POZNAŃ-GOLĘCIN? POZNAŃ-PODOLANY?
O losach stacji kolejowej, która powstała na Podolanach, wypadku i zburzeniu budynku poczekalni na stacyjce PKP. A także o tym, jak przez lata nie zmieniły się oczekiwania mieszkańców.
Aby utrzymać logiczną całość i zrozumieć układ peryferyjnych osiedli naszego miasta, trzeba przejechać przez Podolany, najlepiej pociągiem. By dotrzeć do centrum miasta, na sam Dworzec Główny wystarczyło wsiąść do każdego pociągu jadącego od strony Obornik, czy Piły. – Pociąg jadący z Kołobrzegu, zatrzymuje się w Poznaniu na dwóch stacjach. Strzeszyn i Dworzec Główny, czas przejazdu pomiędzy tymi stacjami to 10 minut – podpowiada rozkład jazdy PKP. Dla porównania autobus linii 68 pokonuje tę trasę w 29 minut, ale jeździ często i często stoi w korkach, ale jeszcze częściej zbiera ogromne ilości pasażerów po drodze.
Poznań – Podolany, stacja kolejowa
Punktem wyjścia niech będzie zapis. – Na początku lat 20, XX wieku pojawiła się idea utworzenia w Podolanach spółdzielczego osiedla mieszkaniowego dla pracowników Dyrekcji Okręgowej PKP w Poznaniu – pojawił się wówczas tekst statutu, traktujący o zasiedlaniu Podolan. – Przedmiotem spółki jest: Budowanie oraz pomoc finansowa i techniczna przy budowie zdrowych i odpowiednich budynków (…) Spółka ma już zapewnione 600 mórg gruntu za Sołaczem, przy stacji Strzeszyn – wspomina Piotr Zubielik, opisując „Moje Podolany”. Czyli zwiększająca się liczba mieszkańców osiedla miała związek z powstaniem przystanku na trasie kolejowej Oborniki – Poznań?
Tak. Ale najpierw należało na ten cel wygospodarować fundusze. Spółdzielnia Osadnicza Pracowników Kolejowych wystąpiła do władz miasta z petycją o budowę stacji kolejowej. Ministerstwo Komunikacji inicjatywę poparło, pod warunkiem samodzielnego uzyskania funduszy. Kreatywność się opłaciła. Sprzedano działkę ziemi, nabywcy niezwiązanemu z PKP (taka była umowa) i musiał zapłacić gotówką. Te plany udało się zrealizować.
Dalej problemem było umiejscowienie przystanku. – Sprawa lokalizacji budynku ciągnęła się trzy lata. Tyle trwał spór pomiędzy Ministerstwem Komunikacji, a zarządem spółdzielni. Ostatecznie zwyciężył zamysł kolejarzy. Chodziło o to by mieszkańcy pobliskich domostw musieli przebyć dokładnie taką samą drogę – sugeruje Kronika Miasta Poznania.
Otwarcie stacji, nazwa i wypadek
Franciszek Andrzejewski, sekretarz spółdzielni we Wspomnieniach mojego życia pisał. – Pamiętam ten piękny, słoneczny dzień 1932 roku. Wtedy to według nowego rozkładu jazdy po raz pierwszy, zatrzymywał się na naszym przystanku pociąg osobowy. Stacja nazywała się Golęcin.
Dodajmy, że nazwa Poznań – Podolany, pojawiła się dopiero po wojnie. Przetrwała do roku 1987. Po likwidacji peronu dla podróżnych pozostał przystanek Poznań – Strzeszyn i wprowadzająca w błąd ruina nastawni kolejowej mieszcząca się nieopodal. Na miejscu przystanku kolejowego jest teraz bezpieczne, piesze przejście. Choć niektórzy sądzą, że to właśnie nastawnia jest budynkiem po dawnej stacji, musimy zaprzeczyć. To nie ten obiekt. Swoją drogą budowa wspomnianego wyżej przejścia, była poprzedzona długą batalią prowadzoną przez Rady Osiedli, ze spółką PKP.
Powracając do historii. - 15 grudnia 1933 roku wydarzyła się w Poznaniu katastrofa kolejowa, która wstrząsnęła całym miastem – tymi słowami rozpoczyna się fragment Kroniki Miasta Poznania.
Leonard Jańczak, we Wspomnieniach wydanych w roku 1997 opowiedział. – Jak zwykle dotarliśmy rano do pociągu, moja siostra Mila, brat Czechu i ja. Weszliśmy, jak zawsze do jednego z pierwszych wagonów. Przed mostem nad ulicą Poznańską pociąg stanął, nie miał wjazdu. Dróżnik nie czekając na sygnał z Dworca Głównego przepuścił skład z Wronek. Prawdopodobnie para buchająca z naszego składu zasłoniła widoczność. Ostatni wagon naszego pociągu, zawisł na lokomotywie. Dwa inne spadły z nasypu. Kilka osób zginęło, były to głównie te, które wsiadły na nowej stacji – tak opisywał wypadek Franciszek Andrzejewski.
Na tym szlaku była jeszcze inna stacja kolejowa. Istnieje ona do dziś, ale tylko jako przystanek. Poznań – Strzeszyn, bo o nim mowa, łączył w sobie także potrzeby mieszkańców Suchego Lasu. Peron powstał w roku 1922, a budynek łącznie z kasą biletową istniał do 2008 roku. Około przełomu wieków zaprzestano jednak sprzedaży biletów. Mieszkańcy protestowali, kiedy niszczono budynek stacji, pomimo że był zrujnowany. Bezskutecznie.
fot. wikipedia.pl . Budynek kolejowy przy przystanku linii 68, Poznań – Podolany. Tuż obok przystanek kolejowy Poznań – Strzeszyn.
Inicjatywy
Pozostając, jeszcze na moment przed wojną, 14 grudnia 1938 roku pojawił się wniosek wysłany do prezydenta Poznania. – Proszono wówczas o stworzenie bitej drogi, choćby jednej. Wnioskowano także o przedłużenie tramwaju na linii numer 9 z Golęcina na ulicę Druskiennicką. Proponowano także, by powstał choćby jeden aparat telefoniczny dla mieszkańców – informacja o petycji także pochodzi z Kroniki Miasta Poznania.
Przypominam ją dlatego, że po dziś dzień pojawiają się w sieci inicjatywy w rodzaju „Tramwaj na Podolany” i nadal pozostają bez echa. W końcu roku 1938 można było wytłumaczyć dlaczego postulaty nie zostały zrealizowane. Wojna była blisko. - W obecnych czasach utwardzonych dróg nadal nie ma. A ulica Strzeszyńska staje się tak zakorkowana jak Naramowicka – Przypomina mi Marcin Zbąszyniak, mieszkaniec Podolan.
Powróci, lada chwila koncepcja kolei metropolitalnej. Pojawi się, właściwie już jest, tęsknota za poczekalnią PKP na stacji Poznań – Strzeszyn. Drodzy czytelnicy. Właśnie teraz po kilku latach od likwidacji budynku stacji i pozostawieniu betonowego peronu, okoliczni mieszkańcy doczekali się chodnika i drogi rowerowej, łączącej Strzeszyn, Podolany i peron. Można przyjechać rowerem, ale trzeba go zostawić na pustym placu, obok bocznicy kolejowej z węglem. Ta wciąż działa.
artykuł ukazał się w styczniu 2016 roku, autor: Maciej Szefer
Przeczytaj poprzedni artykuł!
DOMKI DLA WOLNO ŻYJĄCYCH KOTÓW
