R.KUBICKI: IMIGRANCI Z BLISKIEGO WSCHODU TO KLĘSKA ŚWIATOWYCH ELIT POLITYCZNYCH
Sprawa uchodźców wkraczających do Europy jest dla niej samym coraz większym problemem. Nie dość, że ich sprawa wywołuje nieporozumienia między krajami Europy, to również i w narodzie. Zdaniem etyka, prof. Romana Kubickiego współistnienie ze sobą różnych kultur wzbogaca i rozwija. Trudno jednak może być o taką postawę w społeczeństwie monokulturowym, takim jak polskie.
Marta Poprawa: Skąd takie skrajności wśród Polaków odnośnie niesienia pomocy uchodźcom?
Prof. Roman Kubicki: Polsce brakuje polityka, który miałby odwagę być w sposób zdecydowany zwolennikiem przyjmowania uchodźców wbrew negatywnie nastawionemu elektoratowi. Przypominają mi się słowa Charlesa de Gaulle’a, że w demokracji wielkiego męża stanu poznajemy po tym, że potrafi przeciwstawić się społeczeństwu w imię dobra kraju w tym sensie, że ma odwagę mówić mu o nim gorzką prawdę. Obecnie takiego męża stanu w Polsce nie ma. Dzisiejsi politycy wsłuchują się, jakie są emocje, lęki i nadzieje potencjalnych wyborców. Słyszą „nie”, zatem sami to „nie” nagłaśniają, upodabniając się tym samym do wysokonakładowych tabloidów. Koncepcja zamykania się nie jest dobra, bo prowadzi do intelektualnej i moralnej stagnacji. Uczymy się w każdym możliwym wymiarze życia tylko wtedy, gdy mamy odwagę spotkać na drodze swojego życia to, co inne. Dlatego podróże kształcą tylko tych, których przekonują, że można żyć także inaczej. Otwierając się na innych, fundujemy sobie taką wielką podróż życia. Z drugiej strony, nasze polskie strachy są, niestety dość oczywiste. Od 1989 roku rozwijamy społeczeństwo według modelu neoliberalnego, w którym jedynym spoiwem relacji międzyludzkich jest pieniądz. W polskim państwie tworzonym przez politycznych spadkobierców ruchu społecznego Solidarność najmniej jest właśnie społecznej solidarności. Jedynym jej przykładem jest chyba WOŚP Jerzego Owsiaka, ale i ona budzi w niektórych kręgach sprzeciw. Jeśli przez 25 lat nie uczymy się solidaryzmu społecznego, współczucia, a uczymy się jedynie cynizmu i ćwiczymy na każdy możliwy sposób egoizm, to nie ma w tym nie dziwnego, że innych potrafimy jedynie się bać
Czy to nie jest tak, że ten rozłam pomiędzy politykami, ten brak jednego głosu z ich strony też wpływa na społeczeństwo?
Politycy zawiedli. Nie tylko polscy. Pierwsze symptomy zjawiska, które się dziś poszerza, pojawiły się już kilka lat temu. Trzeba postawić sobie kilka pytań. Dlaczego zlekceważono te pierwsze sygnały? Czy wydawało się, że ten problem sam się rozwiąże? To świadczy o kompromitacji elity politycznej. Zmieniła się również polityka Niemiec. Słyszymy o dymisjach wysokich urzędników, zamykają się teraz ich granice, choć wcześniej Niemcy uchodziły za kraj otwarty i życzliwy. Okazuje się, że sprawa wymyka się z rąk. Niestety nie jest też tak, jak chcieliby entuzjastyczni zwolennicy przyjęcia uchodźców, że nie wiąże się z tym mnóstwo problemów. Każdy inny w naszym życiu to nie tylko szansa dla nas, ale i wielkie wyzwanie dla nas.
Jakie to problemy?
Z jednej strony, jestem za tzw. społeczeństwem multikulti, lecz z drugiej — uważam, że nie po to przechodziliśmy przez epokę Oświecenia, abyśmy teraz wracali do państwa w jakimś stopniu religijnego. Wartości religijne wrzucone w przestrzeń publiczną nie łagodzą w niej obyczajów, lecz zdecydowanie ją radykalizują. Ludziom trzeba wytłumaczyć, jak ma wyglądać ta koncepcja niesienia pomocy. Trzeba powiedzieć jasno, że nie godzimy się na nasycanie przestrzeni publicznej prawami religijnymi, bo one dzielą, a nie jednoczą, wykluczają niepokornych ze wspólnoty, a nie włączają do niej żyjących inaczej. Przynajmniej w Biblii na obraz i podobieństwo Boga stworzony jest człowiek, a nie społeczeństwo lub państwo. I to każdy wierzący, pojedynczy człowiek — a nie wspólnota — tworzy realną więź religijną z Bogiem.
