ROWEREM PRZEZ POZNAŃ
Co łączy Jacka Jaśkowiaka i Roberta Biedronia? Zarówno jeden jak i drugi deklarują, że jako prezydenci częściej będą używali rowery niż samochody. Prezydent elekt z PO, chce namówić do tego również urzędników. Czy Poznań jest na to gotowy?
Naturalny stan rzeczy
– W Poznaniu wciąż brakuje infrastruktury dla rowerzystów, a ta która istnieje jest marnej jakości i nie ma jej zbyt wiele. - Cezary Brudka, prezes poznańskiej Sekcji Rowerzystów Miejskich - Jednak by nie było tak pesymistycznie, wiele osób jeździ przecież rowerami w naszym mieście. Sprzyjają temu małe uliczki, gdzie łatwiej poruszać się rowerem, pod warunkiem, że kierowcy aut są zdyscyplinowani - dodaje.
Pana Cezarego nie przeraża nawet jazda w zimę. Uważa, że rowerem łatwiej i szybciej można dostać się w dowolne miejsce w naszym mieście. Inną kwestią są urywające się ścieżki rowerowe oraz złe i niezgodne z prawem oznakowanie takowych.
Jazda na rowerze to przede wszystkim mniejsze korki. Obecnie udział rowerzystów w ruchu miejskim to optymistycznie patrząc 2 do 4 procent. Działacze Masy Krytycznej marzą by w Poznaniu było jak w Amsterdamie, ale zdają sobie sprawę, iż możliwości naszego miasta mogą sięgać najwyżej poziomu niemieckich dużych miast, gdzie ten udział sięga 15 procent. Ale z tym związana jest poprawa jakości dróg i dostosowanie ich również do potrzeb rowerzystów.
Miłośnicy dwóch kółek doceniają zapowiedzi następcy Ryszarda Grobelnego. Mają nadzieję, że projekt Poznański Rower Miejski będzie dalej rozwijany. Z wielką radością przyjęli również obietnicę likwidacji darmowego parkingu dla urzędników na placu Kolegiackim.
- Decyzja o usunięciu darmowego parkingu dla urzędników na placu Kolegiackim, jeśli zostanie podtrzymana przez prezydenta elekta, przywróci naturalny stan rzeczy - twierdzi Brudka - Do tej pory władze urzędu zachęcały do korzystania z aut. Teraz, urzędnicy staną przed wyborem, czy jechać do pracy samochodem i szukać miejsca parkingowego za które będzie trzeba zapłacić, czy wybrać rower lub komunikację miejską, z którymi nie ma takich problemów - dopowiada.
Mit drogowca
Wielu rowerzystów bardzo ucieszyłoby się, gdyby ci wyżej postawieni urzędnicy przesiedli się na rowery. Ci niższego szczebla jeżdżą, świadczą o tym stojące na placu kolegiackim rowery. Ale prawdziwą radość sprawiło by niektórym fanom dwóch kółek, gdyby rowerem zaczął jeździć dyrektor i pracownicy Zarządu Dróg Miejskich.
Jak to jest z rowerzystami urzędnikami postanowiłem sprawdzić w Zarządzie Dróg Miejskich. - W taką pogodę jak dzisiaj faktycznie niewiele osób od nas widać na rowerach - Tomasz Libich, specjalista do spraw informacji publicznej ZDM - Ale gdy jest cieplej to jeździmy. Przekonanie o tym, że drogowcy nie jeżdżą jest błędne. Zdarza się tylko czasami, że tu na Wilczaku brakuje miejsc do parkowania rowerów - informuje urzędnik.
Vox populi
Sprawa zwiększonej liczby rowerzystów na drogach dotknie przede wszystkim pieszych i kierowców. Co obecnie sądzą Poznaniacy o rowerzystach?
