystkie sprawy formalne – podsumował były eurodeputowany.
Czy spotkanie wniosło coś nowego? Z pewnością tak. Pomimo braku deklaracji i decyzji, udało się zaktywizować środowiska, zarówno studenckie, jak i pracowników naukowych zmierzające do dalszych dyskusji i spotkań. Z rozmów zawsze coś wynika i choć może być to proces długotrwały, to kości zostały rzucone.
Przeczytaj poprzedni artykuł!
UCZELNIE OTWIERAJĄ SIĘ NA ŚWIAT
