WSPOMINAMY WANIĘ…
„W tej części nieba jest miejsce zwane Tęczowym Mostem. Kiedy odchodzi zwierzę, które było szczególnie bliskie komuś. Są tam łąki i wzgórza, na których wszyscy nasi przyjaciele mogą bawić się i biegać razem. Mają też dostatek jedzenia, wody i słońca, jest im ciepło i przytulnie”. Pracownicy Nowego ZOO i poznaniacy żegnają Wanię, niedźwiedzia, który ostatni etap swojego życia spędził w poznańskim azylu.
Wania tak jak jego współlokatorzy, Misza i Borys, to niedźwiedzie po przejściach. Dwa pierwsze zostały skonfiskowane na granicy, ich kolega natomiast jeździł po świecie z cyrkiem. Misie zanim trafiły do miejsca docelowego, czyli do Nowego Zoo, przebywały w schronisku w Korabiewicach. Tam opiekowała się nimi Fundacja Via współpracująca z Vier Pfoten. Pobyt w Nowym Zoo był dla całej trójki komfortem, o którym wcześniej mogli tylko pomarzyć.
Niedźwiedź z wieżowca
Wania był trzymany w wieżowcu na dziesiątym piętrze w Moskwie. Urodził się w 1991 roku i był „używany” do tresowania psów do polowań na niedźwiedzie w Rosji. W 1997 roku został skonfiskowany przez Służby Celne na granicy z Białorusią. Życiowa historia, wrażliwość oraz ból ze strony narządów ruchu, były przyczyną silnego zaburzenia zachowań. Podopiecznym był wymagającym, ale pracownicy zoo szczerze się do niego przywiązali. W szczególności, że znali jego niełatwą, bolesną przeszłość.
Pierwsze chwile w zoo dostarczyły ogromnych wzruszeń. Spacer po leśnym wybiegu był dla całej trójki pierwszym kontaktem z naturalnym środowiskiem. – Niedźwiedzi sen stał się rzeczywistością – komentowali wówczas wzruszeni pracownicy. Wcześniej bowiem to właśnie człowiek pozbawił ich prawa do typowych niedźwiedzich zachowań. Ich łapy stykały się tylko z betonem, stąd na początku swojego pobytu w azylu po leśnym podłożu stąpały dość niepewnie. – Niedźwiedzie czują się dobrze, powoli aklimatyzują się w nowym miejscu – informował Lech Banach, dyrektor ogrodu zoologicznego w Poznaniu.
Wania odszedł
Teraz Wani materialnie już nie ma. Pozostał jednak w pamięci pracowników zoo i wszystkich tych, którzy mieli możliwość go poznać, spacerując po ogrodzie. Niedźwiedź cierpiał na poważne i nieuleczalne zwyrodnienie aparatu ruchowego. Wdrożone zostało leczenie farmakologiczne, które miało na celu redukcję stanu zapalnego, nie udało się jednak przywrócić mu życiowego komfortu. – Zwyrodnienia obu stawów kolanowych i pozrywane ścięgna powodowały ogromny ból, którego nie były w stanie uśmierzyć żadne leki. Wania przestał się właściwie poruszać – czytamy na stronie poznańskiego zoo. Decyzję o eutanazji podjęli wraz z dyrekcją, polscy i niemieccy lekarze. Wania odszedł szybko i bezboleśnie, w obecności swoich opiekunów, którzy przez ostatni rok starali się mu wynagrodzić cierpienie, a te wcześniej zgotował mu człowiek.
Trochę historii…
W marcu 2012 roku został podpisany list intencyjny, w którym fundacja Vier Pfoten zadeklarowała sfinansowanie wybudowania całorocznego azylu dla niedźwiedzi brunatnych w formie ekspozycji z wyposażeniem oraz wybiegiem. Poznański ogród zoologiczny przeznaczył na ten cel teren i zadeklarował opiekę nad zwierzętami. Helmut Dungler, szef fundacji poinformował PAP, że po raz pierwszy nawiązali tak ścisłą współpracę z ogrodem zoologicznym. – Zdecydowaliśmy się na nią ze względu na warunki w jakich tutaj trzymane są zwierzęta: niedźwiedzie będą miały do dyspozycji duży teren. Pieniądze na niedźwiedziarnię pochodzą ze środków pozyskanych przez fundację od darczyńców z całej Europy – podkreślał.
Warto obejrzeć Wanię, gdy był szczęśliwy. Takiego zapamiętali go opiekunowie. Poniżej w schronisku w Korabiewicach. Oczekiwał na przyjazd do Poznania.
Przeczytaj poprzedni artykuł!
NIECHCIANE PREZENTY
