CO ŁĄCZY KRZESINY, PROTOTYP I KRUKI?
Hałas, pękający tynk i nowoczesne samoloty. Historia jest jednak bardziej zawiła i ciekawsza niż dzieje bazy lotniczej po roku 2001.
Zacznijmy od kruka
Nim rozpocznę wspominać losy obszarów miasta, muszę napisać o kruku. Ów ptak pojawiał się już w literaturze lokalnej. Wspominał o nim słynny pilot myśliwski Wacław Król w „Lotnikach spod znaku poznańskiego kruka” - Nad lasem zaatakował samolot duży czarny kruk. Pilot chciał uniknąć zderzenia z krukiem wykonując zakręt, ale nie zdążył i kruk wpadł między zastrzały i druty łączące skrzydła samolotu. Kruk zginął na miejscu a łapy jego dostały się w szczelinę między lotkę i płat samolotu bardzo utrudniając sterowanie samolotem. Pilotowi udało się jednak doprowadzić samolot nad lotnisko. Będąc tuż nad ziemią zamknął gaz i wyłączył silnik, zasłonił oczy, złapał się za głowę i zdał się na łaskę losu. Tymczasem samolot zamiast się rozbić odbił się kilka razy od trawy i zatrzymał nieuszkodzony. Napędził stracha dowódcy ale nic złego eskadrze nie uczynił. Od tego czasu postanowiono, że kruk będzie godłem poznańskiej eskadry myśliwskiej. Kruk eskadry wyglądał groźnie, miał rozwarty potężny dziób , zaczepną pozę, gotów był rzucić się na każdego wroga – pisał pilot. Jaki ma to związek z Krzesinami, skoro opisywane są Ławica i Kiekrz?
Czarny ptak to ciągle godło poznańskich lotników, pomimo ich przenosin z Ławicy do Krzesin, kruk pozostał i ma ich strzec. Dziś najnowocześniejsza baza lotnicza w kraju lata na amerykańskich F-16 i wykorzystuje do ich napraw halę wybudowaną w czasie okupacji miasta, która pierwotnie była hamownią. We wspomnieniach Marcin Rogoziński pisał. – Plan budowy w Poznaniu fabryki samolotów zrodził się w pierwszych miesiącach okupacji. W 1940 roku władze przystąpiły do jego realizacji w południowej części miasta. Pomiędzy wsiami Głuszyna i Krzesiny, które Niemcy włączyli w granice miasta powstała Flugzeugfabrik „Focke - Wulf” Posen. – przeczytamy w niezawodnej Kronice Miasta Poznania.
Tereny odebrano wówczas prywatnym właścicielom i przekazano na rzecz lotniska. Ciekawie o pozostałościach odkrytych jeszcze na początku lat siedemdziesiątych opowiadał major Henryk Kania – Podczas układania betonowych płyt pod parkingiem odkryto pomieszczenia z cegły. Chodziły legendy, że z hamowni można było się wydostać tunelem poza teren jednostki. – podsumował major.
Końcówka wojny to dwa wielkie bombardowania alianckie. Zielone Świątki 1944 roku to nalot na rejon Targów Poznańskich i przypadkowe zbombardowanie budynków mieszkalnych. Kolejny nalot był już precyzyjny i skierowany na obiekty militarne Krzesin. Tereny uległy zniszczeniu, według wspomnień uczestników wydarzeń alianci rzucili jedną bombę 10 minut przed generalnym nalotem. Ostrzegli w ten sposób obecnych tam ludzi i pozwolili się ewakuować.
Niemieckie Moskito
Niezawodny aliancki samolot wielozadaniowy De Havilland Mosquito był samolotem uniwersalnym, dwusilnikowym, niezawodnym i szybkim. III Rzesza nigdy nie miała porównywalnej konstrukcji. Związek z Poznaniem, jaki miał powstający tu niemiecki prototyp był jednak ogromny. - Ta 154 Moskito miał być odpowiedzią na aliancki projekt. Podobnie jak De Havilland wykonany był głównie z drewna, nie był to celowy zabieg, a wypadkowa trudnej sytuacji przemysłu III Rzeszy pod koniec wojny. – przypomina „Przegląd Lotniczy”.
