ZA DUŻO PODPISÓW
Poznań jest miastem w którym mieszka ponad pół miliona mieszkańców. W stolicy Wielkopolski jeśli chcemy, aby Rada Miasta rozpatrzyła obywatelską inicjatywę uchwałodawczą należy mieć pod nią 5 tysięcy podpisów. W opinii Stowarzyszenia "Prawo do Miasta" to zdecydowanie za dużo.
Od czasu samorządowej kampanii wyborczej osoby związane z tą organizacją zbierają podpisy pod projektem zmiany statutu Miasta Poznania, który ograniczyłby ten próg do 1,5 tysięcy podpisów. Podpisy do tej pory zbierane były m.in. na Moście Teatralnym.
Dlaczego to robią?
Źródłem działań „Prawa do Miasta” są nienajlepsze doświadczenia z przeszłości. – Przede wszystkim wielki społeczny wysiłek włożony w dwie dotychczas przeprowadzone inicjatywy uchwałodawcze – mówi Lech Mergler, przedstawiciel stowarzyszenia.
Obie zakończyły się fiaskiem. – Pierwsza, dwa lata temu, dotyczyła zahamowania podwyżek cen biletów komunikacji miejskiej. Zebraliśmy kilkanaście tysięcy podpisów, z tego duża część była formalnie wadliwa. Po prostu podpisywali zamiejscowi klienci MPK, a nie maja takiego prawa. Rada Miasta bez korowodów projekt uchwały oddaliła – wyjaśnia Lech Mergler.
Trudności potrafiły być wręcz absurdalne. – Druga inicjatywa była w zeszłym roku, rękami Stowarzyszenia Przystanek Folwarczna i dotyczyła sprawy lokalnej. Ale podpisy trzeba było zebrać w liczbie takiej jak w przypadku sprawy ogólnomiejskiej i w całym mieście, bo w okolicy nie ma chyba tylu mieszkańców – tłumaczy dalej Lech Mergler. – Obie sytuacje pokazują absurdalność obecnego rozwiązania blokującego społeczną inicjatywę, przy dużej łatwości Rady Miasta, żeby ją unieważnić – dodaje.
Co na to ekspert?
Zapytaliśmy dr Pawła Antkowiaka z WNPiD UAM m.in. czy może doprowadzić to do wzrostu aktywności obywatelskiej. – Zmiana liczby wymaganych podpisów mieszkańców miasta Poznania z 5 tys. do 1,5 tys. koniecznych do przedłożenia obywatelskiego projektu uchwały na pewno nie zaszkodzi aktywności obywatelskiej w Poznaniu, wręcz przeciwni. Może tylko pomóc - zachęca.
Dostrzega jednak pewne zawirowania. – Obecny stan czyli zebranie 5 tys. podpisów nie jest jakimś oczekiwaniem ponad miarę jeśli przypomnimy, że mamy w poznaniu ponad 0,5 mln mieszkańców. Stanowi to więc zaledwie 1%. Nie ulega jednak wątpliwości, że jeśli inicjatywa miałaby dotyczyć niewielkiej społeczności i konkretnej sprawy lokalnej to zebranie takiego poparcia może stanowić barierę nie do przezwyciężenia - i podsumowuje – Czy jednak spowoduje to wzrost tego typu inicjatyw a przede wszystkim wzrost ich skuteczności? Tutaj trudno wyrokować. Trzeba bowiem pamiętać, że los tej inicjatywy po zebraniu stosownego poparcia leży w rękach miejskich rajców. Życzyłbym sobie, aby więcej inicjatyw kończyło się uchwaleniem proponowanych rozwiązań, ale liczba złożonych projektów może w efekcie zwiększyć również liczbę gotowych już uchwał, których inicjatorami byli sami mieszkańcy. Tego bym oczekiwał – komentuje dr Paweł Antkowiak.
Pytany czy może wywołać skutki uboczne odpowiada – Nie spodziewam się jakiś negatywnych czy nieoczekiwanych skutków ubocznych. W moim przekonaniu każda forma włączania mieszkańców naszego miasta w proces podejmowania decyzji publicznych jest warta podjęcia tego ryzyka. Co mogłoby się zdarzyć złego? Można sobie wyobrazić, że liczba tego typu inicjatyw wzrośnie, a skoro łatwiej będzie można je złożyć, to i ich jakość może być gorsza, ale to tylko niczym nieuprawnione spekulacje.
Pojawia się także pytanie oto czy istnienie na coś takiego wystarczająco duża polityczna wola. – Wydaje mi się, że tego rodzaju postulat nie zagraża w żaden sposób autonomii Rady Miasta Poznania i wpisuje się on w generalną tendencję do poszerzania kręgu obszarów, w którym to mieszkańcy mają większą możliwość oddziaływania na politykę publiczną – mówi dalej dr Paweł Antkowiak. – Dziwiłbym się radnym, gdyby gremialnie uznali, że tego rodzaju inicjatywa nie jest celowa. Jakie mieliby mieć argumenty na obronę takiej tezy? - pyta.
Jego zdaniem należy dać nowej Radzie Miejskiej szanse. – Skoro ostateczna decyzja w tej sprawie i tak należy do miejskich radnych to dlaczego nie dać szansy samym mieszkańcom. Trzeba sobie też uczciwie powiedzieć, że część projektów uchwał przedstawiana przez radnych również inspirowana jest przez samych mieszkańców, a ich losy bywają różne. Wierzę w rozsądek ludzi wybranych przez mieszkańców po to, aby sprawnie zarządzań naszym miastem. Zwiększenie liczby inicjatyw obywatelskich może tylko wzbogacić proces decyzyjny w naszym mieści i na pewno niczemu nie zaszkodzi - podsumowuje dr Antkowiak.
Słuszna idea
Inicjatywa z jaką wychodzi Stowarzyszenie „Prawo do miasta” to przede wszystkim odpowiedź na wszelakie niepowodzenia obywatelskich działań. Miejmy nadzieję, że wspominana polityczna wola istnieć będę na takie pomysły a na ewentualnej większej liczbie projektów uchwał nie ucierpi ich jakość.
Przeczytaj poprzedni artykuł!
MIKOŁAJKOWY BIEG
