I TY MOŻESZ ODPOWIEDZIEĆ NA LIST DO ŚWIĘTEGO MIKOŁAJA!

Po lewej: Zbyszek Reiss oraz jego córka Julia, również Elf.fot. Karolina Sobańska-Adamska, po prawej: screen ze strony listydomikolaja.pl
To nieprawda, że Świętego Mikołaja nie ma i nie czyta on listów. Czyta, owszem. I nie tylko od dzieci. Jest bardzo zajęty w okresie świątecznym, ale całe szczęście ma pomocników. Poznański św. Mikołaj, Zbigniew Reiss też nie poradziłby sobie bez pomocy Elfów.
10 lat temu przed świętami Bożego Narodzenia, syn Zbigniewa Reissa, zapragnął napisać list do św. Mikołaja. Niestety, okazało się ,że w internecie nie ma strony, która by to umożliwiła. Wówczas narodził się pomysł aby złożyć taką stronę. Pierwszy list, który się tam pojawił był autorstwa Zbigniewa Reissa i jego syna Mateusza.
O stronie panowie zapomnieli. Zbigniew Reiss zajrzał tam dopiero po roku. W skrzynce było kilka listów. Postanowił je przekazać je swoim znajomym. Takiej reakcji nie podziewał się nikt. Dzieci, które wysłały listy, otrzymały to, o co prosiły. Za sprawą znajomych Zbigniewa Reissa, którym inicjator akcji korespondencję rozesłał.
Z biegiem czasu sprawa zaczęła nabierać rumieńców. Do skrzynki trafiało coraz więcej listów. Dziś przychodzą tysiące - Listów w tym roku przyszła cała masa. Im dłużej istnieje akcja, tym tendencja jest zwyżkowa. Po artykułach i wywiadach w mediach, listów przychodzi jeszcze więcej. Przy ich czytaniu pomagają mi elfy, które rozsiane są po całej Polsce ale również i za granicą – opowiada Zbigniew Reiss.
Z różnych stron
Listy przychodzą z całej Polski, wiele z części wschodniej. Piszą również ludzie z zagranicy - Białorusi, Ukrainy. Ale na stronę zaglądają ludzie z całego świata. I również darczyńcy pochodzą a różnych stron - Głównie jest to polonia z USA, Irlandii, Niemiec, Wielkiej Brytanii. W tym roku tak się złożyło, że było więcej osób chętnych do pomocy niż listów od osób z prośbami o coś, trwało to zaledwie kilka godzin - śmieje się inicjator Listów do Mikołaja.
Każdy może być darczyńcą
Na stronie www.listydomikolaja.pl można przeczytać listy, które wysłały dzieci, rodzice lub osoby, dla których realizacja życzeń we własnym zakresie jest trudna do zrealizowania - Właśnie dostałem informację, że pani, która pisała do nas, że wózek inwalidzki jest niezbędny do funkcjonowania jej ojca, który ze względu na silną astmę nie może się poruszać, właśnie go dostała. Roczny, elektryczny wózek inwalidzki. Znalazł się darczyńca, wspaniała sprawa! - cieszy się Zbigniew Reiss.
Ofiarodawca wybiera osobę, na której list chce odpowiedzieć i spełnić jej prośbę. Pan Zbigniew sprawdza wówczas, czy dziecko lub tez osoba pisząca zostało już obdarowane. Jeśli nie, przekazuje adres, pod który trafić ma podarunek oraz informacje z instrukcją kiedy przesyłkę wysłać. Darczyńca otrzymuje również list od dziecka, który ten drukuje i dołącza do prezentu.
Ci, którzy pomagają, często pozostają anonimowi. Zdarza się jednak, że w wysłanej przesyłce znajduje się numer telefonu bądź też adres. Czasami obdarowani chcą zadzwonić i podziękować swemu Mikołajowi, a ten pozostawia kontakt do siebie.
- Współpracuje z nami dużo stałych darczyńców. Wielu jest z Poznania. Zgłaszają się do na również szkoły, gimnazja, które przygotowują paczki. Najczęściej jest tak, że oprócz konkretnej rzeczy, o którą prosi ktoś w liście, darczyńcy przygotowują paczkę dla całej rodziny. Nie chodzi o to, aby sobie "zorganizować " Wigilię z jednej paczki, ale o to by pokazać magię świąt, obdarowywania się i dzielenia się tym, co się ma - wyjaśnia poznański Mikołaj.
Nie tylko o podarki chodzi
Listy, które trafiają na mikołajową skrzynkę dotyczą rożnych spraw. Często nie chodzi o samo spełnienie życzeń. Piszą również ludzie, którzy po prostu chcą się wyżalić, którym jest ciężko - Napisał do nas chłopiec, którego życzeniem było, aby jego zmarły ojciec mógł spędzić z nim i rodziną Wigilię. Ale są też śmieszne historie. Kiedyś przyszedł do nas list, w którym również chłopiec pisał, że zepsuł się traktor, którego jego rodzina używała w gospodarstwie. Chyba Zetor, jak się nie mylę. I znalazł się darczyńca, który podarował rodzinie część, która się w traktorze zepsuła – opowiada Zbigniew Reiss.
A co czuje poznański Mikołaj, gdy nadchodzi Wigilia? - Czuję satysfakcję. Najfajniejsze uczucie jest wtedy gdy czytam listy z podziękowaniami, gdzie czuć, że są pisane prosto z serca. Gdzie ludzie piszą nie zdawkowo, w dwóch zdaniach, tylko opisują swoje odczucia, radość jaką udało się sprawić. Czasem piszą, że to były najlepsze święta.
Bez Elfów byłoby ciężko. Gdyby nie ich pomoc, całe przedsięwzięcie byłoby trudne do realizacji. Jednym z pomocników pana Zbigniewa jest jego córka Julia, która czyta listy i wysyła paczki.
- Serdeczne pozdrowienia dla naszych kochanych Elfów, bez których akcja nie miałaby tak dużego zasięgu i powodzenia. To właśnie tym osobom należy się największy szacunek, kiedy to po pracy i swoich obowiązkach codziennych czytają listy po nocach. Nie byłbym sobą gdybym również nie przekazał pozdrowień wszystkim czytelnikom portalu www.miastopoznaj.pl
Przeczytaj poprzedni artykuł!
NA ŚWIĘTA SAMOCHODEM CZY POCIĄGIEM? A MOŻE SAMOLOTEM?