- Rowerzyści dzielą się na dwie grupy, skrajnie od siebie różne więc trudno wrzucić ich wszystkich razem do jednego wora. - Marta, przemierza nasze miasto na piechotę - pierwszą grupę tworzą rowerzyści z prawdziwego zdarzenia, czyli tacy, którzy wiedzą do czego służy ich pojazd, którzy znają zasady ruchu drogowego, tacy ludzi zachowują się na drodze w sposób kulturalny i zgodny z przepisami. Natomiast druga grupa, to ludzie, którzy odgrzebali rower dziadka z piwnicy i wsiedli nań po 10 latach nie jeżdżenia. To jest ta najbardziej rozkrzyczana grupa rowerzystów-terminatorów, która rości sobie wyłączność do korzystania z chodnika, pomimo sąsiedztwa ścieżek rowerowych lub po prostu jezdni - irytuje się.
Inaczej sprawę widzi Beata Janicka, z Grunwaldu, która na co dzień jeździ rowerem. - Kultura jazdy na rowerze w Poznaniu jeszcze kuleje, ale często sprawiają to warunki, do których rowerzyści muszą się dostosować. Mam tu na myśli choćby drogi rowerowe i kontrapasy, które nagle się urywają. To sprawia, że dużo łatwiej jest poruszać się po chodniku, bo Poznańskie ulice, szczególnie na bardzo uczęszczanych trasach jak Głogowska, czy aleja Niepodległości, uważam za zbyt niebezpieczne. Jednak większość rowerzystów w takich sytuacjach dostosowuje się do tego, że to miejsce pieszych - zwalniają, zachowują ogromną uwagę widząc dzieci i zwierzęta na smyczy - dodaje.
Czy faktycznie rowerzyści szanują innych uczestników ruchu drogowego? - W większości przypadków mógłbym się doczepić raczej pieszych, którzy spacerują po ścieżkach - tłumaczy Tomek, korzysta z komunikacji miejskiej - Jednak zdarzają się również przypadki rowerzystów, którzy, jeżeli nie ma ścieżki, czują jakiś nieuzasadniony opór przed poruszaniem się po jezdni i wybierają chodnik. Jeżeli ktoś w takim przypadku jedzie ostrożnie to nie mam nic przeciwko, ale zdarzyło mi się, że rower przejechał tuż obok mnie ocierając się o niesione przeze mnie torby. Wolę nie myśleć co by się stało, gdyby tak oberwał na przykład mój aparat fotograficzny, który jest sprzętem raczej delikatnym.
Maciej od wielu lat porusza się po Poznaniu autem. - Problem to cykliści jeżdżący po ulicach pomimo obecności drogi dla cyklistów. Taka sytuacja jest na ulicy Polskiej i niekiedy na Bukowskiej. Poprawia się infrastruktura, a wiedza o tym jak mają się poruszać posiadacze dwóch kółek nie wzrasta. Problemy sprawiają też kurierzy jeżdżący na tak zwanym "ostrym kole" nie mają hamulców i stają jako pierwsi na skrzyżowaniach. Blokując potem ruch samochodowy - stwierdza.
Na dwóch kółkach
Pomysł Jacka Jaśkowiaka by zlikwidować parking na placu Kolegiackim nie jest zły. Ale czy sprawi to, że urzędnicy przesiądą się na rowery albo komunikacje miejską? Wątpię, raczej zwiększy to problemy z parkowaniem w okolicach urzędu miasta. I znów najbardziej poszkodowanymi będą niestety mieszkańcy. Infrastruktura w naszym mieście nie jest jeszcze przygotowana na zwiększoną liczbę rowerzystów. O czym mówią zresztą sami użytkownicy dwóch kółek. Do tego mamy poważny konflikt między tą grupą a pozostałymi uczestnikami ruchu drogowego. Nawet przyjaźnie nastawieni do cyklistów ludzie mają drobne zastrzeżenia, co do ich kultury na drodze. Poznań na razie nie będzie drugim Amsterdamem, na nieszczęście dla Roberta Biedronia, w żadnej kwestii.
Przeczytaj poprzedni artykuł!
WYCIĄGNELI DŁOŃ, POKAZALI SERCE