To jak w takim razie powinniśmy postąpić w tej sprawie?
To nie jest tak, że my zabraniamy im wierzyć, ale należy oddzielić sferę religijną od świeckiej. Należałoby to przemyśleć i być może wziąć przykład z Amerykanów. Co roku przyjmują oni tysiące ludzi i dają sobie z nimi radę. Ci ludzie, którzy mieliby tu zamieszkać są wielką szansa dla naszego społeczeństwa, tylko trzeba mieć na nich pomysł. Jeśli nasza kultura będzie mogła tworzyć siebie we współbyciu z inną kulturą, to będzie to dla niej dobre. Gdyby zapytała mnie pani o to 30 lat temu, to powiedziałbym, że to dobrze, ze jesteśmy społeczeństwem homogenicznym, że jesteśmy jednolici kulturowo. Teraz bym tego nie powtórzył. Teraz widzę okrutną cenę, jaką płacimy za tę naszą homogeniczną kulturę. Każda całość potrzebuje mniejszości, jeśli ma się rozwijać. Jeśli jej nie ma, zasklepia się w narcystycznej miłości własnej i stoi w miejscu.
Uważa Pan, że gdyby kraje Europy, w tym Polska, przedstawiły pewną koncepcję tego jak miałoby wyglądać przyjęcie uchodźców, to nastroje społeczne uległy by zmianie?
Jestem o tym przekonany. Mamy też głos Kościoła i dostojników kościelnych optujący za przyjęciem uchodźców. Nie można tego lekceważyć. Po raz pierwszy od 26 lat Kościół miał odwagę przypomnieć polskim katolikom, że chrześcijaństwo jest o tyle prawdziwe, o ile potrafi być trudne. Bać się możemy, pomóc – musimy.
Zgoda, glos kościoła jest w tej sprawie jednoznaczny. Jak to jest w takim razie, że 90% społeczeństwa deklaruje bycie katolikami, a wielu z nich jest przeciw przyjmowaniu uchodźców?
Polski katolik nauczył się traktować pewne przykazania wybiórczo. Wybiera te zakazy, które mu odpowiadają i pozwalają odbierać chrześcijaństwo jako religię łatwą, przyjemną i wygodną. Z jednej strony jest to dwulicowość, ale z drugiej strony niezrozumienie przez hierarchów kościelnych pewnych trendów rozwojowych chociażby w zakresie odczytywania moralnych treści V i - zwłaszcza - VI przykazania.
Czy ten pewien dwugłos, który wystąpił, tzn., prawa strona sceny politycznej jest przeciw imigrantom a papież Franciszek nawołuje do niesienia im pomocy, czy to może mieć jakieś konsekwencje? Jarosław Gowin powiedział otwarcie, że papież jest w tej kwestii omylny…
Teraz prawa strona nie mówi nic o wartościach chrześcijańskich, a za tydzień będą o nich mówić. Z teologicznego punktu widzenia Jarosław Gowin ma rację, papież jest tylko nieomylny w dogmatycznych kwestiach wiary. Za tydzień dowiemy się jednak, że papież jest nieomylny, gdy przykładowo domaga się likwidacji in vitro, mimo że ten problem nie należy do dogmatycznych kwestii wiary. Nie dziwię się, że Gowin tak powiedział, bo jest tylko zmiennocieplnym politykiem. Za tydzień jednak powie, że „bez tych wartości, bez tych tradycji, bez tych pojęć- Polska nie jest Polską, Polak nie jest Polakiem. I dlatego powinniśmy iść za głosem naszych biskupów”. Polacy nie będą tego dwugłosu pamiętać. Taka jest słabość każdej demokracji, że ona coraz bardziej żeruje na emocjach i niepamięci.
Jak powinien zareagować w tej chwili świat na problem związany z tak liczną migracją z Bliskiego Wschodu?
