ZASADA ŚWIĘTOŚCI CZERWONYCH ŚWIATEŁ
Poznaniacy zwrócili uwagę na „polowanie na obywateli przechodzących na czerwonym świetle”. Funkcjonariusze stoją i pilnują. Dbają o nasze bezpieczeństwo i porządek. Często działając irracjonalnie, ale wszystko zgodnie z literą prawa.
- Gdzie tu logika? Gdzie sens, gdy mandaty są wlepiane także tym, którzy nie stwarzają zagrożenia, bo przechodzą, co prawda na czerwonym, ale na całkowicie bezpiecznych, pustych ulicach? – retorycznie pyta Jędrzej, który wynajmuje mieszkanie w centrum. – Bawią się teraz, żeby jak najwięcej nałapać i mieć spokój, gdy przyjdą mrozy, o ile przyjdą – wtrąca Jan, wysoki brunet w okularach. – Piesi są łatwym kąskiem dla policjantów, strażników miejskich i innych służb, które wlepiają mandaty. Jest to zapisane w kodeksie wykroczeń? Jest! Zatem, nie mamy prawa narzekać. Pomijam fakt, że w sytuacji, kiedy droga jest pusta, nie zmuszamy samochodów do gwałtownego hamowania i generalnie w wielu innych europejskich miastach, nie jest to wtedy karane. U nas zawsze. Jest zapisane, trzeba wykonać – twierdzi Ania Wąsak, studentka.
Za granicą jest nieco inaczej
Takie są fakty. W całej Europie można swobodnie przechodzić przez ulicę, np. w Skandynawii można na własną odpowiedzialność przechodzić wszędzie, z wyjątkiem autostrad. Tamtejsze władze traktują pieszych jako osoby odpowiedzialne. Podobnie jest w Wielkiej Brytanii, gdy nie ma ruchu, można przejść przez ulicę. Jeżeli natomiast światło jest czerwone i jadą samochody – stoisz. Proste, prawda?
- Kiedy jestem za granicą to za każdym razem myślę, ile muszę nastać się w tej naszej szarej Polsce nim pojawi się łaskawe światło zielone. W moim ojczystym kraju policja najwyraźniej ma mnie i innych obywateli czy turystów za pospolitego samobójcę, który jest zaślepiony marzeniem, by wlecieć pod samochód na czerwonym świetle – komentuje Marek Nowak, absolwent stosunków międzynarodowych. - Tymczasem na obczyźnie, jak to co niektórzy „ładnie” nazywają, traktują mnie i innych jak osobę rozumną. A przynajmniej taką, która jest na tyle świadoma, że potrafi przejść bezpiecznie przez ulicę – dodaje.
Ustawa wyłącza myślenie?
W Poznaniu, tak jak i w całej Polsce jest na odwrót. Nieważne są okoliczności; czy jezdnia była pusta, czy oprócz nas samych nie znajdował się nikt inny ani nic innego. Za taki wybryk należy zapłacić mandat w wysokości 100 zł. Nikogo na drodze nie było. Poza pieszym patrolem funkcjonariuszy, oczywiście. I kara. Dlaczego? Można by zapytać. Bo takie jest prawo. Te jednak czasem bywa nadużywane.
- Widziałam kiedyś jak pewna starsza pani przechodziła na pasach, na zielonym świetle. Do chodnika zabrakło już naprawdę niewiele. Ale jednak jeszcze była na jezdni, kiedy zapaliło się czerwone światło. Uśmiechy na twarzach policjantów zwiastowały nieprzyjemności. Mandat. W sumie za co? – krytykuje system Małgorzata, ekonomistka.. – Rozumiem, że takie jest prawo, ale chyba po to człowiek ma rozum, aby czasem z niego skorzystać. Choćby był nawet i policjantem. Proszę, trochę ludzkich odruchów – uzupełnia.
- Karanie obywatela winno być absolutną koniecznością, nie zaś jak jest to dość często u nas, triumfalnym odruchem policjanta. Potem trudno się dziwić, że policja ma właśnie taką opinię. I co najważniejsze, że obywatele nie mają do niej zaufania – dodaje Małgorzata.
Dura lex, sed lex – twarde prawo, ale prawo
Policja natomiast tłumaczy, że takie jest prawo, a ich obowiązkiem jest pilnować, aby obywatele go przestrzegali. – Jeżeli piesi mieliby bezkarnie, w pewnych okolicznościach na pustych ulicach ignorować światła, to jak podobnego przywileju odmówić, kierowcom? – pytają oficjalnie funkcjonariusze. Można także spotkać się z opinią, iż mandaty mają służyć celom wychowawczym. Policjanci przekonują także o potrzebie zmiany mentalności użytkowników dróg, bez względu na to w jakiej występują roli: pieszych, rowerzystów czy kierowców. – Wypadki drogowe to nie tylko skutek brawury na drodze, nietrzeźwości za kierownicą, ale także błędnych decyzji pieszych i braku z ich strony poszanowania prawa – apeluje Policja.
I trudno się z powyższym stwierdzeniem nie zgodzić. Nie jest to jednak odpowiedź na wszystko. W szczególności, gdy patrzymy w prawo, w lewo, znowu w prawo, a tam nic nie nadjeżdża, więc przechodzimy – bezpiecznie, choć światło jest czerwone.
- Ważne jest, aby nabić statystyki i kasę państwa. To jest przykład tępego egzekwowania prawa, bez wzięcia pod uwagę okoliczności – twierdzi Michał, mieszkaniec Jeżyc. – Wielka szkoda, że policja jest taka aktywna tylko w momencie, gdy chodzi o tego typu wykroczenia. Gdybym zgłosił kradzież lub pobicie, już by tak ochoczo nie działali – puentuje.
A jakie jest wasze doświadczenie z przechodzeniem, bez względu na kolor światła? Dostaliście kiedyś mandat, przyłapani na „gorącym uczynku”?
Przeczytaj poprzedni artykuł!
DLACZEGO POLICJA NIC NIE ROBI?
