SYRIA – WŁADZ NASZYCH WINA
My, Polacy, mamy to szczęście, że wojenna pożoga omija nasz rejon od ponad 70 lat. Nie musimy bać się utraty domu, zagłady lokalnej społeczności, śmierci najbliższych. Codzienna wyprawa do miasta nie wiąże się z ryzykiem bombardowania czy eksplozji samochodu-pułapki.
Nasze dzieci nie trafią do szpitala zatrute sarinem. I choć ponad 2 mln z nas wyjechało z Polski w ciągu ostatnich kilkunastu lat, to bez wątpienia wyjazdy te odbyły się w innych warunkach i celach niż te podejmowane przez miliony uchodźców. Świat wbrew pozorom nie jest obojętny tej pozornie lokalnej wojnie. Mały skrawek Lewantu jest areną walk, gdzie ścierają się interesy, pieniądze, ideologie i wpływy wielkich mocarstw.
Wojna domowa w Syrii zaczęła się w 2011 r., początkowo jako fala protestów antyrządowych, będących częścią tzw. „Arabskiej Wiosny". Ludzie wyszli na ulice, okazując sprzeciw wobec niedemokratycznych rządów prezydenta Bashara al-Assada, kiepskich perspektyw życiowych i bezrobocia. Gdyby chodziło tylko o to, prawdopodobnie do wojny domowej by nie doszło. Jednak Syria była krajem głęboko podzielonym, większość sunnicka żyła w konflikcie z mniejszością alewicką (do której należał w znacznej mierze obóz rządowy). Północne fragmenty kraju zamieszkiwali Kurdowie, od dawna chcący niepodległości. W Syrii istniała też spora, stanowiąca ponad 10% ludności, mniejszość chrześcijańska. Państwo jest rządzone od lat 70 XX w. w sposób autorytarny, poprzednio przez ojca Assada. Wielu ludziom nie odpowiadała świecka i dość socjalistyczna natura tych rządów, opierająca się na idei panarabizmu i nacjonalizmu. Dlatego od wielu lat w Syrii, jak i wielu innych krajach islamskich, następował wzrost tendencji fundamentalistycznych i ekstremistycznych. Nie pomagały ani angażowanie i mieszanie się w politykę lokalną przez Stany Zjednoczone, Francję, Wielką Brytanię, ani także liczne wojny izraelsko-arabskie.
Kiedy zaczęły się wydarzenia „Arabskiej Wiosny" były one często wspierane przez zachodnią politykę, prasę i opinię publiczną. Jak pokazał czas, o pozytywnych skutkach rewolucji, można mówić jedynie w Tunezji, gdzie doszło do stabilizacji i demokratyzacji kraju. Libia z jednego z najbardziej zamożnych państw Afryki stała się pogrążonym w waśniach plemiennych zlepkiem terytoriów. W Egipcie władzę przejęła junta wojskowa. Można zaryzykować stwierdzenie, iż wiosna ta przyniosła w większości zmianę na gorsze. Najbardziej odczuła to oczywiście Syria.
Wojna domowa zabiła w ciągu 8 lat około 500 tys. ludzi, ponad 7,6 mln musiało opuścić swoje domy. Zniszczeniu uległa gospodarka, infrastruktura, wiele bezcennych zabytków. Codziennie łamane są prawa człowieka, odbywają się masowe mordy i egzekucje. Pogorszeniu uległa sytuacja kobiet i dzieci. Upadły szkolnictwo i służba zdrowia. Przez nieodpowiedzialną politykę cierpią zwykli ludzie.
Jak na razie końca wojny nie widać. Chyba dlatego, że nikomu nie zależy na jej przerwaniu.
Kacper Zieleniak
VI Liceum Ogólnokształcące
im. Ignacego Jana Paderewskiego
w Poznaniu
----------------------------------------------------------------
Artykuł powstał w ramach „Akademii Młodego Dziennikarza”, cyklu partnerskiego portalu miastopoznaj.pl i wielkopolskich liceów.
Przeczytaj poprzedni artykuł!
STRAŻNICY SPRAWDZALI KIEROWCÓW…75 MANDATÓW W KILKA GODZIN