Przede wszystkim powinien zobaczyć ten problem z całą jego złożonością. Jeśli tu w Europie 100 tys. osób znajdzie warunki do życia, to za chwilę przyjedzie tu milion osób. Zgadzam się z tymi, którzy nie potrafią zrozumieć, że świat zachodni w tym Ameryka, która za tę tragedię najbardziej odpowiada, nie tylko nie potrafią, lecz chyba nawet nie chcą tego problemu rozwiązać. To jest moralna klęska elit politycznych reprezentujących ekonomiczne interesy różnego rodzaju kapitału. Przyczyny tego exodusu są realne. Trzeba je zlikwidować tam, bo jedynie tam są one żywe. Niektórzy mówią, że my Polacy nie mamy nic wspólnego z sytuacją na Bliskim Wschodzie i Afryce. No cóż, po pierwsze Samarytanin nie rozpoczął udzielania pomocy człowiekowi, który jej potrzebował, od sprawdzenia jego dowodu osobistego; po drugie — argumentacja mniej moralnie patetyczna — jeśli weszliśmy do NATO i Unii Europejskiej, to musimy się z tym pogodzić, że nie idą za tym tylko przywileje ale i konsekwencje. To jest ta cena. Jeśli zwycięży ta opcja, którą ostatnio przedstawił prezes Kaczyński na debacie o uchodźcach w Sejmie, to nie wierzę, że Niemcy, Francja ulegną polskiej perswazji. Zacznie się proces studzenia relacji polsko- unijnych i okaże się, że Polska nie rozwija się w Unii obok Rosji, tylko pomiędzy Rosją a Unią Europejską. Obawiam się, że jeśli po wyborach zwycięży ta bardziej radykalna opcja, może mieć to dalekosiężne konsekwencje.
Ile czasu Pana zdaniem, gdybyśmy przyjęli powiedzmy 15 tys. uchodźców, zajęłoby ich zaaklimatyzowanie się?
To trudne pytanie, bo chciałoby się powiedzieć, że jedno pokolenie. A to nie jest takie proste. Kto zorganizował zamach na redakcję „Charlie Hebdo”? Potomkowie rodziców, którzy zaakceptowali reguły konsumpcyjnego, współczesnego społeczeństwa francuskiego, zaakceptowali życie w Europie. I wtedy pojawiają się dzieci, które potrzebują twardych wartości, a co za tym idzie, pojawiają się organizacje fundamentalistyczne. A dlaczego? Bo brakuje im perspektyw. Nagle się okazuje, że społeczeństwo konsumpcyjne też wyklucza. I zawsze po tych wykluczonych sięgną fundamentaliści z hasłem „My wam powiemy, po co macie żyć”. Ale to dotyczy wszystkich młodych ludzi. Przecież podobnie jest już teraz w Polsce. Aklimatyzacja imigrantów jest możliwa, tylko trzeba to dobrze przeprowadzić. Nie można tym ludziom zorganizować w Polsce piekła. Bo jeśli się tak stanie, to oni zwrócą się przeciwko niej. Polska musi być dla nich szansą. Tylko wtedy, gdy mamy pomysł na to, żeby Polska tą szansą była, możemy ich przyjąć.
Być może problem z przybyszami z Bliskiego Wschodu wynika również z tego ,że nie do końca widzimy różnicę między uchodźcą a imigrantem, muzułmaninem a islamistą?
Tak. Przecież przyjęliśmy do Polski kilka lat temu tysiące Czeczenów. Nie zapominajmy o tym, że ekstremistów ma też ideologia chrześcijańska, przywołam tu przykład Andersa Breivika. W USA liczba ofiar fundamentalistów chrześcijańskich jest zbliżona do liczby ofiar fundamentalistów islamskich, z wyłączeniem ofiar z WTC. Musimy o tym pamiętać. Zresztą u nas też powoli podnoszą głowę fundamentaliści, którzy prędzej czy później sięgną po przemoc w imię miłości. Ale o tym się nie mówi. Jestem pewien, że za tymi wpisami i komentarzami, by uchodźców umieścić w barakach w Auschwitz, nie kryją się ludzie, którzy nie wierzę w Boga.
Prof. dr hab. Roman Kubicki jest dyrektorem Instytutu Filozofii UAM. Filozof i etyk, wykładowca w Instytucie Filozofii na Uniwersytecie im. A. Mickiewicza i Uniwersytecie Artystycznym