BARKA JAK ARKA NOEGO
Z pomocy fundacji założonej przez psychologów Barbarę i Tomasza Sadowskich skorzystało ponad sto tysięcy osób. Instytucja, która właśnie świętuje 25 lat istnienia, zajmuje się między innymi pomocą osobom bezdomnym, opuszczającym szpitale psychiatryczne i zakłady karne, a także matkom samotnie wychowującym dzieci oraz osobom uzależnionym. Była to jedna z pierwszych organizacji pozarządowych, które powstały w naszym kraju po przemianach ustrojowych.
Pracownicy fundacji nie ograniczają swoich działań na terenie Polski. Działają także w Meksyku, Kanadzie, Holandii oraz w Afryce. Jednym z ich założeń jest współpraca z firmami, które zapewnią podopiecznym odpowiednie praktyki. Do jednych z takich działań należy „Gazeta Uliczna”, sprzedawana przez osoby bezrobotne. Jest to pierwsze tego typu pismo w naszym kraju. Publikacja promuje kampanie społeczne na rzecz tworzenia miejsc pracy. Jej twórcami są wolontariusze. Każdy numer zawiera teksty o organizacjach pozarządowych, reportaże o ciekawych ludziach oraz wywiady ze znanymi osobami.
Od początku istnienia „Barka” realizuje program domów wspólnotowych, które pomagają wrócić do normalnego życia osobom znajdującym się w trudnych sytuacjach życiowych. Pierwszy taki projekt powstał w 1989 roku we wsi Władysławowo w Wielkopolsce. Obecnie na terenie kraju działa ok. dziesięciu takich wspólnot. Zamieszkać w nich może niemalże 700 osób. Fundacja obecnie buduje kolejne osiedle w gminie Kwilicz. W ten projekt zaangażowała się amerykańska organizacja „Habitat for Humanity”. Domy powstaną z gliny, słomy i drewna.
Bezpieczny powrót do kraju
Za granicą między innymi w Wielkiej Brytanii, Irlandii czy Grecji realizowany jest program „Powroty”. Pozwala on na powrót do kraju bezdomnym emigrantom nie tylko z Polski, ale także z krajów Europy Środkowo-Wschodniej. - Akcja „Powroty” prowadzona od 7 lat polega na tym, że codziennie na ulice Londynu, Dublina czy Ultrechu wyrusza lider Barki, czyli osoba po przejściach, która wyzwoliła się ze swoich problemów, wraz z asystentem, który mówi językiem danego kraju. - opowiada Elżbieta Malik z Fundacji Pomocy Wzajemnej Barka. -W wytrwałych, mozolnych często rozmowach, lider przekonuje naszych rodaków, którym nie poszczęściło się za granicą, aby wrócili do Polski. Jeżeli ktoś decyduje się na powrót, na ogół jedzie do jednej ze wspólnot Barki, gdzie poprzez trening pracy, konsekwentne i codzienne prace, wychodzi z nałogów, buduje siebie na nowo i potem samodzielnie może zdecydować co zrobić ze swoim życiem. Czasem takie osoby stają się na tyle liderami dla innych, że zakładają spółdzielnie socjalne lub stowarzyszenia i zaczynają swoje życie od nowa. - dodaje.
W dzisiejszym świecie, gdzie wszystko wydaje się być uzależnione od wartości materialnych oraz interesowności, przetrwała „Barka”. Fundacja wyciągająca pomocną dłoń do ludzi słabszych, okaleczonych przez życie, nie dając jednak im wszystkiego wprost, a mobilizując do uczciwej pracy.
Działają na całym świecie
Pan Janusz Smura przez dwadzieścia lat żył na ulicy. Popadł w problemy alkoholowe, był też w zakładzie karnym. – Minęło szesnaście lat trzeźwości, po najtrudniejszym momencie mojego życia, kiedy to mi udzielno pomocy, sam zacząłem jej udzielać. – wspomina. Od tego czasu Pan Janusz pojawił się na ulicy, wiedział gdzie znaleźć innych potrzebujących. - By nawiązać jakikolwiek kontakt, mówiłem w ich języku. Pytałem czy chodzą na „klamki” czyli szukają jedzenia czy pieniędzy, chodząc po domach. Kiedy ktoś szedł na „szklanki” to oznaczało że na dworcu będzie oglądał telewizję.
Pan Janusz cztery lata pracował w pogotowiu społecznym, potem w Londynie czy Dublinie. Jak mówi - Oprócz tego docieramy też do potrzebujących w Holandii. W Anglii, największy odsetek potrzebujących pomocy to alkoholicy i hazardziści. Tak. Hazard jest problemem bo daje pokusę łatwego zarobku, potem to już równia pochyła. - dodaje.
W dzisiejszym świecie, gdzie wszystko wydaje się być uzależnione od wartości materialnych oraz interesowności, przetrwała „Barka”. Fundacja działająca także poza granicami kraju, nie koncentruje się jednak na ściąganiu wszystkich do Polski. – Dla tych u których widzimy szansę, załatwiamy: detoks, pracę czy zakładamy nawet konta bankowe. Pomagamy za sprawą naszych tłumaczy, załatwić wszystkie formalne sprawy. To wielka rola asystentów znających język danego kraju. Mamy specjalistów mówiących w języku Rumuńskim czy Holenderskim. - uzupełnia.
Nie jest to lekka praca, ale jak z drugiej strony jak dodaje Pan Janusz. - Kolejna uratowana osoba to olbrzymi zastrzyk energii. Miałem kontakt z chłopakiem, na którego wyjazd do pracy złożyło się pół wioski, nie wytrzymał tego, pochłonął go inny świat, popadł w nałogi, pomogliśmy mu. Wyszedł z tego, ale bał się wrócić. Prosił bym zadzwonił do jego rodziny. Wszyscy oczekiwali że przyjedzie z walizką pełną pieniędzy. Wrócił sam. Bez niczego. Za to z wiarą, że dzięki pomocy „Barki” zacznie wszystko od nowa.
współpraca przy artykule: Maciej Szefer
Przeczytaj poprzedni artykuł!
MATURA BEZ GRANIC