Niemcy nie potrafili powrócić do tworzenia samolotów z wykorzystaniem drewna świerkowego, technologicznie przypominających te z I wojny światowej. - Mieli problem z klejami i trwałością konstrukcji. Ze zdumieniem obserwowali jak brytyjski samolot konkuruje z nowoczesnymi metalowymi myśliwcami. Ta 154 – powstawał w Krzesinach, był prototypem który zabiła nieumiejętność połączenia dwóch technologii. Nowoczesnej i przestarzałej – czytamy na łamach „Lotniczej Polski”.
Lata 1945 – 1954 to czasy ciszy na zniszczonym, opuszczonym lotnisku. – W 1954 roku Ministerstwo Obrony Narodowej zadecydowało o przekazaniu terenów zniszczonego, poniemieckiego obiektu w ręce eskadry szkolno - treningowej. Wybudowano dwie hale i warsztaty. Utwardzono drogi kołowania (wcześniej gruntowe), lotników zakwaterowano w pobliskim Sypniewie. W latach sześćdziesiątych powstało osiedle mieszkaniowe na Głuszynie, przeznaczone dla pracowników lotniska, wtedy też, oprócz samolotów poddźwiękowych pojawiły się także te naddźwiękowe. Kolejne losy bazy, to wprowadzenie do Obrony Powietrznej Kraju i stała gotowość bojowa pary myśliwców. Tak zwane „pierwsze pięć minut reagowania”. To te samoloty podrywa się na wypadek naruszenia przestrzeni powietrznej po dziś dzień. Teraz nie są to Migi, a nowoczesne F-16.
Hieronim Kowalski wspominał jak w 1968 roku do Krzesin dotarł kosmonauta Mirosław Hermaszewski – Wiadomo było że szybko pójdzie na dowódcę. Jego brat pracował w Sztabie Generalnym. Powiedziałem mu „Mirek ja ci ustąpię”. Nie chciał, poszedł do Słupska – wspominał wieloletni pilot i instruktor Hieronim Kowalski.
Współcześnie
Rok 2001 to początek wielkiej rozbudowy i problemów. Najnowocześniejsza baza w kraju, samoloty także. Pas startowy wydłużony do 2,5 kilometra, poszerzono do 60 metrów. W drugiej połowie 2002 roku podpisano umowę na zakup 48 samolotów wielozadaniowych F-16. 32 z nich zostały w Krzesinach. – W 2006 roku dziennikarze „Polityki” próbowali dotrzeć do osób odpowiedzialnych za umieszczenie dumy lotnictwa w ramach miasta. Pytano kolejnych Ministrów Obrony Narodowej kto za tym stoi. Nikt nie potrafił podać nazwiska osoby odpowiedzialnej. – pisał Marcin Rogoziński.
Po dzień dzisiejszy trwa spór na osi: MON – Politycy – Mieszkańcy. Kolejność nie jest przypadkowa. Osoby zamieszkujące tamte tereny są zdeterminowani, ale nie aż tak medialni jak politycy. Wojskowi uchylają się od odpowiedzialności, a dyskusja na temat odszkodowań trwa. Najdłużej urzędujący Wojewoda Wielkopolski podpisał w 2008 roku dokument o zamianie pięciu stref ograniczonego użytkowania wokół bazy na trzy. Co ciekawe te trzy obszary zawierają większą powierzchnię niż poprzednie pięć.
Z dumnej historii poznańskich lotników pozostał czarny kruk. Obecny na kadłubach samolotów przypomina o drapieżności i inteligencji pilotów. Latanie z tym znakiem jest powodem do dumy i niech tak pozostanie. Zawsze.
Artykuł powstał w styczniu 2015 roku, autor M.Szefer